reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Samotna Matka- Samotna w ciazy?

Hej. Ja tez nie chciałam alimentów od ojca małego ale przekonała mnie do nich jego... siostra! Jak nie chcesz pomocy w wychowywaniu to zrób jak ja chcę zrobić! Załóż konto w banku i przelewaj tam pieniądze dla maleństwa. Jak dorosnie to się na pewno przydadzą ;) ja przynajmniej taki mam plan. Piękna dziś pogoda jest to może i nastrój będzie lepszy...
Aktualnie 12 tydzień i 5 dzień...
Błagam cię napisz mi że ja nie będę mieć mdłości do 12 tygodnia bo jestem w 7 a mam już serdecznie dosyć tego:szok:
To prawda dzisiaj jest przepiękna pogoda aż chce się żyć. Jednakowo taka pogoda trochę mnie przygnębia, przypominam sobie zeszłe wakacje z moim ex jak byłam szczęśliwa i bez odpowiedzialności. Beztroska... Super że masz wsparcie u siostry swojego ex faceta ale z drugiej strony być tak blisko z jego rodziną to tak jakby być blisko niego... mi byłoby ciężko to pogodzić, sama odciełam się od swojego exa żeby nie cierpieć. Z alimentami masz racje że to w końcu dla dziecka, narazie do gadalam się z nim że będzie dawał tyle ile będzie miał żeby oszczedzić sobie sądy i przepychanki tylko ciekawa jestem czy naprawdę mi pomoże czy to obiecanki.
 
reklama
Mnie od 6 męczyło i dalej męczy... ale mam nadzieje ze jeszcze tydzień czy dwa i koniec. Mój ex tez chce bez sądu dobrowolnie płacić. Ale ja wolę iść do sądu i mieć pewność że zapadnie wyrok i będzie pewne ze ma płacić bo w praktyce byłoby "aaa w tym miesiącu nie mam, dam Ci za miesiąc". No i trzeba wziąć pod uwagę ze ojciec dziecka ma obowiązek płacić dopóki dziecko się uczy. Zresztą wszystko pokaże życie. Ja sobie nie mogę pozwolić na to by kasę pompowal w swoją nową partnerkę a wiem ze ona na to liczy. Musze maleństwo prawnie zabezpieczyć. Dziś się zastanawiałam czy ja go jeszcze kocham i wiesz co? Jednocześnie go kocham i szczerze nienawidzę. Dziwne uczucie.
 
Mnie od 6 męczyło i dalej męczy... ale mam nadzieje ze jeszcze tydzień czy dwa i koniec. Mój ex tez chce bez sądu dobrowolnie płacić. Ale ja wolę iść do sądu i mieć pewność że zapadnie wyrok i będzie pewne ze ma płacić bo w praktyce byłoby "aaa w tym miesiącu nie mam, dam Ci za miesiąc". No i trzeba wziąć pod uwagę ze ojciec dziecka ma obowiązek płacić dopóki dziecko się uczy. Zresztą wszystko pokaże życie. Ja sobie nie mogę pozwolić na to by kasę pompowal w swoją nową partnerkę a wiem ze ona na to liczy. Musze maleństwo prawnie zabezpieczyć. Dziś się zastanawiałam czy ja go jeszcze kocham i wiesz co? Jednocześnie go kocham i szczerze nienawidzę. Dziwne uczucie.
Wiesz co? Jak to piszesz to poprostu jakbym siebie widziała. Mnie odkąd zostawił to taką miałam w sobie nienawiść i pewność siebie że mogłam góry przenosić. Niestety spotkałam się z nim (on próbował namówić mnie dalej na aborcje) i żal mi się zrobiło siebie, przeszłości, chwil spędzonych razem. Myślę że my kochamy...ale tylko wspomnienia. Wspomnienia dobrych chwil, tesknimy za tym jaki był wczesniej bo nie sądzę abym kochała człowieka który mnie skrzywdził. Kocham przeszłość i rozpamietuję ją codziennie jak było cudnie.
Na pocieszenie zawsze myśle o swojej znajomej która miała faceta, starała sie o dziecko razem z nim, jak zaszła w ciąże to mimo że miała faceta to przeżywała to samo co my. Z racji tego że ciąża była zagrożona musiała leżeć w domu plackiem, zero seksu przez całą ciążę. Więc przyszły tatuś który był przykladnym partnerem nagle zaczął wychodzić z domu sam, spotykać sie z kumplami, a nawet zdradzać ją. Ona biedna sama musiała liczyć na siebie. I co jej z tego było ze miała faceta jak czuła sie samotnie. Teraz przy dziecku też jej słabo pomaga, zbanktutowała jego firma i dziecko jest na jej utrzymaniu (pomagaja jej rodzice). W takich momentach myślę sobie na co mi facet ktory będzie mi tylko wadził, pierz mu skarpetki gotuj, sprzataj zajmuj sie dzieckiem ? I na przykładzie znajomej myślę że samotna dała by sobie sto razy lepiej radę niż z facetem który jest jak dziecko.
 
Część 1
Poznałam mężczyznę, który był dla mnie cudowny, dla mojego syna również. Oboje go bardzo pokochaliśmy. A on nas, jak twierdził i również udowadniał to w życiu codziennym. Było między nami magicznie, były małe gesty, które podsycały nasze uczucie i rozświetlały naszą codzienność. Kolacje przy świecach, wyjścia z moim synkiem do Kinder Parku, były kąpiele w płatkach róż i nauka syna jazdy na rowerze, było zaangażowanie w codzienny grafik, odbieranie synka z przedszkola, gotowanie(mój partner uwielbiał kucharzyć) i sprzątanie również. Generalnie robiliśmy wszystko chętnie oboje, nie trzeba było prosić się ani mnie, ani jego o nic. Jeśli jedno z nas było zmęczone, czy chore, drugie otaczało go troską i brało obowiązki na siebie. A do tego wszystkiego towarzyszył nam uśmiech, radość i zawsze patrzyliśmy na siebie z ser duchem. Nigdy się o nic nie prosiliśmy, po prostu naturalnie i z chęcią wszystkim się zajmowaliśmy. Tak rozpoczęliśmy pierwszy rozdział naszej książki…

Poznaliśmy się przez Internet, na jednym z portali randkowych. Był to dla mnie ciężki czas. Zawodowo nie układało się i na wszystko brakowało. Na początku nie umiałam mu o tym wszystkim powiedzieć, było mi najzwyczajniej głupio i wstyd.

Musiałam opłacić mieszkanie, paliwo, żyć, przede wszystkim zrobić tak, by mój syn miał to czego mu trzeba :(

A tu nagle zjawił się on, zamieszkał z nami. Nie dokładał mi się do żadnych opłat mieszkaniowych, choć owszem kupował do domu jedzenie, co zresztą i ja również robiłam. Kiedy go odwoziłam do pracy autem, ponieważ on nie ma prawa jazdy, nigdy nie zaproponował, że dorzuci się do paliwa. Choć wiedział, jak mam ciężko, ponieważ po jakimś czasie nie wytrzymałam i mu powiedziałam, że to dla mnie bardzo niekorzystny czas, jeśli chodzi o finanse.

Po 5 miesiącach …

Zniknął, wziął swoje rzeczy i odszedł… powiedział tylko, że jest potworem i będzie nas krzywdził i musi odejść :( chciałam z nim porozmawiać, ale niestety nie dał mi takiej możliwości, nie chciał słuchać, uciekł.

To była dla mnie taka tragedia, że nie umiałam się poskładać w jeden kawałek. Przecież jak? Było cudownie, magicznie, o co chodzi, dlaczego, co się stało?

Nie potrafiłam przestać zadawać sobie pytań. Obwiniałam się, że może to kwestia mojego wykształcenia (ja licencjat, on doktor), może to kwestia przepaści intelektualnej(był bardzo elokwentny, miał ogromną wiedzę, choć ja głupia nie jestem), może to kwestia mojej sytuacji finansowej, choć uwierzcie mi, robiłam wszystko żeby wiązać koniec z końcem i przypominam Wam, że nie dołożył mi się do życia ani razu, prócz tych zakupów raz na kilka dni, a z nami mieszkał i korzystał ze wszystkiego.

Przeżyłam to rozstanie bardzo, mój synek także.

Kiedy mijał 4 miesiąc od jego ucieczki, ja już dochodziłam do siebie, nagle na książkotwarzy zaczął się uaktywniać, tu polubił zdjęcie, tu napisał - co słychać?… ja bardzo zakochana i zafascynowana jego mądrością i magią, oczywiście byłam bardzo otwarta na jego osobę, pomimo przeżyć, które mi zafundował.

cdn
 
Część 2
Jeszcze najważniejsza rzecz, postanowiłam ją opisać osobno. Od samego początku dochodziły do mnie sygnały, że jest coś nie tak w relacji mojego partnera z jego rodziną: Tato jego jest alkoholikiem i nie utrzymują kontaktu od 10 lat, wygonili go z domu, podczas gdy robił kolejną awanturę bijąc ich i matkę, mama bardzo wymagająca, np. syn ma przejechać przez całe miasto tramwajem i autobusem w godzinach szczytu, co zajmie mu około 1 do 1,5 h i kupić jej papier toaletowy, bo przecież jej nie wypada chodzić z papierem po ulicy, zaznaczam że nie była chora i z pieskiem 4 razy dziennie chodzi na spacery. Co początkowo robił.

Wymagała odwiedzin co 2-3 dni, nie patrząc na plany swoich synów, a kiedy się nie pojawią słyszą, czym ona sobie zasłużyła na takie złe traktowanie, że ona już taka stara i głupia, ze poświęciła całe swoje życie dla nich, że ojciec chlał, a ona była z nimi, że ich broniła itd. Generalnie budowanie poczucia winy przy każdej nadarzającej się okazji.

Mój partner początkowo nie mówił mi oczywiście o tych problemach w domu, natomiast ja już to wyczuwałam, np. spędziliśmy ze sobą cudowny dzień, cudowną noc, nagle on w nocy (jeszcze ze mną nie mieszkając, na samym początku, zaznaczam że ma 36 lat) wstawał z łóżka, puszczał z objęć i mówił, że musi wracać do domu.

Nie było to łatwe do przeżycia, było to zastanawiające. Jeśli mnie coś intryguje, zastanawia to zaczynam pytać, drążyć temat. Niestety w odpowiedzi same kłamstwa, robił to tak, że to ja czułam się winna, że w ogóle pytam. Nie zapomnijcie, że dodatkowo był bardzo mądrym, oczytanym i wykształconym człowiekiem, więc pięknie potrafił koloryzować, wymyślać. Skierowywał rozmowę na inny tor. Początkowo oczywiście tego nie zauważałam, natomiast później, z biegiem czasu zaczęło mi się układać to wszystko w jedną całość.

No i kiedy zaczął się ze mną kontaktować, byłam w siódmym niebie. Dla mnie jasne było to, że ja pragnę do niego wrócić. Ze ja go po prostu kocham. Ciągle rozpamiętując jaki był dla mnie i mojego synka cudowny, jaki cudowny był mój syn przy nim, chciałam aby właśnie przy takim mężczyźnie się wychowywał. A ja czułam się 100 % kobietą i fajna mamą. Czegoż chcieć więcej.

W między czasie, kiedy byliśmy osobno, stanęłam na nogi, znalazłam pracę, która przynosiła fajne dochody, rozwinęłam swoją firmę i kupiłam extra autko. Odeszła nędza:)

Az tu nagle zjawił się on, wow ale super!! W końcu moje puzzle się ułożą..

Spotkaliśmy się, przeprosił bez większych tłumaczeń, aczkolwiek mówił, że potrzebował tego czasu, aby przeanalizować, przewartościować i zrozumieć siebie, swoje pragnienia itd. i że chce spróbować jeszcze raz. Że wiele się zmieniło i teraz jest gotowy.

No cóż, wyobrażacie sobie, jak mogłam zareagować. Tak rozpoczęliśmy ponownie budować nasze cudowne życie. Początkowo spotkania w kawiarni, na mieście, na spacer, kino. Ale codzienność spowodowała, że czasu nie było tak dużo, więc znów wspólne noce, później zamieszkaliśmy ze sobą ponownie, mój synek był bardzo szczęśliwy, a ja rozkwitałam jako kobieta. Mój partner też wykazywał oznaki, że wiele się zmieniło.

Czas pokazywał, że z dnia na dzień było miedzy nami coraz cudowniej, rozmawialiśmy, nadal darzyliśmy się ogromną troską, uśmiechem… zauważyłam u siebie, że nie potrafię bezgranicznie zaufać mojemu partnerowi, o czym oczywiście jemu wprost komunikowałam. On mówił, że to rozumie, że ja potrzebuję więcej czasu, że ze spokojem.

Po 3 miesiącach wspólnego mieszkania to ja dodałam mu otuchy, abyśmy spotkali się z jego mamą, która - jak doskonale o tym wiedziałam - nie toleruje naszego związku, nie jest optymistycznie nastawiona do mojej osoby. Co nas bardzo pozytywnie zaskoczyło, spotkanie było nawet przyjemne. Kiedy wracaliśmy ze spotkania, partner podziękował mi, za to jaka jestem cudowna, że byłam dla jego mamy, pomimo wszystko bardzo miła i generalnie, że odbyło się to spotkanie ze smakiem. Ucieszyłam się, pomyślałam… może w końcu coś się zmieniło, może po naszym rozstaniu i ponownym zejściu zobaczyła, że ja naprawdę jestem bardzo ważna dla jej syna. A on zrozumiał, że sam tworzy problem i nie ma co się spinać.

Zycie sobie płynęło, a my codziennie tworzyliśmy nową historię… :)

Od początku, od samego naszego poznania rozmawialiśmy o dzieciach, tak naturalnie badając siebie wzajemnie, swoje pragnienia wobec życia, wobec rodziny itd. Oboje pragnęliśmy tego samego, pragnęliśmy w przyszłości dzidzi. W sumie po półtorej roku zdecydowaliśmy się na nasze upragnione Maleństwo. Partner miał 36 lat, ja 33. Nie chcieliśmy dłużej czekać, wszystko było takie piękne między nami, byliśmy przecież zgodni, żyliśmy cudownie, spełnialiśmy nasze wzajemne oczekiwania. Było kilka spraw, jak w każdej relacji, które warto było by przepracować(seks: partner nie zawsze dawał mi spełnienie), ale mieliśmy przecież na to całe życie.
cdn
 
Ostatnia edycja:
Część 3
Po 3 miesiącach starania się o dzidzię, udało się :)

Zaszliśmy w ciążę :)

Ależ to była radość i strach jednocześnie. W mojej głowie od razu plany, zmiana mieszkania, dodatkowe ubezpieczenie… kiedy pytałam jego - tak samo, momentalnie w głowie organizacja naszego nowego wspaniałego wspólnego życia. No ale trzeba było wrócić do rzeczywistości i wyjść do pracy :)

Kiedy wróciłam do domku popołudniu, spodziewałam się, że on już będzie, że porozmawiamy, że przeżyjemy wspólnie tę cudowną nowinę o nadejściu nowego maleńkiego życia :) ale wrócił dopiero późnym wieczorem, usiadł i oznajmił, że był u mamy, spacerował z psem, myślał, spał, najadł się i dlatego nie odezwał się do mnie przez cały dzień. Powiedział, że jest przerażony, na co ja - że również i to normalna sprawa, mówił że on się chyba nie nadaje na to by być ojcem i zaczęły się schody.

W ogromnym smutku i bezradności poszliśmy spać. Rano zrobiłam kolejny test, który potwierdził ciążę. Później wyszedł do pracy. Nie wrócił na noc, stwierdził, że musi spać u mamy i sobie przemyśleć. Oh jak ja wtedy cierpiałam, strasznie. Wrócił następnego dnia późnym popołudniem i oznajmił, że musi od nas odejść, ponieważ będzie nas wyniszczał, nie pomoże nam, że będę miała troje dzieci, że on nie da rady być tatą. Wyszedł, nie chciał mnie słuchać, płakałam, denerwowałam się, mówiłam jak to jest możliwe? Przecież mieliśmy cudowne, dla mnie wymarzone życie, bogatą codzienność. Ech… to wszystko nie miało spójności. Pomyślałam, przestraszył się i miałam nadzieję że wróci, rzeczywiście wrócił po kilku godzinach i padł na kolana, przeprosił, wręczył kwiaty i wyznał miłość mnie, dzieciom. Poczułam ulgę, chciałam rozmawiać, dowiedzieć się co on myśli, czego się boi, co czuje, jak się czuje?

Przeciągał, mówił że prosi o czas, że tego potrzebuje, przeprosił ponownie za swoje niedojrzałe zachowanie. Kochaliśmy się, on doznał spełnienia, ja niestety nie i usłyszałam głośne chrapanie. Kiedy usnął podkusiło mnie, by spojrzeć w jego prywatne zapiski na słynnym portalu internetowym, to co zobaczyłam, to co przeczytałam. Oh jak mi się zrobiło przykro. Rozpłakałam się, trzęsłam się, a nerwy spowodowały silny ucisk w klatce piersiowej.

Byłam wściekła na siebie, ponieważ wiedziałam , że tak się nie robi, a z drugiej strony wdzięczna, bo zobaczyłam jego prawdziwą twarz. Dowiedziałam się czegoś, czego nigdy sam by mi nie powiedział.

To były zapiski z czasu kiedy uciekł ode mnie wtedy, po raz pierwszy do kilku osób do kumpli, jak i obcej jak się później dowiedziałam kobiety.

Czytałam… to wszystko było o mnie oczywiście.

Mój partner czuje się przy mnie jak niania z bankomatem na plecach. Przy czym wspominałam już Wam wcześniej, że nie dokładał się ani do paliwa, ani do mieszkania, jedyne co to te zakupy 2 razy w tygodniu może. Pomimo, że miałam ciężki czas od samego początku, dopiero później jakoś mi się poukładało w życiu zawodowym.

Później, że ja traktuję swoja pracę (sprzątaczki) jako walne zgromadzenie akcjonariuszy Orlenu.

Dalej, że on poświęca mojemu synkowi więcej czasu, niż ja.

Jeszcze, że ja żyję z dnia na dzień, w sensie że jakoś to będzie.

I oczywiście, że kiedy uciekł ode mnie i synka, to że pewnie znów uczepię się jakiejś gałęzi.

Nie wierzyłam w to co zobaczyłam, naprawdę, nie potrafiłam w to uwierzyć, pomimo że było tam czarne na białym napisane. Płakałam całą noc, on spał. Obudziłam go nad ranem i powiedziałam o wszystkim, powiedziałam jak się czuję, co przeżywam i zapytałam dlaczego, jak mogłeś tak pisać o mnie, tym ludziom, tym ludziom z którymi w ogóle nie masz żadnego kontaktu?

Na co uzyskałam fatalną dla mnie odpowiedź: wtedy się tak czułem. Kiedy powiedziałam, ale jak to możliwe i wyrzygałam mu o rachunkach za paliwo za mieszkanie, nie zmienił zdania, nadal twierdził że on się tak czuł i że miał do tego prawo.

Masakra. Oczywiście co zrobił, wyszedł! Zostawiając mnie samą z dzieckiem w realu i dzidzią w brzuchu.

Potem było już coraz gorzej, w związku z tym, że nie byłam w stanie rozmawiać z nim bez emocji, postanowiłam, że odwiozę synka do jego taty i musimy coś postanowić i porozmawiać. Tak też zrobiłam, zapłakana, w nerwach zawiozłam synka i wróciłam do domu. Mój partner wrócił po kilku godzinach.
cdn
 
Część 4
Zapomniałam dodać, że za każdym razem kiedy wracał przez te kilka ostatnich dni, był pod wpływem alkoholu i zmęczony. Nie chciał rozmawiać, tylko spać. Tłumaczył się, że był sam w barze i wypił kilka piw, żeby móc pomyśleć.

A ja przecież byłam pełna pytań, pełna oczekiwań, niech coś powie, niech coś się wyjaśni. O co jemu chodzi? Gdzie jest tak naprawdę problem.

W między czasie, podczas którejś z tych ostatnich rozmów, oznajmił mi, że jego mama mówi o mnie z pogardą za każdym razem kiedy ją odwiedza, mówi również, że on wychowuje nie swojego Szczeniaka. Strasznie mnie to zabolało. A jeszcze bardziej, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że on to toleruje i nic nie potrafi z tym zrobić, jeździł tam po kryjomu, aby – jak twierdził- nie robić mi przykrości. Widziałam wzajemne smsy z jego mamą: Kocham Cię i czuwam nad Tobą. Ale to wszystko mi się nie składało, mówię no jak, przecież za każdym razem, kiedy od niej wraca mówi, jak mu było tam źle, jak o mnie brzydko się wyraża, a tu takie czułości. To też powiedział mi, już po wszystkim, w tym tygodniu kiedy wiedzieliśmy o ciąży. Oczywiście nie potrafił tego zjawiska wyjaśnić, twierdził że on nie potrafi tego zmienić.

Jeszcze jedna kwestia: oznajmił mi, że spotkał się ze swoim bratem, by poinformować go o tym, że będzie wujkiem. Przyszedł do domu( po piwach ), usiadł ze łzami w oczach i spytał: Kochanie co mam zrobić, by poprawić relacje z bratem, ja choć już po tym wszystkim bez siły zupełnie, bez energii, z bólem głowy, z wielkim chaosem: pytam dlaczego? Co się stało?

On mi na to odpowiada, że kiedy oznajmił bratu o ciąży, on odpowiedział mu „ i co to zmienia?", powiedział jemu także, że ja go ubezwłasnowolniłam. Pytam co on na to mu odpowiedział, a on na to że nic, że nie potrafił nic odpowiedzieć w takiej sytuacji bratu. Oj tak, zrobiło mi się po raz kolejny bardzo przykro i słabo, naprawdę to był kolejny cios w tej całej sytuacji.

No dobrze, kiedy już wrócił późnym wieczorem, było chyba około 22:30, mój synek był u taty, mieliśmy czas i warunki do rozmowy.

Wtedy powiedział mnóstwo dziwnych rzeczy, dziwnych i bolesnych. Nie za bardzo potrafiłam to zrozumieć: Wypomniał mi, że był ze mną w mieszkaniu po zmarłej babci i że pomagał mi i mojej rodzinie posprzątać to mieszkanie, bo trzeba było je jak najprędzej zdać do administracji. Zadał mi pytanie w związku z tym, czy ja kiedykolwiek pomyślałam jak on się wtedy czuł? Zrobiłam wielkie oczy i odpowiedziałam szczerze, że nie, że to był dla mnie bardzo trudny czas (byłam bardzo blisko z moją babcią). Że najzwyczajniej w świecie potrzebowałam jego osoby przy moim boku, ze mną.

Aczkolwiek sam jednoznacznie nie potrafił mi wyjaśnić jak on się wtedy czuł, tylko mówił: widzisz? Mamy 2 różne światy. Chciał chyba powiedzieć mi, jak bardzo siebie nie pasujemy. A ja z kolei myślałam, człowieku robisz problem z niczego, mamy dzidzię, trzeba to poukładać i popracować nad komunikacją i wszystko się uda jeszcze rozwiązać.

Wypomniał mi, że miesiąc wcześniej musiał za mną czekać 45 minut u kosmetyczki, bo akurat jechaliśmy w tamtym kierunku w dalszą podróż. Na co mówię, Kochanie!! Dlaczego po prostu nie powiedziałeś mi, że nie chcesz jechać ze mną, że to dla Ciebie taaaaki wielki problem, a teraz kiedy ja nie mam już na nic wpływu, wypominasz? Stwierdził, że to moja wina, bo to ja powinnam się domyślić.

Wypomniał mi, że miałam pewną ilość partnerów życiowych i on jednak nie może tego znieść, przy czym sam pochwalił mi się o swoich doświadczeniach, nie małych. Kiedy mu to wypomniałam, oznajmił że jest pewna różnica i jest nią mój syn. A później powiedział, że te kobiety to była najzwyklejsza ściema, byłam już strasznie zawiedziona, tym wszystkim, tymi informacjami, tym innym NIM. Nadal trudno było w to uwierzyć.

Powiedział mi, że się dusi w tej relacji, że nie potrafi mi mówić na bieżąco, że coś jest nie tak, że jest mu źle, że z czymś się najzwyczajniej w świecie nie zgadza, nie stawiał barier. Ponieważ boi się, jak ja się wtedy mogę poczuć. Że może mnie zranić. Co jest bzdurą jak dla mnie, bo czy pomyślał o moim samopoczucie teraz. A po miesiącu czy dwóch wygarnął wszystko, wszystko o czym nie miałam bladego pojęcia do tej pory.

Nie miałam sił, ponieważ to wszystko mnie przerosło, kłóciło się ze mną, nie mogłam się z nim zgodzić. Wszystko było nie tak, kurcze a gdzie ta spójność?

Płakałam, pytałam jak to możliwe… ale to nie był koniec. Oznajmił mi że trzeba przerwać ciążę. Zapytałam jak on tak może mówić, przecież to jest dziecko, byłam już w 8 tygodniu. On na to, że z punktu medycznego to nie jest jeszcze dziecko, a on nie jest gotowy by być ojcem.

Mówiłam sobie, co to za Potwór, nie dowierzałam. Jednak on ciągnął dalej. Obwiniał mnie za to swoje duszenie się, później siebie i tak na przemian, sam chyba nie wiedział co się z nim dzieje. Prosił, bym nie pozwoliła mu uciec, odejść, żebym mu pomogła. Ale jemu się nie dało pomóc. Nie potrafił odpowiadać na moje pytania, wychodził na papierosa co chwilę, wracał po dłuższym czasie. JA siedziałam, płakałam, byłam zawiedziona, pełna strachu. Próbowałam do niego mówić, ale on i tak postawił wokół siebie ogromny twardy wysoki mur.

Usnęliśmy, a następnego dnia była wielka sobota. Oznajmił mi, że on wie że powinien być na jutrzejszym śniadaniu z nami, ale on jednak chce jechać do mamy. Nie miałam siły go zatrzymywać, powiedział że wróci za kilka dni i tak nie ma go do dziś, minęły 3 tygodnie.

Te 3 tygodnie były paskudne, pełne cierpienia, płaczu, rozmów z bliskimi osobami, psychologiem. Staram się robić swoje, pomimo, że boli mnie fakt, że moje samopoczucie (wymioty, ucisk na kręgosłup = bardzo silny ból), te wszystkie nerwy, nie dodają mi otuchy i siły. Czuję się bezradna, bezsilna, zawiedziona, oszukana, często przez najbliższych niezrozumiana i oceniana. Wiem czego muszę się wystrzegać i jakich osób unikać na ten moment (zamiast pomóc, jeszcze bardziej ściągają mnie w dół, mówiąc jakiego mam pecha, jak źle trafiłam, jak mogłam być taka ślepa), wiem że mam dużo siły, ale jestem bardzo pokaleczona. Mdłości na szczęście minęły, czuję się obecnie troszkę lepiej. Stoi przede mną wiele wyzwań, wiele ciężkich chwil, ale nie poddam się, urodzę to dziecko.

Choć nie czuję się w pełni szczęśliwą przyszłą mamą po raz drugi. Pamiętam pierwszą ciążę, pomimo że nie była przyjemna, ponieważ wymiotowałam do 5ca, schudłam 12 kg i byłam wyczerpana, to od początku bardzo kochałam to dziecko w brzuszku. Tym razem jest inaczej, aczkolwiek wierzę, że ta miłość i wrażliwość przyjdzie z czasem, muszę sobie dać przestrzeń, aby móc to przeżyć.

Byłam nie raz pod jego domem, wiem że tam jest. Wiem, że jego rodzina twierdzi, że go ubezwłasnowolniłam, wiem również że nie miałam nigdy i nie mam na tę sytuację żadnego wpływu. To jego decyzja. Zostawił nas, zostawił swoje dziecko, zostawił moje dziecko, zostawił siebie tak naprawdę. Wiem, że albo znów chodzi po znajomych i nieznajomych i opowiada, jak to ja go skrzywdziłam albo też siedzi w domu bardzo samotny.

Psycholog mi bardzo pomaga, tłumaczy mi, na czym polega syndrom nieodciętej pępowiny u mojego partnera. Wszystko się układa, wszystko się potwierdza, wszystko ma sens.

Dla mnie tak czy owak bolesna jest myśl, że wspólnie podejmowaliśmy decyzję tak ważną, tak istotną w naszym wspólnym życiu, a on tak postąpił, tak oszukał, tak zostawił. Ponoszę ogromne konsekwencje jego bezmyślnej decyzji. Teraz muszę już zadbać o ty, by za 3 miesiące, kiedy nie będę już mogła skakać i tańczyć, ponieważ taki właśnie mam zawód, jakoś finansowo móc sobie z dwójką dzieci poradzić. Jestem z tym sama, a przy życiu trzyma mnie mój synek i ludzie dobrego serca. Są tacy na szczęście :)
Koniec
 
Cześć dziewczyny !
Brak mi słów jak czytam to co opisujecie...
skąd się biorą tak nieodpowiedzialni faceci...
dawno tutaj nie zaglądałam ciężko jest mi też cokolwiek napisać bo moja sytuacja też nie najlepiej wygląda ciągle pod górkę
Zapytam tylko jak sie czujecie ?

w4sqyx8doyxshkhm.png
 
reklama
Witam wszystkie samotne mamy. Ja jestem w 4 miesiacy ciazy i opowiem Wam moja historie. We wrzesniu tego roku poznalam ojca dziecka po miesiacu zamieszkalismy razem i bylo cudownie kwiaty czule slowka , spacery, wypady nad morze, wspolne gotowanie itp. Zakochalismy sie szybko i to bardzo. dodam ze moj partner jest ode mnie cztery lata starszy i jest juz po rozwodzie i ma juz 6 letnia corke. Wczesniej nie sadzilam ze zwiaze sie z kims kto ma dziecko , ale milosc nie wybiera. Pomyslalam ze to zaakceptuje i bylo wszystko ok, ale ciagle widywanie z byla zona , spotykanie dla dobra dziecka bardzo mnie stresowalo. Zaczal mnie oklamywac i ukrywac prawde. Twierdząc ze bylabym zla. Sytuacja jest o tyle trudna ze ona ma pelne prawa do swojej corki , a wychowuja ja byli tesciowie bo on i jego byla pracuja zagranica. Zawsze powtarzal ze jak tylko bedzie mogl zjechac do Polski to bardzo szybko bedzie chcial miec drugie dziecko zeby moc stworzyc kompletna rodzine tez jego corce. Po pol roku mieszkania podczas seksu mielismy maly wypadek ktory mogl zakonczyc sie ciaza. On zaproponowal tabletke dzien po ja bylam oburzona pomyslalam ze lekarz mi mowil ze w przyszlosci moge miec problemy z zajsciem w ciaze wiec pomyslalam ze jak zajde w ciaze to bedzie znak i zeby bog zadecydowal. No i oczywscie zaszlam w ciaze dowiedzialam sie w 2 tygodniu. On wpadl w panike ciagle powtarzal co z jego corka co on jej powie jak ona sie poczuje, q moje uczucie wogole go nie interesowaly wogole . Czulam sie podle ciagle sie kłóciliśmy ciagle przez niego plakalam. Przes przypadek zobaczyłam jego wiadomosci na fb jak umawia sie z jakas laska i co on na to? Wyrzucil mi moje rzeczy i kazal mi sie wyprowadzac , bo naruszam jego prywatnosc oczywiscie on byl nie winny. Będac zagranica nie mialam gdzie pojsc spakowalam sie i pojechalam do kolezanki 80 km od domu i myslalam zeby wrocic do Polski, ale on przyjechal po mnie przepraszal i glupia wybaczylam. To byla kolezanka u ktorej tez pracowalam i niestety jak dowiedziala sie ze jestem w ciazy pozbawila mnie pracy. Zostalam bez srodkow do zycia , ale on zapewnial ze sobie jakos poradzimy cos znajdziemy. On tu bardzo dobrze zarabia, ale ma mnostwo dlugow i na nic go nie stac, trwoni strasznie pieniadze. Zaczal mi ublizac ze musi kupować sam jedzenie, bo ja nie pracuje ze on dlugo tak nie pociągnie. Zalowal na wszystko kupowal niezbedne minimum , o.zachciankach w ciazy czu zdrowym odzywianiu nie ma mowy. Udało mi sie załapać do dorywczej pracy na miesiac oczywiscie od razu sie rzucal ze mam do wszystkiego sie dokladac i teraz ja mam za wszystko placic bo pracuje. Przed swoja corka ukrywa moja ciaze ze wszystkim skarży sie mamie nawet z tym ze powiedzialam ze nie podoba mi sie ze bedzie remontowal bylej dom. Ciagle mi powtarza ze jak mi sie nie podoba to droga wolna on bedzie placil alimenty max 500 zl przy jego zarobkach okolo 12000 zl smiech na sali. Postanowilam wrocic do kraju i wychowywac sama dziecko bedzie ciężko bez pieniędzy i mieszkajac z rodzicami. On mowi ze jak pojde do sadu to mnie załatwi bo zagranica pracowalam nie legalnie. Nie wiem czy powinnam mu dac szanse na wychowywanie dziecka jak mowie ze dziecko bedzie mialo moje nazwisko to on mowi ze sie na to nigdy nie zgodzi. Ciagle lapie go na klamstawach ostatnio jak byl pijany brał tabletki nasenne jak to zobaczylam to tak mi wykrecil rece az sie poplaklam...
 
Do góry