Czesc dziewczyny.
Pisałam już tu kiedyś ale tyle postów temu...
Wiem, przez co przechodzicie. ... niestety jestem jedna z Was.
Mam 26 lat, 6 letniego synka. Bylam w zwiazku rok. Milosc jakiej nie poznalam chyba nigdy... mielismy brac slub, urzadzalismy mieszkanie, staralismy sie o dziecko ... i ... nie wiem co sie stalo.
Zaczal robic awantury, obrazac sie na kilka dni. Po kolejnej wyszedl a ja nie mialam sily juz przepraszac i ratowac.
Minelo 3 i pol miesiaca. Nie mialam z nim zadnego kontaktu, na ulicy gdy go mialam udawal ze mnie nie zna.
Dzis jestem w 8 miesiacu ciazy. Nie potrafie sobie poradzic z tym wszystkim. Nie wiem jak mam zyc. Probowalam z nim porozmawiac ale to nie przynioslo zadnego skutku. Nigdy nie odpisal na wiadomosc.
Nie mam juz sil, ciagle placze... nie potrafie ani przestac go kochac ani nie potrafie wyzbyc sie tej zasranej nadziei, ze to zwyczajnie koniec...
Prosze pomozcie mi jeszcze chwila i trafie do psychiatryka
Pisałam już tu kiedyś ale tyle postów temu...
Wiem, przez co przechodzicie. ... niestety jestem jedna z Was.
Mam 26 lat, 6 letniego synka. Bylam w zwiazku rok. Milosc jakiej nie poznalam chyba nigdy... mielismy brac slub, urzadzalismy mieszkanie, staralismy sie o dziecko ... i ... nie wiem co sie stalo.
Zaczal robic awantury, obrazac sie na kilka dni. Po kolejnej wyszedl a ja nie mialam sily juz przepraszac i ratowac.
Minelo 3 i pol miesiaca. Nie mialam z nim zadnego kontaktu, na ulicy gdy go mialam udawal ze mnie nie zna.
Dzis jestem w 8 miesiacu ciazy. Nie potrafie sobie poradzic z tym wszystkim. Nie wiem jak mam zyc. Probowalam z nim porozmawiac ale to nie przynioslo zadnego skutku. Nigdy nie odpisal na wiadomosc.
Nie mam juz sil, ciagle placze... nie potrafie ani przestac go kochac ani nie potrafie wyzbyc sie tej zasranej nadziei, ze to zwyczajnie koniec...
Prosze pomozcie mi jeszcze chwila i trafie do psychiatryka