Witam,
chciałam podzielić się swoim bólem. Obecnie jestem pod koniec 4 miesiąca ciąży, mój chłopak jak się właśnie okazało jednak nie dorósł do roli ojca, choć ma 29 lat i nas porzucił. Potrafię zrozumieć, że nagle przestało zależeć mu na mnie, ale nie umiem się pogodzić z faktem, że nie interesuje się w ogóle maluszkiem. Ciężko znoszę ciąże, częste wizyty w szpitalu, liczne badania, poza tym muszę pracować, ponieważ nie mam umowy o pracę, jeśli nie będę pracować nie będę miała za co żyć, zostaje mi 300 zł chorobowego z KRUS, bo tam jestem ubezpieczona, choć powinnam być w ZUS, bo pracują tyle, że na czarno
dojeżdżam do pracy ok 30 km w jedną stronę, ciężko to znoszę, a mój były nawet nie zapyta czy pomóc w jakikolwiek sposób ani o to czy z maluszkiem wszystko ok, choć deklarował, że kocha dziecko. Do tego czasu wręcz na siłę go informowałam o dziecku, co się dzieje, o badaniach, prosiłam żeby z nami chodził, coraz mniej go to interesowało, na każdą moją prośbę reagował wielką łaską jeśli ją spełniał np. podwiózł mnie gdzieś. W końcu stwierdziałam, że nie mogę dać tak sobą pomiatać przestałam go informować o dziecku i prosić o pomoc, a on ... przestał się odzywac całkowicie zrozumiałam, że chyba mu sie znudziliśmy i tylko czekał aż wreszcie dam mu spokój... Jestem załamana, zostałam sama bez pomocy, bez wsparcia finansowego z jego strony... Wcześniej był zupełnie inny zależało mu na mnie, na nas przynajmniej tak mówił, myślę, że może poznał kogoś i stwierdził, że nie ejst gotowy na rodzinę. Swoją byłą dziewczynę, też tak zbywał, bo go denerwowała, bo była wnerwiajaca, myślalam, że to prawda, ale kiedy dowiedziałam się, że zdradził ją z ich wspólną koleżanką, przestałam w to wierzyć, myślę, że spotkał mnie podobny los, tylko że będzie cierpieć jeszcze maluszek. Zastanawiam się jak odzyskać pogodę ducha i z radością patrzeć w przyszłość...