reklama
Panegiryka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 25 Luty 2009
- Postów
- 285
...
7. W żaden sposób nie usprawiedliwiam swojego zachowania i nie chciałabym być odebrana jako ta, która budowała swoje szczęście na cudzym nieszczęściu, choć wszystko za tym przemawia.
Vanilla, przede wszystkim nie mów/nie myśl, że budowałaś swoje szczęście na cudzym nieszczęściu, bo tak najłatwiej myśleć o sobie. Ty byłaś wolna, kiedy się z nim związałaś, a to on miał zobowiązania, nie Ty. To on powinien pomyśleć o tym, że krzywdził kilka osób. Nie rozumiem dlaczego często o ciążę/rozpad związku wini się kobietę, a oni co.. święci? W ogóle faceci potrafi niesamowicie grać, nie zauważyłyście? Biedni, oszukani, żona mnie nie rozumie, jestem taki samotny, a kobiety dają się na to nabrać. Często grają na dwa fronty, zostawiając sobie przytulny kurwidołek tam, gdzie akurat nikt niczego od nich nie wymaga.
Przepraszam za teksty, ale ciśnienie mi się podniosło....
Ostatnio poczytałam sobie inne fora, w których wypowiadają się kobiety (tak, kobiety!) na temat samotnych matek i wiecie co.. one nas mają za dziwki, które się puściły i teraz oczekują kasy na dziecko. Nie będę przytaczała co poniektórych tekstów, bo mnie krew zaleje.
Moim zdaniem do tanga trzeba dwojga. A obwinianie jednej strony jest zwyczajnym chamstwem. I wiem o czym piszę, bo mnie obwiniała matka dawcy o wszystko co się stało. No.. tak, przecież nalałam sobie do pojemniczka spermy i wstrzyknęłam bez jego wiedzy (ironia). Tylko nikt nie patrzy na to, że cały bagaż my, kobiety dźwigamy na barkach.
Ja zaszłam w ciążę biorąc hormony, wpadka na całego, kompletnie nie planowałam. Kiedy zostawiłam "ojca mojego dziecka", nic o ciąży nie wiedziałam. Pisałam smsy do przyjaciółki, że czas na zmiany.. zacznę studia doktoranckie, nareszcie wyjadę, poznam nowych ludzi, kupię samochód, itp. itd., po prostu stanę na nogi, po koszmarze, który przeżyłam (śmierć mojego ojca i związek z samotności, poczucia beznadziejności z młodszym od siebie facetem).
Cieszę się Vanilla, że znalazłaś w sobie siłę i nie siedzisz z założonymi rękami czekając na cud. Pokaż typkowi, że sobie poradzisz, bo sobie poradzisz na pewno.
Pozdrawiam,
P.
Panegiryka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 25 Luty 2009
- Postów
- 285
I jeszcze jedno dodam...
Mądra kobieta, pewna swojej wartości nie "wpakuje się" w związek z zajętym facetem. Pokaże mu drzwi! Ale niestety życie pisze różne scenariusze. Często pakujemy się w takie sytuację, kiedy stajemy w obliczu nieszczęścia, samotności czy poczucia beznadziejności. A faceci są wygodni i potrafią wykorzystać każdą sytuację. I tak sobie lawirują między żoną a kochanką, dopóki jedna z nich nie powie "dosyć".
Poza tym... kto tu jest ta słaba płeć?
P.
Mądra kobieta, pewna swojej wartości nie "wpakuje się" w związek z zajętym facetem. Pokaże mu drzwi! Ale niestety życie pisze różne scenariusze. Często pakujemy się w takie sytuację, kiedy stajemy w obliczu nieszczęścia, samotności czy poczucia beznadziejności. A faceci są wygodni i potrafią wykorzystać każdą sytuację. I tak sobie lawirują między żoną a kochanką, dopóki jedna z nich nie powie "dosyć".
Poza tym... kto tu jest ta słaba płeć?
P.
witaj ja jestem w 11 tygodniu i tatus dzidziusia tak samo jak i twoj kazal mi usunac "to cos"(tak nazwal nasze dziecko)dlatego ze to wszystko zrujnuje mu zycie ja tego nie zrobilam i zostalam sama boje sie ze sobie nie poradze z tym wszystkim i nieraz rano budze sie z podpuchnietymi oczam w niektorych momentach nie wiem co mam robic
Vanilla Jestem pełna podziwu! Pierwszy Twój post był pełen niepewności, smutku. A teraz widzę, że podjęłaś walkę, robisz wszystko, żeby zapewnić sobie jakiś byt. Szukasz pracy, dowiadujesz się o to, jaka pomoc Ci przysługuje. Super Oby tak dalej!
Panegiryka Mam podobne poglądy, choć jestem jeszcze młoda. Wg. mnie to przyjaciel Vanilly, a nie ona sama zachował się nie fair. Ona była wolna, nikogo nie zdradziła. On zaś miał zonę, więc to on tutaj jest męską dziwką.
Ale wiem, że ludzie mają różne poglądy w tej kwestii. Ja mam taki, że gorzej postępuje ta osoba, która rozpoczyna romans mając kogoś, niż ta, która nie ma nikogo. Faceci różne rzeczy obiecują kochankom... Udają, że są niezrozumienie w małżeństwie... Obiecują, że odejdą od żony. Niedobrze mi na myśl o tych dupkach.
A co to innych matek, to ja podejrzewam, że tak myślą. Sama usłyszałam coś takiego na swój temat od koleżanki, która też jest w ciąży, ale oczywiście ona się uważa za lepszą, bo ma to dziecko z mężem. A, no i nie dowiedziałam się wprost od niej. Ona w relacjach ze mną udawała, że mi współczuje sytuacji, a tak naprawdę myślała, co innego. Ja się nie przejmuję. Nie wiem, czemu te żonate matki nie rozumieją, że czasem naprawdę lepiej być samej niż z facetem, który nas nie szanuje. A, to że chcemy pieniędzy, to przecież normalne. Nie chcemy ich dla siebie, tylko dla dziecka.
Panegiryka Mam podobne poglądy, choć jestem jeszcze młoda. Wg. mnie to przyjaciel Vanilly, a nie ona sama zachował się nie fair. Ona była wolna, nikogo nie zdradziła. On zaś miał zonę, więc to on tutaj jest męską dziwką.
Ale wiem, że ludzie mają różne poglądy w tej kwestii. Ja mam taki, że gorzej postępuje ta osoba, która rozpoczyna romans mając kogoś, niż ta, która nie ma nikogo. Faceci różne rzeczy obiecują kochankom... Udają, że są niezrozumienie w małżeństwie... Obiecują, że odejdą od żony. Niedobrze mi na myśl o tych dupkach.
A co to innych matek, to ja podejrzewam, że tak myślą. Sama usłyszałam coś takiego na swój temat od koleżanki, która też jest w ciąży, ale oczywiście ona się uważa za lepszą, bo ma to dziecko z mężem. A, no i nie dowiedziałam się wprost od niej. Ona w relacjach ze mną udawała, że mi współczuje sytuacji, a tak naprawdę myślała, co innego. Ja się nie przejmuję. Nie wiem, czemu te żonate matki nie rozumieją, że czasem naprawdę lepiej być samej niż z facetem, który nas nie szanuje. A, to że chcemy pieniędzy, to przecież normalne. Nie chcemy ich dla siebie, tylko dla dziecka.
Ostatnia edycja:
magdalena83
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 30 Grudzień 2008
- Postów
- 156
Dziewczyny dzis miałam sprawe o dziwo dawca sie pojawił byłam w szoku uznał mała ale nie chcial zeby miała jego nazwisko ja tez na to nie nalegałam a sedzia powiedział ze skoro sad to rozpatruje to nazwisko musi miec ojca bezsensu ale udało sie mała została przy moim nazwiskualimenty takie jakie chciałam tak wiec ok
najbardziej zabolało to ze nie spytał nawet o swoja córke,nie chce jej zobaczyc jego sprawa niech spier...............dobrze ze mieszka od nas ponad 500 km
najbardziej zabolało to ze nie spytał nawet o swoja córke,nie chce jej zobaczyc jego sprawa niech spier...............dobrze ze mieszka od nas ponad 500 km
paulinkac
Zaciekawiona BB
No to teraz moja kolej...
Długo czytałam co tutaj piszecie... W mojej głowie była hybryda uczuć i myśli... Ale podjęłam decyzję. Dziś byłam u adwokat i... opisałam każdą kłótnie. Dołączyłam część dowodów... Moja adwokat przygotowuje wniosek... najpóźniej w piątek wyśle do miejscowości ojca mojego dziecka...
Zakładam mu sprawę o znęcanie. Dla siebie, dla dziecka, dla Naszego spokoju.
Powiem Wam, że będąc tam nie czułam strachu... nie czułam bólu i żalu, że opowiadam o czymś co będzie wykorzystane przeciwko Niemu.
Czułam ulgę... nie uroiłam żadnej łzy. Czułam się jakbym miała serce z kamienia. On zdradzał mnie przez cały związek, kilka dni temu okazało się, że robił to od samego początku do samiuśkiego końca. Wiedziałam o początku, ale nie spodziewałam się, że ciągnął ten drugi związek do końca Naszego. No i kontynuuje go z tamtą kobietą. Nieważne.
Wychodząc z kancelarii uśmiechałam się. W samochodzie z moim Tatą czekał mój kochany Synek, słodko spał, a ja... wiedziałam, że robię to dla Niego.
Pierwszy krok za mną. Żeby uniknąć stresu podpisałam adwokat pełnomocnictwo. Ja będę musiała być tylko na jednej sprawie. Przetrwam. Nie mam już sentymentów. Odpowie za to, że chciał zabić moje dziecko.
A kiedyś... mam nadzieję, że mój Syn mi za to podziękuje... znajdę Mu normalnego Tatę. Kocham mojego Synka... kamień z serca...
Długo czytałam co tutaj piszecie... W mojej głowie była hybryda uczuć i myśli... Ale podjęłam decyzję. Dziś byłam u adwokat i... opisałam każdą kłótnie. Dołączyłam część dowodów... Moja adwokat przygotowuje wniosek... najpóźniej w piątek wyśle do miejscowości ojca mojego dziecka...
Zakładam mu sprawę o znęcanie. Dla siebie, dla dziecka, dla Naszego spokoju.
Powiem Wam, że będąc tam nie czułam strachu... nie czułam bólu i żalu, że opowiadam o czymś co będzie wykorzystane przeciwko Niemu.
Czułam ulgę... nie uroiłam żadnej łzy. Czułam się jakbym miała serce z kamienia. On zdradzał mnie przez cały związek, kilka dni temu okazało się, że robił to od samego początku do samiuśkiego końca. Wiedziałam o początku, ale nie spodziewałam się, że ciągnął ten drugi związek do końca Naszego. No i kontynuuje go z tamtą kobietą. Nieważne.
Wychodząc z kancelarii uśmiechałam się. W samochodzie z moim Tatą czekał mój kochany Synek, słodko spał, a ja... wiedziałam, że robię to dla Niego.
Pierwszy krok za mną. Żeby uniknąć stresu podpisałam adwokat pełnomocnictwo. Ja będę musiała być tylko na jednej sprawie. Przetrwam. Nie mam już sentymentów. Odpowie za to, że chciał zabić moje dziecko.
A kiedyś... mam nadzieję, że mój Syn mi za to podziękuje... znajdę Mu normalnego Tatę. Kocham mojego Synka... kamień z serca...
Panegiryka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 25 Luty 2009
- Postów
- 285
Paula82 nie masz na kogo liczyć ze swojego otoczenia? Może jest ktoś, do kogo mogłabyś zwrócić się o pomoc?
paulinkac, magdalena83 rozpiera mnie duma, że dałyście rade. Nie przechodziłam jeszcze "rozterek sądowych", ale sam fakt, że wam się udało/udaje jest, przyznam, budujący.
Jak pisałam gdzieś tam wcześniej chadzam do psychologa i przytoczę taki fragment rozmowy z nią:
Ja: Mogłabym sobie odpuścić i nie podawać go o alimenty, ale w imię czego? Chcę, żeby poniósł konsekwencje.
Ona: Może to forma zemsty za to co Pani zrobił?
Ja: To forma zadośćuczynienia, a nie zemsty.
I mam nadzieję, że każda z nas otrzyma takie zadośćuczynienie za to co wycierpiała, a nasze dzieci będą miały szanse na "tradycyjną" rodzinę.
Pozdrawiam,
P.
paulinkac, magdalena83 rozpiera mnie duma, że dałyście rade. Nie przechodziłam jeszcze "rozterek sądowych", ale sam fakt, że wam się udało/udaje jest, przyznam, budujący.
Jak pisałam gdzieś tam wcześniej chadzam do psychologa i przytoczę taki fragment rozmowy z nią:
Ja: Mogłabym sobie odpuścić i nie podawać go o alimenty, ale w imię czego? Chcę, żeby poniósł konsekwencje.
Ona: Może to forma zemsty za to co Pani zrobił?
Ja: To forma zadośćuczynienia, a nie zemsty.
I mam nadzieję, że każda z nas otrzyma takie zadośćuczynienie za to co wycierpiała, a nasze dzieci będą miały szanse na "tradycyjną" rodzinę.
Pozdrawiam,
P.
asuzana
Fanka BB :)
magdalena83 zazdroszczę Ci że masz juz sprawę za sobą. Ja mam w przyszłym tygodniu i mam ogromnego stresa. Nie mogę przestać mysleć o tym jak tam będzie i jak to wszystko będzie wyglądało. Wiem że jestem na wygranej pozycji ale ulgę odczuję dopiero po sprawie. Mój ex z całą pewnoscią też nie będzie chciał zobaczyć swojej córeczki i do tego psychicznie też się jeszcze muszę przygotować. Poprostu to jest nadal dla mnie nie zrozumiałe i chyba nigdy nie będzie.
paulinkac gratuluję odwagi, dzięki temu że w końcu postanowiłaś doprowadzić tą sprawę do końca z całą pewnoscią odczujesz wielką ulgę. Uważam że takie potwory jak Twoj były powinny tym bardziej odpowiedzieć za swoje czyny.
Dobrze że porzadkujesz swoje sprawy, ja jak wszystko doprowadzę do końca postanowiłam że zaczynam nowy etap w swoim zyciu ... z czystą kartoteką i bez zaległych spraw.
paulinkac gratuluję odwagi, dzięki temu że w końcu postanowiłaś doprowadzić tą sprawę do końca z całą pewnoscią odczujesz wielką ulgę. Uważam że takie potwory jak Twoj były powinny tym bardziej odpowiedzieć za swoje czyny.
Dobrze że porzadkujesz swoje sprawy, ja jak wszystko doprowadzę do końca postanowiłam że zaczynam nowy etap w swoim zyciu ... z czystą kartoteką i bez zaległych spraw.
reklama
BASIA.J
Panegiryka - gdy przeczytałam pierwszego posta, to od razu przyszła mi odpowiedź na Twoje słowa
Paula82
Zaglądaj tutaj często... z czasem zobaczysz ile nabierzesz sił... nie ominą Cię wątpliwości... ale przykłady innych, które sobie poradziły powinny dać Ci wiarę, że i Ty sobie poradzisz... będzie ciężko... ale zobacz ile jest teraz szczęśliwych kobiet
bezsenna
magdalena83
paulinkac
Wierzę, że u Ciebie teraz będzie już tylko lepiej... bo się odważyłaś
asuzana
Twój przykład powinien jeszcze bardziej mnie zdołować - zostałaś sama z pierwszym dzieckiem, zaufałaś i znowu zostałaś sama... a jednak... dodaje mi to otuchy... owszem - można by pomyśleć, że wszystko wydaje się takie beznadziejne i nie ma sensu, a wychodzi na to, że serce po kilku latach leczy się, że dziecko dodaje tyle sił i na nowo nas uczy wiary w ludzi i życie, że próbujemy znowu... kolejny raz zostałaś sama, ale jesteś teraz silna podwójnie, tylko trudno Ci uwierzyć, że dałaś się drugi raz nabrać... ale minie trochę czasu, z kolejną wiedzą i kolejną odpornością będziesz potrafiła wyeliminować ze swojego życia pewne typy facetów i zostaną tylko ci najbardziej wartościowi... do trzech razy sztuka... pewnie teraz w ogóle to Ci nie w głowie, ale za jakiś czas...
Jesteś cudowna, że nie "upadłaś" za drugim razem, że trzymasz się i potrafisz dać wsparcie innym dziewczynom...
Musiałam tutaj zajrzeć od rana, bo pół nocy nie przespałam a na moje poranne zapytanie, czy mogę do czasu porodu nie martwić się o dach nad głową i możemy do rozwiązania mieszkać razem usłyszałam "NIE!". Żyć mi się nie chce... pomyślałam, że jak poczytam sobie Wasze historie, to moje czarne myśli trochę nabiorą wyrazu... ale niestety działa to tylko przez chwilę... nie mam ochoty iść dzisiaj do tej Niekompetentnej babki, bo mnie drażni, że ona nic nie wie... nie mam ochoty przeszukiwać ofert z pracą... nie mam ochoty dowiadywać się co mi przysługuje, a co nie... nie mam ochoty iść do lekarza... na nic nie mam ochoty... chociaż nie - chciałabym przytulić się do jakichś szerokich ciepłych ramion i usłyszeć "poradzimy sobie"
Ach, jakie to trudne... W głębi serca naprawdę ciągle go kocham. To nie jest przyzwyczajenie... Kocham jego wady, fizyczność, umysł... I tak potwornie boli, że człowiek który był dla mnie całym światem tak bardzo mnie teraz nienawidzi, że tak łatwo mu przychodzi powiedzenie "wynoś się", "zrobię ci pod górkę, że będziesz żałowała, że żyjesz"... co ja mu zrobiłam? ;(dasz sobir juz z nim spokój
Panegiryka - gdy przeczytałam pierwszego posta, to od razu przyszła mi odpowiedź na Twoje słowa
że mądre kobiety nie dadzą się tak zmanipulować i wplątać, ale... napisałaś to chwilkę później w następnym...Ty byłaś wolna, kiedy się z nim związałaś, a to on miał zobowiązania, nie Ty. To on powinien pomyśleć o tym, że krzywdził kilka osób.
Paula82
Zaglądaj tutaj często... z czasem zobaczysz ile nabierzesz sił... nie ominą Cię wątpliwości... ale przykłady innych, które sobie poradziły powinny dać Ci wiarę, że i Ty sobie poradzisz... będzie ciężko... ale zobacz ile jest teraz szczęśliwych kobiet
bezsenna
Jestem pełna podziwu dla Ciebie - jesteś młodziutka i tyle sił masz...Ja się nie przejmuję. Nie wiem, czemu te żonate matki nie rozumieją, że czasem naprawdę lepiej być samej niż z facetem, który nas nie szanuje. A, to że chcemy pieniędzy, to przecież normalne. Nie chcemy ich dla siebie, tylko dla dziecka.
magdalena83
mnie teraz boli, a co dopiero, gdy Maleństwo będzie już na świecie... jaki mechanizm nimi kieruje, że w ciągu dosłownie ułamka sekundy z inteligentnych, zabawnych, elokwentnych Supermenów powstaje jeden wielki worek bezradności, przekleństw, zawiści, chamstwa?najbardziej zabolało to ze nie spytał nawet o swoja córke,nie chce jej zobaczyc
paulinkac
Rozmawiałam kilka razy przez telefon z różnymi ludźmi z ośr. pomocy i ryczałam jak bóbr... A gdy już byłam twarzą w twarz z urzędnikiem przyszła skądś siła, która trzymała łzy w ryzach. Czułam wewnątrz dziwne przekonanie, że robię dobrze, że tak ma być. Tylko ten pierwszy krok jest taki trudny. Przyznać się przed samą sobą, a później zwrócić się do kogoś po pomoc i sprawiedliwość...Czułam ulgę... nie uroiłam żadnej łzy.
Wierzę, że u Ciebie teraz będzie już tylko lepiej... bo się odważyłaś
asuzana
Twój przykład powinien jeszcze bardziej mnie zdołować - zostałaś sama z pierwszym dzieckiem, zaufałaś i znowu zostałaś sama... a jednak... dodaje mi to otuchy... owszem - można by pomyśleć, że wszystko wydaje się takie beznadziejne i nie ma sensu, a wychodzi na to, że serce po kilku latach leczy się, że dziecko dodaje tyle sił i na nowo nas uczy wiary w ludzi i życie, że próbujemy znowu... kolejny raz zostałaś sama, ale jesteś teraz silna podwójnie, tylko trudno Ci uwierzyć, że dałaś się drugi raz nabrać... ale minie trochę czasu, z kolejną wiedzą i kolejną odpornością będziesz potrafiła wyeliminować ze swojego życia pewne typy facetów i zostaną tylko ci najbardziej wartościowi... do trzech razy sztuka... pewnie teraz w ogóle to Ci nie w głowie, ale za jakiś czas...
Jesteś cudowna, że nie "upadłaś" za drugim razem, że trzymasz się i potrafisz dać wsparcie innym dziewczynom...
Musiałam tutaj zajrzeć od rana, bo pół nocy nie przespałam a na moje poranne zapytanie, czy mogę do czasu porodu nie martwić się o dach nad głową i możemy do rozwiązania mieszkać razem usłyszałam "NIE!". Żyć mi się nie chce... pomyślałam, że jak poczytam sobie Wasze historie, to moje czarne myśli trochę nabiorą wyrazu... ale niestety działa to tylko przez chwilę... nie mam ochoty iść dzisiaj do tej Niekompetentnej babki, bo mnie drażni, że ona nic nie wie... nie mam ochoty przeszukiwać ofert z pracą... nie mam ochoty dowiadywać się co mi przysługuje, a co nie... nie mam ochoty iść do lekarza... na nic nie mam ochoty... chociaż nie - chciałabym przytulić się do jakichś szerokich ciepłych ramion i usłyszeć "poradzimy sobie"
Podziel się: