to prawda, ze kazda sytacja jest inna i nie sposob kogos oceniac i potepiac za probe ochrony wlasnego dziecka. ale zgadzam sie z Panegiryka, ze jesli tylko to mozliwe warto dac szanse dziecku na posiadanie ojca. chocby nawet naszym zdaniem ojciec nie byl wart tego by byc ojcem.
nie jest rzecza prosta schowac w sobie te cala zlosc i jad. wiem cos o tym...
tata mojego synka zostawil mnie w 5m-cu ciazy. nasze ponad-3-letnie bycie razem przebiagalo w sumie wmiare spokojnie. natomiast rozstanie i to co mialo miejsce bezposrednio po nim to juz byl koszmar. walka o kazda moja rzecz, zero pomocy z jego strony, mnostwo bardzo bardzo przykrych slow, niezmiernie szybkie pocieszenie sie niemal na moich oczach...
nie bylo latwo to zniesc. jak rowniez jego wyjazd z kraju.
bylam wsciekla, rozzalona. i nie chcialam juz drania widziec na oczy. marzylam o tym by gdzies tam zginal w wypadku by miec pewnosc, ze nigdy juz go nie zobacze.
ale mimo calej tej zlosci znalazlam w sobie na tyle duzo sily, ze pisalam do niego maile po kazdej wizycie u poloznej, ginekologa. byly tam informacje tylko i wylacznie o rozwoju dziecka. maile byly krotkie i bez zanych powitan i pozegnan. niektore zawieraly zdjecia z USG. nie liczylam na jakis odzew. i bynajmniej nie chcialam skruszyc jego serca do powrotu. po prostu uznalam, ze jestem to winna mojemu synkowi. ze bede mogla mu kiedys prosto w oczy powiedziec, ze umozliwilam jego ojcu poznawanie go jeszcze jak byl w brzuszku.
odpowiedzi faktycznie nie dostawalam. bylo mi przykro, ale mimo wszystko regularnie slalam kolejne maile.
nagle przyszedl mail od niego. cos o przemyslaniach, tesknocie itp. nie zareagowalam.
ale dalej slalam maile o dzidzi.
potem byl mail, ze wraca do kraju.
i poczulam sie z tym paskudnie. nie chcialam by wracal. balam sie tego co bedzie oraz swoich reakcji.
ale obiecalam sobie, ze dam Filikowi szanse na tate. choc nie dam exowi szansy na powrot do mnie.
kiedy wrocil to bylo mi bardzo bardzo ciezko. prawdziwa tortura widziec go w swoim mieszkaniu. a jak jeszcze probowal mnie objac to juz w ogole porazka.
Filipkiem byl zachwycony, przychodzil praktycznie codziennie. pozwalalam na to, ale powiedzialam, ze bede mu patrzec na rece.
Filip ma niemal 6 m-cy. przez ten czas roznie miedzy mna a ex bywalo. caly czas docieramy sie w tej nowej roli - rodzicow, ale nie bedacych para i mieszkajacych osobno.
nadal nie jest mi latwo z jego wizytami w moim domu (czesto mowi o tym, ze chcialby bysmy znow byli razem, kiedy indziej wylewaswoje zale, no i caly czas walcze z tym, ze czuje sie w moim mieszkaniu jakby byl u siebie).
wiem, ze nie minely jeszcze lata, bym mogla to ocenic z perspektywy lat.
jednak po prawie roku od rozstania musze powiedziec, ze jakkaolwiek jest mi z tym trudno to jednak nie zaluje ani slania tych maili ani tego, ze pozwolilam mu sie zblizyc do Filipka i ze umozliwiam im widzenie sie kazdego dnia.
widze jak ex cieszy sie synkiem i jak Filipek cieszy sie tata.
co bedzie dalej? nie wiem. ale na dzis uwazam, ze warto bylo dac szanse Filipkowi na tate.