reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Samotna Matka- Samotna w ciazy?

Luna i jaka decyzja? Wiesz czujesz że chcesz spróbować, czujesz że już nie chcesz z nim być na siłę w imię dobra dziecka to raczej i tak nie wyjdzie. A może dziecko was bardzo zbliży? Może zostaw decyzję do po urodzeniu. :-)
 
reklama
On bardzo naciska na przeprowadzke już teraz. Jest w trakcie szukania nam mieszkania. Ja mówiłam jemu że to chyba nie ma sensu, że teŻ chcę się czuć kochana, chcę być szczęśliwa. On twierdzi że wszystko się zmieni i on chcę się zmienić. Powiedział, że nie wyobraża sobie żeby ktoś inny przewijal i myl jego dziecko. W zasadzie do stracenia nie mam nic, jeśli stwierdze, że nie jest tak jak powinno, że nie czuję się z nim dobrze to zawsze mam gdzie wracać. Dziecko i tak do 2-3 latek nie będzie pamietalo. A jeśli nie spróbuję to mogę sobie później pluć w twarz że nie spróbowałam a może faktycznie było by fajnie. Póki co jesteśmy na czysto koleżeńskie relacjach. Bez calowanek i przytulanek. Sporo czasu minie zanim dojdziemy do tego etapu. Za dużo było złego. Na to potrzeba czasu. Póki co poznajemy się na nowo. Dziś byliśmy na spacerZe do ZUS u a wieczorem obejrZeliśmy film. On leżał na jednym końcu łóżka ja na drugim. Po filmie poszedł do siebie. Nie ciupciamy jak zakochane ptaszki, nie wpatrujemy się sobie w oczka, nie trzymamy się za rączki. Ja wiem że on mnie nie kocha i sama też nie jestem już pewna swoich uczuć Ale jeśli wykazuje chęć by to zmienić to może warto spróbować. Może wspólne mieszkanie, spędzanie razem czasu, urządzanie pokoju dla dziecka i zajmowanie się dzieckiem nas zbliży do siebie może na tyle że poczujemy do siebie to co kiedyś a może się znienawidzimy. Tego nie wiem ja ani on ani nikt inny. A jeśli nie spróbujemy to nigdy się nie dowiemy.
 
Witam Dziewczyny, piszę bo mam nadzieje że coś mi poradzicie, nie wiem co robić :( otóż jestem w 6 miesiącu ciąży, prawie 2 miesiące temu zostawił mnie mój partner który na codzień mieszka w Hamburgu. Byliśmy w sobie bardzo zakochani, póżniej dowiedzieliśmy się że będziemy mieli dziecko, oczywiście była propozycja z jego strony czy nie chciałabym usunąć, jednak ja od razu odmówiłam a on powiedział że i tak przy mnie będzie i że damy radę, Przyjechał do mnie na święta BN i Sylwestra było cudownie, wszyscy się cieszyli naszym szczęściem bo naprawde byliśmy w siebie zapatrzen, zaplanowaliśmy że przeprowadzę się do niego w lipcu (mam pracę plus studia)i. Wrócił do Hamburga (z pochodzenia jest Niemcem), dzwonił codziennie, póżniej ja do niego poleciałam na dwa tyg (było ok, ale bez szału) przedstawił mnie swojej rodzinie, znajomym, powiedział o dziecku. Póżniej przyjechał do mnie dwa tyg póżniej na weekend, który był cudowny. Ale po tym weekendzie wrócił do siebie i zadzwonił do mnie w ten sam dzień mówiąc że nie ma dla mnie wystarczających uczuć i on sobie nie wyobaża żebysmy razem zamieszkali ... Świat mi się w jednym momencie załamał, plakałam na zmianę wymiotując... On dzwonił, ale nie chciał wrócić... Nie odbierałam przez 3 tyg tel, po czym wreszcie zaczęliśmy rozmawiać, teoretycznie dogadaliśmy się że w "przyjacielski" sposób wychowamy dziecko... Kupiłam wózek i poprosiłam go aby się dołożył (od początku ciąży nie dał na dziecko ani złotówki nawet na wizytę ug nic a nic) bo ciężko mi finansowo, po czym on powiedział że nie, gdyż wszystko mam z nim konsultować :( powiedziałam mu że jest bezczelny itd żeby w takim razie spier... i znowu się nie odzywałam... po 2 tyg temu poprosił o spokojną rozmowę na którą się zgodziłam, rozmawialiśmy przez 2h i było ok, pomimo że nie dogadaliśmy się pod wzgl związku ... ale w przyjażni mieliśmy wychowywać dziecko.. na urodziny wyslał mi bukiet kwiatów, i tak pięknie było że stwierdziłam że dam mu szanse abyśmy zaczęli od nowa, na co on powiedział prosto z mostu bez zastanowienia że nie ... ok, stwierdziłam że nie będę nikogo zmuszać. W wielkanoc siedziałam sama w domu (nie mam kontaktu ze swoja rodziną), chora z gorączką i on o tym wiedział i zamiast przyjechać to siedział z rodziną (matka, siostra) po czym poszedl z kolegami na imprezę a na drugi dzień na mecz... kiedy mu powiedziałam że mi bardzo przykro że tak się zachował powiedział: "sorry ale ty nie jestes moją rodziną"... popłakałam się znowu bo w Boze Narodzenie byłam jego rodziną??!!! poza tym będziemy mieli dziecko... :( wieczorem okazało się że jego ex pisze do mnie wiadomości z pogrózkami i wiele niemiłych rzeczy co mu powiedziałam ale on nie chciał w to uwierzyć (pomimo że ona ma 22 lata i wczesniej też pisała i proponowała kasę na skrobankę, mysląc że jestem tępą bidną Polką która złapała jej ex chłopa na dziecko...) bo stwierdził że ona go przeprosiła i on nadal ma z nią kontakt co mnie zbulwersowało dramatycznie, oczywiście kłótnia niesamowita i płacz... i powiedziałam mu że nie chcę go widzieć, nie chce mieć z nim kontaktu, że jedyne co przez niego mam to nerwy (dwa razy wylądowałam przez niego w szpitalu, wiedział o tym i nie przyjechał...) bo nie mam ani wsparcia psychicznego ani finansowego( a stać go bo jest dosyć majętną osobą) ... na co on powiedział że ja jestem nienormlana i koniec kontaktu, nie chce też więcej ze mną rozmawiać... facet który ma 32 lata nie walczy o mnie o dziecko... spieprzył w taki sposób... a ja jestem załamana, mam 28 lat dobrą sytuację materialną ale psychicznie jestem rozbita na kawałki... płaczę codziennie, codziennie zastanawiam się czy napisać do niego po raz kolejny łudzę się że może mu się odwróci w głowie... a najgorszy jest fakt że ja potrafiłam się poświecic i miałam chęć zacząć wszystko od nowa po tym co mi zrobił a on nie... świat mi się załamał dosłownie, płaczę codziennie, gdyby nie znajomi to chyba bym w psychiatryku wylądowała... dziewczyny co ja mam robić?? Czemu akurat mi się to przytrafiło??
 
margeritaa czemu akurat Tobie się to przytrafiło? Akurat przytrafiło Ci się szczęście ;-) Po pierwsze dlatego, że będziesz mieć swoje maleństwo, a po drugie dlatego, że nie będziesz tkwić w pseudozwiązu, tylko masz szansę na poukładanie sobie swojego życia po swojemu. Nie miej nadziei i nie licz na niego, bo to chyba najgorsze, co możesz robić. Wiem, że ciężko, ale spróbuj przestawić swój sposób myślenia... jeśli zaczynasz rozmyślać, zaczynają się łzy, to spróbuj zamienić to na motywację. Zastanów się, jak by to wyglądało później, za pół roku, rok? Nie wydaje Ci się, że lepiej, że odszedł teraz, niż miałby to zrobić, kiedy dziecko byłoby już na świecie? Właśnie, więc dobrze się stało. Byłaś dwa razy w szpitalu, wiedział o tym i co? I nic, więc nie zasługuje na Twoje łzy. To raz, a dwa, nie jest powiedziane, że po prostu nie ogarnia sytuacji i nie zmieni mu się później, kiedy już dziecko będzie na świecie, tylko tutaj w moim przekonaniu też nie ma litości, bo on może nie ogarnąć, a Ty zostajesz ze wszystkim sama. Wniosek? :-) Jeśli łzy Ci pomagają, to płacz, ale dla oczyszczenia, a nie za nim.
Wiele z dziewczyn, które tutaj pisały, jest w nowych związkach, powychodziły za mąż, mają kolejne dzieci. Jesteś jeszcze młoda i całe życie przed Tobą, więc koniec rozpaczania, bo Twoja dzidzia szczęśliwsza przez to nie jest. Trzeba się spiąć i jakoś to życie powoli układać :-)
 
Czesc dziewczyny. Jestem tu nowa czytam ten wątek i nie wierze. Do tej pory myślałam że takie rzeczy tylko na filmach się dzieją, że mój przypadek jest jakiś wyjątkowy ... a jednak. Jestem już po 35 roku życiam , od 10 lat mieszkam w Anglii tu tez poznałam faceta z którym żyje mieszkam od 4 lat. Niestety on jest już po swoich przejściach ma też dziecko z poprzedniego związku ( jezeli można to tak nazwać, krótko mówiąc ledwo przyjechał i mu się trafiło ale chcąc nie chcąc żył z nimi przez chyba 2 lata. ) W każdym razie jego dziecko często u nas jest nawet bardzo był czas że nocował u nas w każdy weekend w który to głównie ja się nim zajmowałam. Po 2 latach zapragneliśmy mieć wspólne dziecko... nie obyło się bezproblemowo. Ja mam PCOs , on tez miał chwilowe problemy. Chodziłam do kliniki przez jakieś ponad rok ... ale po tym czasie straciłam już nadzieję , zamknęłam się w sobie, przestalam tak bardzo zajmować się jego dzieckiem po prostu nie byłam gotowa pychicznie na to. Nie oznacza to że jakoś specjalnie go odsunełam czy coś takiego poprostu dałam większe pole do popisu tatusiowi a sama musiałam się zająć sobą i zrobić ze sobą porządek. no i już to mu się nie spodobało ...bo jak to siedziałam z nim pisałam liczyłam a teraz nie itd. Pierwsze były wtedy nieprzyjemne sytuacje które dały mi do zrozumienia gdzie tak na prawdę jest moje miejsce. I wtedy zaszłam niespodziewanie w ciąże. Szok , niedowierzanie ale tylko z mojej strony ..... radość ogromna. jestem teraz w 17 tygodniu. Czuję że jestem z tym sama... sama oglądam wózki , sama oglądam łóżeczka , on ogląda ale to co ma kupić swojemu dziecku ale temu pierworodnemu. Pytam go czy odkłada ze mną na wyprawkę do specjalnie zalożonej skarbonki ... nie. Traktuje mnie bardzo źle , kilka razy już słyszałam.... nigdy nie będziemy razem i że droga wolna , kiedy się wyprowadzam, że on jednak nie chciał tego dziecka itp. ... Gdybym miała gdzie pójść wierzcie mi że bym to zrobiła. Chociaż zawsze chciałam mieć pełną kochającą sie rodzinę to chyba nie tym razem albo już w ogóle. Codziennie moja nadzieja na to że to da się jeszcze poskładać lega w gruzach. Jak można tak jedno dziecko tak niańczyć a na drugie nienarodzone liczyć chyba że się nie narodzi ? Myślałam, że ta upragniona ciąża ten cud ... będzie moim najszczęśliwszym okresem w życiu a ja każdego dnia się boję ....
Teraz tylko zastanawiam się czy trwać tu do porodu liczyć na to że coś się zmieni , czy poprostu w dniu przejścia na macierzyńskie wrócić do Polski bo przecież tylko tam mogę liczyć na wsparcie i pomoc rodziny. W planie i tak mam zjazd najdalej za 5 lat , wolalabym żeby moje dziecko chodziło w Polsce do szkoły. ...
Zastanawiam się też jak to jest z nazwiskiem ... skoro on tak nie chce to może zostać przy swoim nazwisku .Po pierwsze nie będę miała problemu w razie czego przy wyjeździe z UK ( w razie jak mu się przypomni że ma jeszcze jedno dziecko) po drugie to samo nazwisko trochę ułatwia sprawę .. tak mi się wydaję ... chyba że alimenty to już lipa ....ale nie wiem czy będę chciała mieć coś z nim wspólnego gdy faktycznie się rozejdziemy ....
 
Ostatnia edycja:
Witam! Jestem tutaj nowa... jak w tytule sama, Dowiedziałam sie 2 tyg temu że jestem w ciąży oczywiście partner sie wystraszył...: "dziecko odpowiedzilaność? on jest przecież na szczycie kariery zawodowej, nie teraz".....
Ale mnie sie nikt nie pytał czy teraz czy później.. jeszcze jestem w szoku, ale jedno jest pewne że nie pozwolę skrzywdzić maleństwa, a kiedyś wysle mu zdjecie z napisem chciales pozbawiec (go, ją) życia!
Może podpowiecie co robić zeby nie zwariować od myśli "co bedzie dalej"? I jak dalej wygląda sprawa formalna ojcostwa itd.... wiem ze to jeszcze duzo czasu i wszystko moze sie wydarzyc, ale bede spokojniejsza jak bede wiedziała. Z góry dziekuje za odp. Pozdrawiam
 
Dziewczyny każda z nas ma myśli co dalej? Nieprzespane noce, tysiące wylanych łez jak to poukładać... Ze swojej strony powiem, że jeśli czujecie, że nie ma co ratować związku to skupcie się na sobie i na tym, że będziecie wkrótce miały kogoś kogo pokochacie bezgranicznie. Nie będzie lekko, ale zobaczycie pierwsze spojrzenie na maleństwo i wszystko inne przestanie się liczyć!


Nazwisko? Mój mały ma nazwisko ojca i na prawdę tego żałuję. Gdybym jeszcze raz miała wybierać dałabym mu swoje.

Trzymajcie się, głaszczcie brzuszki i piszcie jak będzie Wam źle! :)
 
U mnie to pare dni jest ok a znowu wystarczy mała iskierka i wszystko od nowa. Nie rozumiem w ogóle tej sytuacji, straszne rzeczy mi mówi takie że chyba nikt by w to nie uwierzył. Wyjdę z domu bo nie chcę się denerwować.Ostatnio tak było wsiadłam w samochód i pojechalam w moje ulubione do myślenia miejsce po godzinie wróciłam i powiedziałam mu, że mam tego dość i oddam mu jego połowe za kaucje za mieszkanie w kórym mieszkamy i proszę go żeby się wyprowadził w ciągu 2 tygodni. Ile można... Cisza była do wieczora znaczy próbował podjąc jakieś tematy ale mi się nie chciało z nim rozmawiać. Potem przychodzi do sypialni ja spię jak zawsze na swojej stronie na swoim boku a on mi sie tam przytula do mnie ( przytula nie mylić z sexem bo o tym odkąd jestem w ciąży to w ogóle mogę pomarzyć on się dziwnie czuje bo mysli o tym co w brzuszku itd. nie wiem czy w to wierzyć ale ok) Znowu kolejnej nocy się kładzie i mamrocze mi tam przytul sie przytul ....Na prawdę nie wiem co to ma być ??
A z tym nazwiskiem to myślę jeszcze , bo mogę tak chyba zrobić że on uzna dziecko ale nazwisko zostawie swoje czy jak ? Jaki to będzie miało wpływ później na wydanie mi paszportu w ambasadzie w razie czego ? Gdybym dała swoje nazwisko to musiałabym podać że ojciec nieznanay ? Jednak wolałabym być zabezpieczona i w razie czego być przy rodzinie w Polsce. Najpierw postaram się o brytyjski paszport bo jest taka możliwośc i wtedy żadne zgody nie są potrzebne ale nigdy nie wiem co będzie.
 
Tak, może uznać, a nazwisko zostanie Twoje. Moim zdaniem tak jest lepiej jak się nie ma ślubu. Niby coraz więcej dzieci ma inne nazwiska niż rodzice, zwłaszcza matki, ale dla mnie to wszędzie jest problemem. A to dopiero początek drogi, jeszcze nawet nie doszliśmy do przedszkola :)
 
reklama
Cześć dziewczyny!
Piszę tutaj po raz pierwszy- aktualnie jestem w 18tc, w czwartek zaczynam 19t. Z moim ex nie jestem od samego początku. W zasadzie to bardzo źle przeżyłam nasze rozstanie. Bylam w stanach i po pół roku związku na odległość- on tutaj, ja tam, postanowiłam zrezygnować z całego życia aby z nim być. 2 tygodnie- dokładnie po takim czasie stwierdził, że to nie to. A co śmieszne byłam na świętach BN w Polsce i było idealnie. Z reszta jak wróciłam na stałe, to początkowo też było super. Zabrał mnie do swojej rodziny, aby mnie wszystkim przedstawić- jego rodzina mieszka na drugim końcu Polski. Tak więc podczas wyjazdu nasłyszałam się tyle pozytywnych rzeczy- jak to się cieszy jaki kontakt nawiązałam z jego siostrą, jak to super dogaduję sie z jego znajomymi, jak to super tamto i to. Spytałam się go wtedy co by było jakbym była w ciąży- nie planowaliśmy macierzyństwa, ja mam dopiero 21 lat, on kilka lat starszy, ale woleliśmy poczekać, tym bardziej ze oboje studiujemy, co nie było na rękę- powiedział mi wtedy że jakby wyszło ze jestem w ciąży to by sie cieszył, bo mnie kocha a o to chodzi w życiu- o rodzinę z osobom którą się kocha.
W dzień powrotu do Wrocławia, chciał się ze mną spotkać wieczorem, wtedy powiedział że nie pasujemy do siebie. SZOK! Dosłownie! To był szok!!! Od tak sobie. Byłam tak załamana że nie wiedziałam co mam powiedzieć. Spotkaliśmy się dnia następnego- był już milutki ale tym razem powiedział że to chodzi o jego chorobę ze on musi sobie sam poradzić, że on dalej mnie kocha, że jak uda mu się wszystko załatwić to będę pierwsza która się dowie. I że on nie zamierza sie z nikim wiązać, że jesmu jest ciężko. Dokłądnie w tym samym tygodniu wyszło, że spodziewam się dziecka. Poinformowałam go - spotkalśmy się. Oczywiście pierwsze co - masz usunąć, nie poradzimy sobie, nie dogadamy się przeciecież bo nie pasujemy do siebie (SIC! Serio?! to jednak nie choroba?). Wtedy byłam tak zdołowana- moi rodzice sie rozeszli, tato stracił prace, ja bez studiów bo zacząć chciałam w pażdzierniuku bo wróciłam w lutym, więc ciężko było. W zasadzie miałam tutaj tylko jego- bez pracy, bez nieczego!! A on miał kompletnie w dupie jak się czuję. Jak byłam w stanach namawiał mnie abym wróciła! Mówił, że kocha że to jest ta miłość blablablabla ogólnie czego on mi nie powiedział... Jak postanowiłam urodzić to zaczęło się piekło- obrażanie, co chwila wytykanie że chciałam go na dziecko zrobić, później przepraszał. Później cisza. Później pisał że nie jestem warta aby on przekładał swoje plany aby sie ze mną spotkać (na spotkanie które sam zaproponował bo miałam złe wyniki i się bardzo źle czułam !!). Wtedy postanowiłam się od niego odciąż. Wypisywał do mnie- w końcu do niego zadzwoniłam następnego dnia przyeszedł. Milutki. Ze jedzie powiedziec rodzicom o tym, że jakoś będzie - po śwętach obiecał ze się spotkamy i mi powie jak poszło z rodzicami- odezwał się ale w sprawie jak po wizycie u lekarza- Jak spytałam się o rodziców to tylko mnie sprowadził do pionu - TO moja sprawa! nie zamierzam Cię się tłumaczyć- co z tego że sam powiedział że jak wróci to mi powie co i jak!? A jak zaczełam mu mówić do na wizycie to on do mnie- streszczaj się! Nie mam czasu na pogaduszki!
Tak mnie to poirytowało ze następnego dnia wparowałam do niego do miszkania, ze wszystkimi rzeczami jakie zostawił u mnie! Powiedziałam pierwszy raz wszystko co mi leżało na sercu- że jest porażką mojego życia, że zrobiłam dla niego wszystko, że tak go kochałąm że zrezygnowałam ze wszystkiego aby byc przy nim, a on mnie zostawił! Jednego dnia mówiąc że tak bardzo kocha a drugiego "To nie to!".
Potem była cisza. Ostatnio dowiedziałam się że spotyka się z dziewczynom dokładnie dwa dni po naszym zerwaniu! Tak więc pewnie zerwał ze mną bo byłlam jego "opcją" i stwierdził że tam sprawdzi jak jest. To jest straszne! Jednego razu pisze miło, a drugiego jest straszny! Czuję się jak jakaś szmata! Bo po tym wszystkim liczyłam od niego chociaż na szacunek! A on potraktował mnie strasznie!
Tak jak jeszcze niedawno byłabym skora wszystko wybaczyć, tak teraaz obrzydza mnie on! myśl o nim! Fakt że będe mieć dziecko z kimś takim! Kocham tego maluszka w moim brzuchu, ale wstydze się jego ojca. I naprawdę nie mogę sobie wybaczyć, że popełniłam taki błąd, ufając mu. On żyje w najlepsze. Bawi się, nawet przez chwili nie cierpaił bo od razu był z nią!!
Niestety boli cała sytuacja, szczególnie fakt, że jestem w tej popapranej sytuacji, a jeszcze pół roku temu prowadziłam beztroskie życie. Chciałabym już urodzić, aby nie mieć przy sobie Maleństwo. Bo wiem, że dla mojego dziecka będzie warto żyć.

Celine- Ja też termin mam na listopad- na 5-ego ;) Z jakich okolic Polski jesteś?
 
Do góry