a ja wczoraj od 23 do rana dzis walka,co maly troche popil zaraz wymiotowal,spal po 15 minut i sie budzil,wymiotowal przebieralam go i tak do rana,wszystkie ciuchy jakie mialam w praniu,tragedia,dzwonie rano do przychodni a ona mi mowi ze lekarza nie ma,a ta moja nie odbierala,to go ubralam i do szpitala,nie dosc ze przez cale miasto to jeszcze mi na facet na wiezdzie mowi do szpitala prosze bilet tu,mowie panie ja do szpitala przjechalam i nie bede nic placic,nie kaze panu mojego auta pilnowac a dwa dziecko jest na pol przytomne i prosze barierke do gory,spojrzal na malego i mowi prosze nie bede z pania dyskutowac.palant no ,potem wchodze do szpital a ona mi mowi skierowanie,to musialam sie zas wydrzec ze lekarz jest wlasnie tu w szpitalu i skad mam wziasc,maly znow zaczal wymiot,to zawolala,szpital zawalony,
zbadal go i mowi maly ma rotawirusa,a zalapal go tu jak byliscie w niedziele,mowie swietnie sterylne warunki jak bylismy na izolatce,w moim miesci epidemia rota,powie,co robic i do domu,chociaz skierowanie mam i jak wymioty nie przejda do wieczora to jedziemy na kroplowke.normalnie porazka to juz sie ciagnie ile czasu i co chwile cos.
ale powiem wam ze na poczekalni byla mloda dziewczyna z coreczka,dziewczynka jak laleczka taka do wozka,taka kruszynka,i plakala tam ,ze maz zarazil ja w ciazy toksoplazmoza,i nie robili badan,bo nie wiedzieli,wazy ponad 2 kg,nie przybiera na wadze,podejrzewaja bialaczke,ma wade serca,przjechala ze szpitala wczoraj i dzis juz jest tam spowrotem potem do centrum jada,w domu zdrowa dziewczynka 2 letnia i mowi wie pani czekam na jej koniec ale do konca bede przy niej,maz nie moze sobie darowac ale juz sie nic nie da zrobic,
wiecie co jak wyszlam na dwor tak sie rozplakalam,patrzalam na ta mala kruszynke,takie male cudo a taka schorowana,ja sie martie bo kubus tyle chory ale to nic w porownaniu co ta mama jej musi przezywac