Maksimas,
Wiesz On sniadania mi zawsze robil, jakis taki naturalny podzial obowiazkow u nas sie zrobil.
W uznaniu przez niego ojcostwa osobiscie nic zlego nie widze, nawet jesli pozniej da ciala i go to przerosnie to fakt jest faktem - Marysia jest Jego córką. Od poczatku mowilismy ze jesli zycie nas porozni i bedziemy musieli sie rozstac to nie kosztem dzieci, bez szarpania sie i wyzwisk. A ja mimo ze przepelniona zalem chce aby moje dziecko mialo kontakt z ojcem na tyle na ile ojciec bedzie tego kontaktu chcial.
Najgorzej jest mi dopuscic do świadomości ze nie jest takim czlowiekiem za jakiego go uwazalam i przyjac pokornie porażkę zyciowa ze moge zostac z dzieckiem sama... z jakiegos powodu odbieram to jako porażkę ze mnie tak wykiwano. No i pogrzebane wyobrazenia o szczesliwym domu z upragnionym dzieckiem. Wyobrazalam sobie jak lezymy wszyscy w lozku i malutka po nas łazi i nas zaczepia a my wtuleni zakochani szczesliwi i dumni... bo nasz zwiazek byl naprawde udanym i szczesliwym zwiazkiem. Pogrzebane marzenia krzycza najglosniej. Ale zgadzam się ze prawdopodobienstwo rozstania w trybie 'predzej czy pozniej' jest ekstremalnie wysokie. Najmniejszy Jego blad i po wszystkim bo mi sie juz nie bedzie chcialo zastanawiac czy bylo tak czy bylo siak. To On straci swoja rodzinę... całą! Ja co najwyzej jakas jej część...
Wiesz On sniadania mi zawsze robil, jakis taki naturalny podzial obowiazkow u nas sie zrobil.
W uznaniu przez niego ojcostwa osobiscie nic zlego nie widze, nawet jesli pozniej da ciala i go to przerosnie to fakt jest faktem - Marysia jest Jego córką. Od poczatku mowilismy ze jesli zycie nas porozni i bedziemy musieli sie rozstac to nie kosztem dzieci, bez szarpania sie i wyzwisk. A ja mimo ze przepelniona zalem chce aby moje dziecko mialo kontakt z ojcem na tyle na ile ojciec bedzie tego kontaktu chcial.
Najgorzej jest mi dopuscic do świadomości ze nie jest takim czlowiekiem za jakiego go uwazalam i przyjac pokornie porażkę zyciowa ze moge zostac z dzieckiem sama... z jakiegos powodu odbieram to jako porażkę ze mnie tak wykiwano. No i pogrzebane wyobrazenia o szczesliwym domu z upragnionym dzieckiem. Wyobrazalam sobie jak lezymy wszyscy w lozku i malutka po nas łazi i nas zaczepia a my wtuleni zakochani szczesliwi i dumni... bo nasz zwiazek byl naprawde udanym i szczesliwym zwiazkiem. Pogrzebane marzenia krzycza najglosniej. Ale zgadzam się ze prawdopodobienstwo rozstania w trybie 'predzej czy pozniej' jest ekstremalnie wysokie. Najmniejszy Jego blad i po wszystkim bo mi sie juz nie bedzie chcialo zastanawiac czy bylo tak czy bylo siak. To On straci swoja rodzinę... całą! Ja co najwyzej jakas jej część...