Kajmakowe123
Zaangażowana w BB
- Dołączył(a)
- 6 Maj 2017
- Postów
- 144
Ja za nim nie płacze, ja płaczę przez niego... moja historia jest taka, że byłam w związku prawie 5 letnim, mieszkaliśmy ponad 3 lata razem, ale chłopak nie myślał o zaręczynach, o dziecku, a ja chciałam już czegoś więcej. Zaczeliśmy się kłócić, moje marzenia przesłoniły mi racjonalizm i zamiast cierpliwie poczekać miałam o wszystko pretensje. Rozstaliśmy się, wyprowadził się. W niedługim czasie poznałam kogoś innego. 30lat, rozwodnik. Opowieść o tym jak żona go zdradziła, a oni tyle byli razem, moje żale jak chciałam czegoś więcej. Miałam wrażenie, że świetnie się rozumiemy. Przez 2tyg codziennie do mnie dzwonił. Rozmowy po 2-3h. Głos pełen zrozumienia, szacunku. Umówiliśmy się na kawę. Spędziliśmy trochę czasu razem, nawet nie podobał mi się, ale tak świetnie mnie rozumiał. Następne spotkanie i następne. Kwiaty, komplementy, komedie romantyczną obejrzy, przygotuje kolacje, ciepłą kąpiel. Jak mogła go żona zdradzić i odejść? Wyrok rozwodowy pokazał, nie mogłam uwierzyć jak można odejść od tak fajnego faceta. Mój były zaczął za mną tęsknić pisać jak mu mnie brakuje, nie śpi po nocach. Poprosiłam, żeby ze mną się nie kontaktował. Jednak też poczułam tą tęsknotą. Obecny partner pierwszy raz agresję pokazał po alkoholu, nie chciał iść spać, robił cyrki, bałam się go, a on się śmiał. Na drugi dzień przeprosiny. Nie miałam okresu, test negatywny uffff, ale w stosunku do niego zapaliła się czerwona lampka. Okresu nadal brak, drugi test bladoróżowa kreska. Mój książe zmienił się w ropuchę, poczuł się pewny siebie. Kazał mi wypowiedzieć umowę na mieszkanie i wprowadzać się do niego!
Nie chciałam. Poprosiłam o czas, a on ciagle naciskał i naciskał. Bolało mnie podbrzusze, odmówiłam seksu tekst "to mam sobie konia zwalić!". Chciał się zaręczać, nie chciałam. Prosiłam o czas na poukładanie sobie tego w głowie. Zaczęły pojawiać się teksty "zamknij się", później były wyzwiska od dziwek itd. Rozstaliśmy się. Bałam się go i nie chciałam życia z takim człowiekiem. Spotkałam się z byłym, opowiedziałam mu wszystko, płakaliśmy razem. Bardzo mi współczuł i pomagał, przywiózł obiad jak byłam chora i pomagał przy przeprowadzce. Musiałam wrócić do rodziców, dalszy wynajem 60km od domu rodzinnego nie miał sensu. Nie dałabym rady utrzymać się z dzieckiem w dużym mieście i była to tylko kawalerka. Powiedziałam byłemu jak wielki błąd popełniłam rozstając się z nim, rozumiał to, ale nie był w stanie znieść myśli o ciąży i nie chce wychowywać nie swoje dziecko. Miałam wspaniałe życie, zdobyłam wykształcenie wyższe, miałam dobrze płatną pracę. Wróciłam do miasta z którego się wyprowadziłam i w tym mieście wszystko kojarzy mi się z poprzednim chłopakiem, 80% znajomych to nasi wspólni. Zaczął spotykać się z kimś innym - ma do tego prawo. A ja spędzam dnie sama i ryczę w poduszkę jak mogłam tak perfekcyjnie spierniczyć sobie życie. Jestem obiektem plotek wśród znajomych. Ojciec dziecka nie dokłada mi się do niczego, nie interesuje się, w pewnym momencie pękłam i poprosiłam o spotkanie odmówił i jeszcze mnie obraził. Napisał maila, że dziecko pewnie nie jest jego, a ja powiedziałam, że miałam kontakty z różnymi mężczyznami i nie wiem kto jest ojcem. Jeżeli chodzi o pieniądze to nazwał mnie osobą pazerną. Nigdy nie powiedziałam czegoś takiego, wpadłam w histerię. Moja mama zadzwoniła do niego, kłamał jak z nut co dla mnie robił, jak dbał i gdzie woził oraz mówił, że go odtrąciłam, a on bardzo chciał. Więc będę musiała dochodzić wszystkiego w sądzie, on się wyprze ojcostwa i będziemy robić test DNA. Taka jest moja historia... A Wy jak się dogadujecie z ojcami dzieci?
Nie chciałam. Poprosiłam o czas, a on ciagle naciskał i naciskał. Bolało mnie podbrzusze, odmówiłam seksu tekst "to mam sobie konia zwalić!". Chciał się zaręczać, nie chciałam. Prosiłam o czas na poukładanie sobie tego w głowie. Zaczęły pojawiać się teksty "zamknij się", później były wyzwiska od dziwek itd. Rozstaliśmy się. Bałam się go i nie chciałam życia z takim człowiekiem. Spotkałam się z byłym, opowiedziałam mu wszystko, płakaliśmy razem. Bardzo mi współczuł i pomagał, przywiózł obiad jak byłam chora i pomagał przy przeprowadzce. Musiałam wrócić do rodziców, dalszy wynajem 60km od domu rodzinnego nie miał sensu. Nie dałabym rady utrzymać się z dzieckiem w dużym mieście i była to tylko kawalerka. Powiedziałam byłemu jak wielki błąd popełniłam rozstając się z nim, rozumiał to, ale nie był w stanie znieść myśli o ciąży i nie chce wychowywać nie swoje dziecko. Miałam wspaniałe życie, zdobyłam wykształcenie wyższe, miałam dobrze płatną pracę. Wróciłam do miasta z którego się wyprowadziłam i w tym mieście wszystko kojarzy mi się z poprzednim chłopakiem, 80% znajomych to nasi wspólni. Zaczął spotykać się z kimś innym - ma do tego prawo. A ja spędzam dnie sama i ryczę w poduszkę jak mogłam tak perfekcyjnie spierniczyć sobie życie. Jestem obiektem plotek wśród znajomych. Ojciec dziecka nie dokłada mi się do niczego, nie interesuje się, w pewnym momencie pękłam i poprosiłam o spotkanie odmówił i jeszcze mnie obraził. Napisał maila, że dziecko pewnie nie jest jego, a ja powiedziałam, że miałam kontakty z różnymi mężczyznami i nie wiem kto jest ojcem. Jeżeli chodzi o pieniądze to nazwał mnie osobą pazerną. Nigdy nie powiedziałam czegoś takiego, wpadłam w histerię. Moja mama zadzwoniła do niego, kłamał jak z nut co dla mnie robił, jak dbał i gdzie woził oraz mówił, że go odtrąciłam, a on bardzo chciał. Więc będę musiała dochodzić wszystkiego w sądzie, on się wyprze ojcostwa i będziemy robić test DNA. Taka jest moja historia... A Wy jak się dogadujecie z ojcami dzieci?