jestem nowa na forum (moje pierwsze wiec pewnie bede robila gafy
.
jestem obecnie w 11 tyg ciazy i odkad sie dowiedzialam praktycznie sama. Moj partner jest anglikiem, ja obecnie przebywam w polsce, ale juz w styczniu wracam do anglii. Z tego co sie zapowiada jestem sama i tak pozostanie. Odkad on dowiedzial sie ze jestem w ciazy, caly czas co od niego slysze, to ze on nie jest gotowy, ze on tego nie chcial, ze dla tak ambitnej i mlodej (mam 22 lata) dziewczyny jak ja posiadanie dziecka jest glupota, ze aborcja bylaby wyjsciem w tej sytuacji. Ale przede wszystkim on nie wie, co ma robic, i musze mu dac czas do podjecia decyzji, a teraz nie powinnam od niego oczekiwac zbyt wiele itp. twierdzi ze po tym co sie wydarzylo miedzy nami, on nie moze mi zaufac i nie moze wogle przyjac tej mysli o ciazy do siebie ( w ramach wyjasnienia, rok temu zaszlam z nim w ciaze, o ktorej obecnosci dowiedzialam sie kiedy ronilam, oboje przezylismy to strasznie, a potem popadlam w ciezka depresje, ktora jak on twierdzi "zniszczyla mu glowe", mialam na koncie dwie nieudane proby samobojcze, bylo ciezko, ale sie wyleczylam, a on mi tego nie moze zapomniec i wypomina i caly czas w odniesieniu do ciazy mowi ze po mojej depresji i naprawde wiem ze ciezkich dla niego miesiacach on nie moze podjac decyzji o posiadaniu dziecka ze mna). Obecnie on jest w trakcie (od miesiaca) podejmowania decyzji co ma robic, a mowi mi ze nawet jest mozliwosc tego ze on nigdy nie bedzie chcial dziecka poznac. Ja w tym wszytskim jestem tak pogubiona, mam starszne hustawki nastrojow, raz jest strasznie, obwiniam sie, ze to moja wina, nastepnego dnia jestem zadowolona i dumna ze nosze pod soba wspaniale malenstwo, ktore nie jest niczemu winne. Ojciec dziecka rani mnie strasznie, najgorsze jest ze ja go wciaz kocham, do momentu ciazy, bylismy razem (pomimo ze juz nie mieszkalismy razem - wyjechalam na kilka miesiecy do Barcelony do siostry czyli zwiazek na odleglosc).
Na szczescie mam wsparcie w rodzinie. Moja stoi za mna jak mur, jego matka jest pomocna, zawsze traktowala mnie jak corke, natomiast ojciec uwaza ze ja celowo zaszlam w ta ciaze.
Czuje sie okropnie, bedac tak traktowana i oceniana. Ale jak czytam wasze historie to wiem, ze nie jestem sama, ze czesto mialyscie o wiele trudniejsze sytuacje, ale dajecie sobie rady, dodaje mi to otuchy. Przed napisaniem tego posta, czytalam ten watek kilka razy od poczatku do konca, i czasami nie moglam uwierzyc.
Mam nadzieje ze wszystkim nam sie ulozy! Dzisiaj mam dzien waleczny i w to gleboko wierze.
Wybaczcie jesli jest to chaotyczne