reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

samotna kwietniówka

niusiaagusia - naprawdę z tego co piszesz dzięki tym wszystkim problemom stałaś się mądrą i wspaniałą kobietą. Rozwiązywanie problemów, cierpienie potrzebuje chyba tych wszystkich etapów o których pisałaś, że w końcu osiągnąć szczęście. Przez żal, złość, nieufność do szczęścia... Szkoda tylko, że nie można tak przeskoczyć z pktu krytycznego A do pktu szczęśliwego B...

Musimy być dzielne i 3mać się jako kobiety razem...
 
reklama
Poprostu trzeba przez to wszystko przejsc...wytrzymac,zacisnac zeby i miec nadzieje ze skoro jest tak zle to chyba nie moze byc juz gorzej,a jesli nie morze to napewno bedzie tylko lepiej :-)

Bo przeciez kiedys napewno bedzie,tylko nic na sile...wszystko przyjdzie samo z czasem....

Życze ci tego z calego serduszka,bys przeszla przez to szybciutko i znalazla kogos tak kochanego kogo ja mam teraz obok...A przedewszystkim nauczela sie nie pamietac o przeszlosci,tylko wtedy bedzie potrafila byc szczesliwa...

Buziaczki
 
skąd ja to znam... jak wstaję do toalety, to mam zawroty glowy. Tak bym chcialam wrócić do normalności, czyli móc chodzic na zakupy, iść na jakieś ćwiczenia dla ciężarnych, basen, pojechać do rodziców do innego miasta, a nie tylko leżenie w lóżku, czasem krótki spacer i to poczucie takiego gnuśnienia. Mam nadzieję, że jak minie I semestr i wszystko będzie dobrze, to lekarz pozwoli mi na więcej, bo od takiego leżenia to tylko można zwariować, dostać żylaków, mega zaparć itd.
Mam to samo - i u mnie raczej nie minie tak szybko.
Ale jak czytam ten wątek, o Waszych problemach z mężczyznami, z rodziną to aż mi wstyd, że się nad sobą ze dwa dni użalałam, że muszę leżeć i pół roku nie wyściubię nosa z domu, nie licząc wizyty u lekarza.Bo mam cudowną rodzinę i męża - i bezcenne wsparcie. Nic, że tyję, gnuśnieję, staję się coraz mniej zgrabnie, i już czuję jak mój środek ciężkości się zmienia.... Będę musiałą popracować nad sobą potem.

Ad rem: Moja koleżanka miała taką sytuację, była w związku dobre kilka lat, a gdy wpadli i okazało się, że "tatusiowi" zupełnie nie zależy na dziecku. Nie interesuje go jak się będzie nazywać, imię ani nazwisko. Mała ma więc nazwisko matki, ale do załatwienia paszportu trzeba obojga rodziców. Jednak on nigdy się jej nie wypierał ani nie trzeba było sądownie ścigać ojcostwa ani alimentów, bo płaci, nawet od czasu do czasu się odezwie do matki - kiedy on chce, łaskawca. Córka dotąd dla niego nie ma znaczenia (chodzi już do szkoły). Koleżanka akurat nie związała się z nikim innym, bo dalej kocha tego lekkoducha, niestety, ale jest silną kobietą, singlem z córką która daje jej niesamowicie dużo siły do życia i radości.

Absolutnie nie trzeba nadać dziecku nazwiska ojca - tylko by to bolało w sytuacji gdy nie chce pamiętać drania. I faktycznie, dobrze mieć wyłączność na opiekę - nie trzeba się bać, że nagle ktoś zażąda podpisu drugiego rodzica. Ja życzę bardzo dużo siły i wsparcia rodziny - i podziwiam te, któe uporały się z podobnie trudną sytuacją.
 
Wiecie co, wlasnie jestem po rozmowie z pewna "kolezanka" przez ktora nie moge trzezwo myslec bo denerwuje sie jak o tym mysle.
Chcialam tylko powiedziec ze dziekuje bardzo (Bogu, Matce Naturze, Losowi - zalezy w co kto wierzy) za to ze sa takie kobiety jak wy, ktore pomimo "zlego nasienia" od zlego tatusia postanowily urodzic malenstwa i je wychowac, a nie usuwac bo "ja nie chce z nim byc..." Dlaczego dziecko mialoby byc gorsze bo ma "zlego tatusia". Naprawde wielki szacunek.
 
Hej kobietki.
Podczytuje ten wątek i jakoś brak mi było słów żeby cokolwiek napisać. Współczuje samotnym dziewczynką i przyznam sie ze wstyd mi sie udzielac skoro sama mam meza i nie wiem tak naprawde co to znaczy takze chyba nie mam prawa sie wymądrzać:zawstydzona/y: Jedno wiem na pewno jestem pelna podziwu dla tych z was ktore tyle przeszly a jednak nadal potrafia cieszyc sie zyciem, trzymajcie sie dziewczynki
 
Wiesz Asiunia,to chyba nie w tym rzecz żeby usunac dziecko,ono nic nie zrobilo,w przypadku mojego syna to on byl bardzo chciany i planowany pomimo ze bylam bardzo mlodziutka i nawet mi do glowy nie przyszlo by go skrzywdzic,by skrzywdzic ktorekolwiek ze swoich dzieci,bo problem nie tkwi w tych bezbronnych dzieciach tylko w ich tatusiach ktorych przerasta sytuacja i nie radzac sobie z nia poprostu odchodza... Wydaje mi sie ze gdy kobieta wezmie w ramiona pierwszy raz swoje dziecko,zmienia sie jej zycie,sposob myslenia,kobieta staje sie silniejsza,sa momenty kiedy brakuje sil,gdy pojawia sie bezradnosc,ale to sa tylko momenty i gdyby nie dzieci i sila ktora mi dawaly chyba bym nie zaszla tak daleko,nie bylabym dzis tu gdzie jestem...a usuwajac fasolke poprostu poddajemy sie tak jakbysmy popieraly decyzje ich tatusia i pozbywaly sie problemu,a tak jak pisalam , problem nie tkwi w dziecku tylko najczesciej w nas - w rodzicach

Pozdrawiam wszystkie mamusie i te ktore stoja przed tą straszna decyzja co maja zrobic? Dzis sa inne czasy,mozna urodzic i oddac, nie krzywdzac dziecka i siebie ,bo chyba lzej zyc ze swiadomoscia ze nasze dziecko gdzies zyje,jest szczesliwe niz zyc z poczuciem ze zrobilismy cos bardzo zlego...
 
Niusiaagusia i asiunia -
to prawda, usunięcie dziecka nie rozwiązuje problemu. Też w 100% uważam, że to tak jakbym popierała ojca dziecka i pozbywała się problemu na jego życzenie... Ono nie jest winne niczemu. Winę ponoszą tylko rodzice. Skoro jedno z nich nie jest w stanie stawić czoła odpowiedzialności ale i dużemu szczęściu, to znaczy że po prostu nie jest wart ani maleństwa ani matki. Wiem co mówię, bo opieram się na własnym doświadczeniu.
Cały czas dojrzewam do tego dzidziusia. Kocham go. Ale mądrze i w pełni będę mogła dopiero ogarnąć to wszystko jak psychicznie dojrzeję do myśli, że będę samotną mamą. Dumną, że nie dałam się temu człowiekowi i nie zrobiłam głupstwa, którego mogłabym żałować do końca życia. Potrzebujemy tylko z maluszkiem trochę czasu na to.
Pozdrawiam Wszystkie Mądre Kobietki.
 
cocosova- bo kobiety sa mądre :), a Ty nie bedziesz samotna matka, teraz nie ma juz samotnych teraz sa single z wyboru. :)i tak masz myslec
 
o tak tak, singielki są modne.
kiedyś rozmawiałam z takim jednym generałem, co strasznie rwał kobitki przez całe życie.
powiedział mi, ze kobieta w dojrzałym wieku, ale "nietykana" jest niebezpieczna i nie należy jej ruszać.. taka co miała już chłopa, męża...czy jakoś tak ( no w tym wypadku dziecko jest dowodem na posiadanie chłopa) jest atrakcyjniejsza
potraktujcie to jako anegdodkę - żart na poprawę humoru
 
reklama
Hej dziewczyny:)A Cocosovej dziekuję za założenie tego tematu :* Sama zamierzałam założyć taki temat ale tak jakoś schodziło....

No bo ja jestem w bardzo podobnej sytuacji...:( troche naświetle ja Wam...
Z Pawłem spotykaliśmy się ok 2 lat..różnie to bywało raz dobrze raz źle ale zawsze mówił że mnie kocha,chce w Świeta robić zaręczyny, za ok 2 lat ślub...Aż do momentu kiedy powiedziałam mu że jestem w ciąży...i wszystko się skończyło..Już to nie ten sam facet był i jest...przestał się odzywać..ja myślałam że potrzebuje troche czasu do oswojenia sie z ta sytuacja...no ale teraz jest coraz gorzej...teraz pisze że to nie jego,że dla niego ja nie istnieje i że mnie nienawidzi itd.w domu u siebie nic nie powiedział i jak pytam kiedy powie to mówi że nie powie bo to nie jego...i gadaj tu z takim...ale najlepsze jest to że spotkać by się chciał ale tylko do jednego celu...dla sexu..Wiec teraz wiem o co mu chodziło ,ale nie rozumiem po co tak kłamał..!!Teraz narazie cisza nic sie nie odzywamy chodź zamierzam jutro jechac do jego rodziców, chce im tylko powiedzieć że będą dziadkami..CO O TYM MYŚLICIE??

No ale powiem Wam że naszczęście rodzinke mam kochaną i koleżanki z pracy:)dzieki nim nie czuje sie taka samotna..i juz nie mogę sie doczekać kiedy juz moja kruszynka będzie ze mną:))No tylko mama czasem wierci dziure jak to będzie czemu tak jest itd.A ja sama nic nie wiem...

A czytając Wasze historie bardzo sie podbudowałam i wiem że dam rade:)I też jestem dumna z Was jakie jesteście dzielne..:*Przy niektórych opowieściach sie popłakałam i pomyslałam że ja nie mam aż tak źle...

Musimy się dziewczynki trzymać razem a wszystko przezwycięzymy:)
Pozdrawiam Kwietnioweczki buziaki:*
 
Do góry