może i pomaga... ale Ja schodząc z forum wracam do codzienności... teraz mam dylemat co zrobić dalej.. walczyć o to co dla mnie najważniejsze i pokazywać znów, po raz kolejny, 5, 10, 14 lub i nawet 15 jak bardzo mi zależy i czekać na łaskawość czy odpuścić... i nie dać po sobie poznać, że jest strasznie ciężko... na chwile obecną druga opcja bardziej zdaje egzamin... nikt mi nie odpowie na moje pytania, bo nikt na nie zna odpowiedzi... niewiedza jest czymś naturalnie występującym w społeczeństwie, ale niewiedza odnośnie bytu związku jest rzeczą bolesną... staram się zaaklimatyzować w nowych warunkach, ale nie wychodzi mi to totalnie... rozwiązanie?... czas płynie, sekunda po sekundzie, dzień po dniu, ja tracę czas który powinienem spędzać w innym miejscu... fakt jest to moja decyzja, bo Ja się wyprowadziłem (przez nie które osoby jest mi zarzucane opuszczenie rodziny, ale Ja tych słów nie wypowiedziałem), ale tak miało być lepiej... mam odpowiedzi na wiele pytań mnie nurtujących... i choć odpowiedzi są także bolesne uważam, że mnie to kształtuje jako człowieka i uczy... co dalej... tak jak wiele z Was tu na forum... żyję dalej... i osiągam powoli sukcesy w sprawach, które są mało istotne, ale na chwilę chociaż pozwalają zapomnieć o tej sytuacji... miłość to proste słowo, które każdy potrafi wypowiedzieć... tylko nikt nie zadał pytania co dla Ciebie kryje się pod tym słowem... i co jesteś dla Niej w stanie zrobić... Ja sobie odpowiedziałem, że to zrozumienie, szacunek, zaufanie, chęć bycia blisko tej osoby i wiele innych podobnych odczuć...i wiem, że jestem w stanie zrobić wszystko... teraz mam świadomość, że gdy zabraknie rodziny i rodziców.. to wtedy właśnie ta osoba, którą się obdarza uczuciem jest obok i pomaga samą obecnością, czynem i słowem... mamy pewność, że nie jesteśmy sami... a ja?... wrócę do domu pustego, w którym nikogo nie będzie... popatrzę w lustro i zacznę się zastanawiać co się stało... łzy będą płynęły i otaczać mnie będzie tylko cisza... ale to co piszę to tylko słowa... zbędne słowa, które nie mają odzwierciedlenia w teraźniejszości... bo to przecież moja wyobraźnia o tym, jak powinno być...wyobraźnia, która boli...