Dziewczyny,
pojawiam sie po kilku dniach nieobecnosci.
Przeczytałam wasze posty... i witki opadają... Faceci to jednak półmózgi bywają...
Moja kuzynka gdy miala 17 lat wpadła ze swoim wtedy 23 letnim chlopakiem. Byli co prawda juz po rozstaniu czy w trakcie jak sie dowiedziala o ciazy. Koleś zaczal jej wmawiać, że miał swinke jako dziecko i nie może mieć dzieci.... potem wrecz wmawiał swiatu ze z nia nie spał i takie tam. Wiadomo ze w sądzie wszystko zostało rozstrzygniete ale wiecie... i jeszcze jakaś przemoc pozniej była jak sie widywali przez chwile bo Jej matka zmuszała ja do slubu. Pamietam jak wtedy kazałam jej uciekać bo to jakis psychol a dzisiaj sama nie jestem taka bystra i mądra by zakonczyc wlasny zwiazek.
Przypomniało mi sie to kilka dni temu co pomyślałam, jak na połówkowym okazało sie ze bede miala córke...Że przerąbane będzie miała w życiu. Że to Ona pozostanie z konsekwencjami nie tylko swoich czynów, słów i obietnic. Bo kobiety mają z założenia gorzej. A Facetom z tego prostego powodu ze są facetami sie jakoś tak pobłaża. Facet jak porzuca dziecko to 'najwidoczniej nie był gotowy' albo 'wrobiła go'. Kobieta jest poprostu wyrodną matką - nawet jesli nie kocha dziecka z gwałtu. Chore!
Dzisiaj mój 'partner' - bo piłka wciąż w grze - sie przeniosł do innego lokum. Dziwne uczucie kiedy facet, który wydawał sie juz tym jedynym i najlepszym jednak wynosi torby i widzisz przy tym jednak nieco inna osobę. Potem jeszcze pojechalismy na zakupy bo mialam pusta lodówke.
Powiem Wam, że chyba łatwiej by mi było gdyby decyzja nie należała ode mnie. Nie potrafie konczyc zwiazków na w miare zdrowym etapie 'rozkładu'. Wiecie o co mi chodzi?
Nie wiem cholera z czego to wynika ale niewiele relacji zakonczyłam jak były delikatne oznaki 'patologii' i dzisiaj tez mam takie poczucie ze może sie uda. Ze jest nadzieja. Choc chyba latwiej byloby jej nie miec. No bo zdradził mnie w najpiekniejszym momencie mojego życia, w trakcie ciąży i tez nie po latach zwiazku gdzie coś sie wypaliło tylko w pierwszym 1,5 roku naszego bycia. W chwilach trudnych zwalam na siebie wine ze glupia jestem, ze tak szybko zdecydowałam sie z nim na dziecko ale jak widać, czasem i po blisko dekadzie moze sie okazać, że ten facet okazał sie niewlasciwy.
Rozmawiałam dzisiaj z moją Teściową i wiecie co? Mega mnie ta kobieta motywuje. Jest naprawde mega życzliwa. Mówi do mnie córciu, mówi zebym nie robiła niczegi wbrew sobie bo de facto jej syn postapil wobec mnie paskudnie, sama nie wie czym sie kierował, ze nie myslala ze taki jest, ze przeciez mówił jej ze wkoncu poznał TĄ własciwą, ze kocha, ze dziecko chciane i troszke wystarane. W pewnym momencie chyba nawet sugerowała zebym odeszła bo to juz nigdy nie bedzie to samo.
Spytałam ją co Ona by poradziła z perspektywy 66 letniej kobiety z bagazem doswiadczen.
Odpowiedziała, że na ta chwile zachowywała by sie egoistycznie i pozwolila mu zostac zeby razem ze mna nie przesypial nocy, paprał sie w pieluchach zupkach i chorobach.
Zapytała tez czy potrzebuje pomocy finansowej czy raczej jakichs rzeczy. Powiedzialam jej żeby z synem o tym rozmawiala to powiedziala ze w tej sytuacji jesli ma komuś dać jakies pieniadze to tylko i wylacznie mnie ponieważ jesli ktokolwiek zostanie z dzieckiem po ewentualnym rozstaniu to ja nie On a pieniadze daje przecież na dziecko. Tyle szczescia w takim nieszczesciu
Czuje ze nie jestem sama. Szkoda ze niewiele mam swoich synalków ma tyle klasy by wykazać taką postawę. Moge powiedzieć, że kocham tą kobiete, pokochałam ją przez tą całą sytuację.
Spytała tez o to co ja czuje w głębi duszy. Powiedzialam, tylko tyle ze gdybym czuła ze to absolutnie koniec to juz by nie było o czym mowić a jednak sie zastanawiam wiec sprawa nie jest dla mnie taka oczywista. No kocham gościa. Co mam na to poradzić. Bylo nam dobrze razem i był dobry dla mnie. Podjal wszystkie mozliwe kroki zeby to naprawić ale ryzyko życia z kims w pewnym sensie zaburzonym to ryzyko gigantyczne. Poza tym, słuchajcie jedno jest pewne. Jesli dam mu szanse a on to spieprzy to drugiej szansy nie bedzie. Żebym nie wiem jak naiwnie teraz postapiła to drugi raz tego nie zrobie - żebym miała zyc w glebokiej depresji przez nie wiem ile czasu kolejnej szansy nie będzie. Trzeba sie szanować... poza tym bede juz miala swoją Marysie i to On wyląduje w jakims wynajętym pokoju bez swojej rodziny... nie ja. Jego całe życie zostanie sprowadzone do kilku toreb ubrań a zycie rodzinne do kilku godzin z córką bo napewno nie pełno etatowe ojcostwo. No chyba, że odejdzie bezposrednio do innej kobiety to wtedy będzie mu ciepło i wygodnie ale juz chyba nie będę sie nad tym zastanawiała. Wiem, że po porodzie chce sie skupic na dziecku i sobie, żeby wrocic do sportu i znów czuć sie WOW i nie miec sobie do zarzucenia pod tym wzgledem czegokolwiek. Jakies poczucie wlasnej wartosci trzeba miec. A jak wróce do pracy to zadbam już o swoje osobiste oszczednosci co by nie zatrzymały mnie przy nim chude finanse.
A dzisiaj moja Teściowa powiedziala mi coś fajnego czym sie z Wami podziele Kobietki moje silne:
Było pieknie i zrobiło się paskudnie choć nic na to nie wskazywało ale pamiętaj Kamilko, że to działa też w drugą strone. Dziś nic nie wskazuje na to by miało być pięknie ale szczęście potrafi zaskakiwać tak samo mocno jak nieszczęście.
Polecam Wam również jakieś filmiki motywacyjne na YT o budowaniu poczucia wlasnej wartosci, o odnajdowaniu siebie po traumatycznych przezyciach i inne takie. Mnie pomagają, co prawda tylko na chwilę bo zaraz znów wracają smutne mysli ale ta chwila poczucia siły i władzy nad wlasnym życiem jest cudowną chwilą, ktorą warto mnożyć.
Przytulam Was mocno,