skąd ja to znam... jak wstaję do toalety, to mam zawroty glowy. Tak bym chcialam wrócić do normalności, czyli móc chodzic na zakupy, iść na jakieś ćwiczenia dla ciężarnych, basen, pojechać do rodziców do innego miasta, a nie tylko leżenie w lóżku, czasem krótki spacer i to poczucie takiego gnuśnienia. Mam nadzieję, że jak minie I semestr i wszystko będzie dobrze, to lekarz pozwoli mi na więcej, bo od takiego leżenia to tylko można zwariować, dostać żylaków, mega zaparć itd.
Mam to samo - i u mnie raczej nie minie tak szybko.
Ale jak czytam ten wątek, o Waszych problemach z mężczyznami, z rodziną to aż mi wstyd, że się nad sobą ze dwa dni użalałam, że muszę leżeć i pół roku nie wyściubię nosa z domu, nie licząc wizyty u lekarza.Bo mam cudowną rodzinę i męża - i bezcenne wsparcie. Nic, że tyję, gnuśnieję, staję się coraz mniej zgrabnie, i już czuję jak mój środek ciężkości się zmienia.... Będę musiałą popracować nad sobą potem.
Ad rem: Moja koleżanka miała taką sytuację, była w związku dobre kilka lat, a gdy wpadli i okazało się, że "tatusiowi" zupełnie nie zależy na dziecku. Nie interesuje go jak się będzie nazywać, imię ani nazwisko. Mała ma więc nazwisko matki, ale do załatwienia paszportu trzeba obojga rodziców. Jednak on nigdy się jej nie wypierał ani nie trzeba było sądownie ścigać ojcostwa ani alimentów, bo płaci, nawet od czasu do czasu się odezwie do matki - kiedy on chce, łaskawca. Córka dotąd dla niego nie ma znaczenia (chodzi już do szkoły). Koleżanka akurat nie związała się z nikim innym, bo dalej kocha tego lekkoducha, niestety, ale jest silną kobietą, singlem z córką która daje jej niesamowicie dużo siły do życia i radości.
Absolutnie nie trzeba nadać dziecku nazwiska ojca - tylko by to bolało w sytuacji gdy nie chce pamiętać drania. I faktycznie, dobrze mieć wyłączność na opiekę - nie trzeba się bać, że nagle ktoś zażąda podpisu drugiego rodzica. Ja życzę bardzo dużo siły i wsparcia rodziny - i podziwiam te, któe uporały się z podobnie trudną sytuacją.