reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

samotna kwietniówka

Mój lekarz rodzinny też mi radzi nie wracać, z kolei gin mówi, że wszystko zależy od mojego samopoczucia, stanu ciążyi maleństwa. 20 mamkolejną wizytę, przedyskutujemy to :) Fakt, że trochę się boję, zazwyczaj jest tak, że pracodawca powinien stworzyć kobiecie w ciąży stanowisko dostosowane do jej możliwości i stanu. W rzeczywistości sprawa wygląda tak, że mój szef to cwany prywaciarz, jak idziemy do pracy to 3eba bez wyjątku robić wszystko, nakładać śmierdzące farby, pochylać się w nie wygodnej pozycji nad myjką wynosić ciężkie śmieci itd itd. Jakie on mógłby mi stanowisko stworzyć... Witanie klientów u progu :) ? Poza tym my pracujemy na %. I to co mamy wpisane na umowie bardzo mija się z rzeczywistością, wpisana jest kwota najniższa z możliwych, żeby szefuncio miał małe zusy :) Więc szczerze mówiąc finansowo opłaca mi się wrócić, zdrowotnie tylko jeśli nie będę musiała robić najcięższych rzeczy.

Asiunia_876 - naprawdę muszę poczytać w internecie o tych ćwiczeniach. Tym bardziej, że coś aktywnego 3eba zacząć robić :)
Mitaginka - Biedactwo, 3mam mocno za was kciuki i mam nadzieje, że szybciutko i u was wszystko wróci do normy i będziesz mogła zaczać normalnie fcjonować, tymbardziej, że męczysz sie nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.
Koot - sprawa do przemyślenia, bo tak naprawdę nie mam jakiegoś takiego ciśnienia na powrót. Tak jak pisałam, jeśli uda się ustalić z szefem przyzwoite warunki pracy to może wrócę, jeśli nie, to niebędę na siłę wracać :)
 
reklama
Cześć,wiesz rozumiem cie doskonale...masz identyczna sytuacje jak moje kiedys...

Gdy mialam 18 lat i bylam w klasie maturalnej,urodzilam syna,a jego tata choc bardzo chcial miec dziecko i choc nie jest to dla was zrozumiale bo bylo planowanie pomimo tak wczesnego wieku to zostawil nas gdy syn mial 2 miesiace...ja nie poddalam sie,mialam wielką motywacje - SYNA! ,zdalam mature,poszlam do pracy,wzielam na raty mieszkanie,po roku bylam juz na urlopie wychowawczym wiec podjelam studia dziennie,syn byl wtedy w przedszkolu gdy ja sie uczylam,i wtedy poznalam jak mi sie wydawalo mojego przyszlego meza, ale duzo pił,zostawilam go ale dalam mu ostatnio szanse,wtedy zlapal mnie na dziecko,bylam bardzo zla,nie mieszkalismy razem,ja uczylam sie,hipoteka na glowie itd bylo ciezko wiec zaczelam dorabia,mialam pacjentow ktorych rehabilitowalam a on ciagle mnie sledzil i podejrzewal ze go zdradzam,byl chory, ale nie spodziewalam sie najgorszego,gdy córka miala 8 miesiecy strasznie nas pobil,córke dusil a mnie tak bil ze do dzis mam blizny na twarzy po szwach,ale trafilam na dobrego chirurga i jest dobrze,jak sie na maluje nie widać...to bylo koniec....wiedzial ze zrobil zle i zniknal z naszego zycia na rok...ja zostalam sama,zalamana na 3 roku studiow z 2 dzieci,oboje w przedszkolu i żłobku ...wsparcia od rodzicow nie mialam bo wlasnie sie rozwodzili po 25 latach...bylam zla na caly swiat bo na koniec mój wlasny tata mnie okradł,wzial na mnie pozyczke prawie 20 tyś,bylam zalamana ,nie chcialo mi sie żyć...żucalam studia...ale mialam spanialego wykladowce i dzieki niemu zacisnelam zeby i przetrwalam...potem trafil do mnie pacjent,ktory inny niz wszyscy strasznie sie przejmowal moja sytuacja,zaczal mi pomagac choc ja tej pomocy nie chcialam i nie potrafilam przyjac...w końcu sie rozkleilam,on też,oboje mielismy straszne problemy...wtedy moja mama sie do mnie przeprowadzila,nie miala pracy a tata ja poprostu wyrzucil z domu...nie wiem co bym wtedy zrobila gdyby nie moj wtedy pacjent...

Wiesz co ci powiem...badz dobrej mysli...wtedy jeszcze nie wiedzialam ze ten pacjent bedzie moim mezem...a dziś wspominam to wszystko jak straszny sen...Studia skaczylam,mieszkanie splacilam,dlugi ojca tez,moja mama ma wspanialego partnera,a ja? A ja oczekuje dziecka wlasnie z tym moim pacjentem,dzis sie z tego smiejemy,pobieramy sie i wszystko jest dobrze...ale tylko ja wiem ile musialam wytrzymac,ile razy chodzilam glodna i ile nocy przeplakalam...ale warto uwież mi...musisz być dzielna...wszystko sie ulozy...pamietaj ze na naszej drodze sa pewne sytuacje,pewni ludzie ktorze zmieniaja nasze zycie...musisz dac czas a na twojej tacy tez sie pojawia,byc moze juz sa...

Badż dzielna...Buziaczki

Dziś nie chce nic zmienic,nawet tego co mnie zlego spotkalo
 
Cocosova strasznie Ci współczuje, choć to nie najlepsze słowa ale niezmiernie mi przykro, że taka sytuacja spotkała Ciebie. Musi Ci być bardzo ciężko...dziecko doda Ci sił, bądz silna dla niego, dla siebie. Nie warto myśleć o takim draniu i roztrwaniać siły i energie, które teraz będą Ci potrzebne dla dzidzi. Dobrze że masz oparcie w rodzicach!
Gdybyś potrzebowała wsparcia albo jakiejś pomocy to ja równeż chętnie służę swoją osobą. Mieszkam na Bemowie jakby co;-) Trzymaj się tymczasem!:-)

Niusiaagusia, aż słów brak. Dobrze że teraz jesteś już szczęśliwa i trafiłaś na odpowiedniego człowieka. Los się czasem odwraca i wynagradza nam zło, coś o tym wiem..
Pozdrawiam
 
Cześć,wiesz rozumiem cie doskonale...masz identyczna sytuacje jak moje kiedys...

Gdy mialam 18 lat i bylam w klasie maturalnej,urodzilam syna,a jego tata choc bardzo chcial miec dziecko i choc nie jest to dla was zrozumiale bo bylo planowanie pomimo tak wczesnego wieku to zostawil nas gdy syn mial 2 miesiace...ja nie poddalam sie,mialam wielką motywacje - SYNA! ,zdalam mature,poszlam do pracy,wzielam na raty mieszkanie,po roku bylam juz na urlopie wychowawczym wiec podjelam studia dziennie,syn byl wtedy w przedszkolu gdy ja sie uczylam,i wtedy poznalam jak mi sie wydawalo mojego przyszlego meza, ale duzo pił,zostawilam go ale dalam mu ostatnio szanse,wtedy zlapal mnie na dziecko,bylam bardzo zla,nie mieszkalismy razem,ja uczylam sie,hipoteka na glowie itd bylo ciezko wiec zaczelam dorabia,mialam pacjentow ktorych rehabilitowalam a on ciagle mnie sledzil i podejrzewal ze go zdradzam,byl chory, ale nie spodziewalam sie najgorszego,gdy córka miala 8 miesiecy strasznie nas pobil,córke dusil a mnie tak bil ze do dzis mam blizny na twarzy po szwach,ale trafilam na dobrego chirurga i jest dobrze,jak sie na maluje nie widać...to bylo koniec....wiedzial ze zrobil zle i zniknal z naszego zycia na rok...ja zostalam sama,zalamana na 3 roku studiow z 2 dzieci,oboje w przedszkolu i żłobku ...wsparcia od rodzicow nie mialam bo wlasnie sie rozwodzili po 25 latach...bylam zla na caly swiat bo na koniec mój wlasny tata mnie okradł,wzial na mnie pozyczke prawie 20 tyś,bylam zalamana ,nie chcialo mi sie żyć...żucalam studia...ale mialam spanialego wykladowce i dzieki niemu zacisnelam zeby i przetrwalam...potem trafil do mnie pacjent,ktory inny niz wszyscy strasznie sie przejmowal moja sytuacja,zaczal mi pomagac choc ja tej pomocy nie chcialam i nie potrafilam przyjac...w końcu sie rozkleilam,on też,oboje mielismy straszne problemy...wtedy moja mama sie do mnie przeprowadzila,nie miala pracy a tata ja poprostu wyrzucil z domu...nie wiem co bym wtedy zrobila gdyby nie moj wtedy pacjent...

Wiesz co ci powiem...badz dobrej mysli...wtedy jeszcze nie wiedzialam ze ten pacjent bedzie moim mezem...a dziś wspominam to wszystko jak straszny sen...Studia skaczylam,mieszkanie splacilam,dlugi ojca tez,moja mama ma wspanialego partnera,a ja? A ja oczekuje dziecka wlasnie z tym moim pacjentem,dzis sie z tego smiejemy,pobieramy sie i wszystko jest dobrze...ale tylko ja wiem ile musialam wytrzymac,ile razy chodzilam glodna i ile nocy przeplakalam...ale warto uwież mi...musisz być dzielna...wszystko sie ulozy...pamietaj ze na naszej drodze sa pewne sytuacje,pewni ludzie ktorze zmieniaja nasze zycie...musisz dac czas a na twojej tacy tez sie pojawia,byc moze juz sa...

Badż dzielna...Buziaczki

Dziś nie chce nic zmienic,nawet tego co mnie zlego spotkalo


Czytając Twoją historię dochodzę do wniosku, że my kobiety jesteśmy naprawdę silne. Tyle strasznych sytuacji nas spotyka. Możemy się załamywać, ale zawsze się podnosimy i idziemy dalej, tym bardziej, jeśli mamy motywacje - dzieci. Ty miałaś jeszcze gorzej - kredyty, rozwód rodziców, jego pijaństwo. Ja przynajmniej na początku mogę odciąć się od niego ( co prawda to on nas zostawił ) ale to może i lepiej ? Możliwe, że jeszcze wróci ze skruszoną miną i wyrzutami sumienia... Tylko, że to co Nam zrobił jest niewybaczalne. Wierze w to, że uda mi się poznać kogoś porządnego i odpowiedzialnego. Do tej pory straciłam wiarę w takich mężczyzn ale czytając wasze historie... to kilku by się chyba jeszcze znalazło ? :) W każdym razie dostałam szkołę życia. Wiem, że mimo trudności, braku wsparcia, nawet finansowego z jego strony poradzimy sobie. Musimy. A ciebie podziwiam, że mimo tych wszystkich trudności dałaś sobie radę i ułożyłaś sobie w końcu życie. Jesteś naprawdę mądrą i silną kobietą godną podziwu.
 
Cocosova strasznie Ci współczuje, choć to nie najlepsze słowa ale niezmiernie mi przykro, że taka sytuacja spotkała Ciebie. Musi Ci być bardzo ciężko...dziecko doda Ci sił, bądz silna dla niego, dla siebie. Nie warto myśleć o takim draniu i roztrwaniać siły i energie, które teraz będą Ci potrzebne dla dzidzi. Dobrze że masz oparcie w rodzicach!
Gdybyś potrzebowała wsparcia albo jakiejś pomocy to ja równeż chętnie służę swoją osobą. Mieszkam na Bemowie jakby co;-) Trzymaj się tymczasem!:-)

Niusiaagusia, aż słów brak. Dobrze że teraz jesteś już szczęśliwa i trafiłaś na odpowiedniego człowieka. Los się czasem odwraca i wynagradza nam zło, coś o tym wiem..
Pozdrawiam

Jest ciężko. Tym bardziej, że naprawdę go kochałam i dla niego byłabym w stanie zrobić i poświęcić baaaaardzo wiele. Odpłacił mi się w najobżydliwszy sposób jaki tylko mógł. Przykre ale prawdziwe. Nie ja pierwsza i nie ostatnia. Wiem, że jest baaardzo dużo w podobnej sytuacji do mnie. Zazwyczaj to kobiety piękne i mądre. A niestety tak potraktowane przez los. 3eba to chyba brać jako lekcję i wyciągać mądre wnioski. Ból przecież kiedyś musi minąć. A słodkie maleństwo pozostanie :) Ja mieszkam w centrum. Bardzo miło z Twojej strony, że proponujesz wsparcie. Znaczy dużo :) Wogóle na tym forum jest mnóstwo wspaniałych kobiet o wielkich sercach :) Aż miło mi tu się zagląda :) I jakoś łatwiej mi z tą całą sytuacją :)
 
cocosova, mnie mąż nie porzucił, sama odeszłam, bo lepiej być samemu, niż z jakimś durniem wychowywać dzieci i pokazywać im najgorsze strony życia. odchodząc nie miałam nawet pomysłu, że spotkam mężczyznę, z któym stworzę rodzinę.
sądziłam raczej, że przez kilka ładnych lat będę wychowywać dzieci sama i czasem gdzieś wyskoczę na kolację...ale nic zobowiązującego. nie przeszło mi przez myśl, że znajdzie się facet, który zaakceptuje moje dzieci.
życie jest pełne niespodzianek. ja wychodzę z założenia, że gdy dzieje się coś kompletnie nieoczekiwanego, a nawet bardzo złego w naszych oczach, zanim wpadniemy na pomysł, by za wszelką cenę wracać do poprzedniej "pozycji" lepiej chwilę się zastanowić, bo może nasz Anioł Stróż chce oszczędzić nam jeszcze gorszych przeżyć.
w lipcu mieliśmy wypadek samochodowy, dwa tygodnie temu Paweł miał kolejny. straszne wydatki, stres itp....ale żyjemy, nikomu nic się nie stało. zamiast płakać, że mieliśmy dwa razy pecha, ja dziekuję Bogu, że dwa razy mieliśmy ogromne szczęście

nie chcę mówić, że dobrze się stało, bo tak nie uważam. Myślę, że każdy człowiek zasługuje na szczęście, miłość i szacunek. ale może tak być, że pewnego dnia, gdy już będziesz miała pięknie poukładane życie ( z mężem, trójką dzieci, psem i domem z basenem) dowiesz się, że uniknęłaś nieszczęśliwego życia z tym dupkiem.
wiem, że się rozpisałam, ale jeszcze jedno CI opowiem, choć nie lubię o tym wspominać. na swojej drodze spotkałam pewnego Włocha, który nieba mi przychylił. pokazał mi piękny świat, restauracje, najlepsze hotele itp.....miało być tak pięknie, ale czar prysł, bo powiedział, że popełniłam błąd - mam dzieci. wszystko co czułam, zniknęło jednego dnia. uraził mnie, oszukał, skrzywdził, ale "tylko" tyle
dwa lata temu zadzwoniła do mnie dziwczyna z Otwocka. kolejna "narzeczona" tego włocha. po zerwaniu ze mną zajął sięnią....pokazał to samo, mówił o małżeństwie. Eliza nie ma dzieci, więc mogło się udać. wybrali kościół i już za kilka tyg mieli się pobrać. nagle okazało się, że on na prawo i lewo rwie panienki, a poza tym jest chory psychicznie. mi wydawał się tylko ekscentrykiem. Eliza złożyła doniesienie na prokuraturę, zmieniła nr tel. czasem gadamy, gość przśladuje ją, bo zrobiła aferę na portalach randkowych. sprawa oparła się o prokuraturę ....
ja mogę jej współczuć, ale sama jestem bezpieczna
Tobie też tego życzę
 
Tak sobie nas czytam i tak myślę, takie historie życia, grupa bab, które w jednym czasie zaszły w ciążę w tylu miejscach Polski i nie tylko:), szukających na forum kogos bliskiego, pocieszenia, osób w takim samym stanie. Niesamowite. To tez pewnie nie taki sobie ot przypadek, chyba...
 
Anawoj - kolejna mądra historia, dająca potwierdzenie dla tezy, że równowaga w świecie musi być :) Ze po tych beznadziejnych momentach musi zaświecić słońce. Typ tego Włocha, jakoś znajomo mi śmierdzi. Nie wiem czemu, ale takich beznadziejnych facetów zdarza się coraz więcej, pod maską 'nieba Ci uchylę' kryją jakąś bezwzględna i chorą naturę. Pozdrawiam Cie ciepło :)
 
Tak sobie nas czytam i tak myślę, takie historie życia, grupa bab, które w jednym czasie zaszły w ciążę w tylu miejscach Polski i nie tylko:), szukających na forum kogos bliskiego, pocieszenia, osób w takim samym stanie. Niesamowite. To tez pewnie nie taki sobie ot przypadek, chyba...


Dokładnie ! :)
 
reklama
Czesc dziewczyny,dopiero teraz przeczytalam jeszcze raz to co napisalam poprzednio i poplakalam sie,to co opisalam to tylko garstka mojego zycia a raczej tego złego co mnie w nim spotkalo...tak w wielkim skrucie...wiem tylko ze po tym wszystkim stalam sie niesamowicie silną i niezależną kobietą a do tego bardzo upartą,ale w sytuacji gdy sie ma maluśkie dzieci nie da sie inaczej żyć...poprostu zmienia sie swoje priorytety...robilam wszystko by nikt nie widzial moich problemow,by nikt tego nie zauwazyl u syna w szkole,bo to moglo sie bardzo zle skaczyc,nawet odebraniem mi dzieci...i wydaje mi sie że zrobilam wszystko by tego uniknac,by jakis mily sasiad z dobrego serca powiadomil odpowiednie sluzby,dlatego wszystko co robilam i decyzje jakie podejmowalam kierowaly mną by do tego nie doszlo...Uało sie!

Życze wam wszystkim, przedewszystkim siły i byście spotkaly na swojej drodze tak mądrych ludzi jakich i ja spotkałam...Dziś jestem zupelnie inna kobieta,matka,partnerka niz wtedy...Będąc w tamtej sytuacji bylam zla na caly swiat,na wszystkich,na wlasnego ojca ktorego tak bardzo kocham pomimo tego co mi zrobil i dzis chyba tylko do niego mam żal,nie o pieniadze,bo juz je splacilam tylko o to ze z tego wtydu zniknal z mojego zycia,pozbawil moje dzieci dziadka...chyba to mnie najbardziej boli...

Gdy spotkalam mojego (wtedy) pacjenta zrozumialam ze to nie koniec swiata,ze inni maja gorzej,ale tak bardzo znienawidzilam mezczyzn ze nigdy nie chcialam z nikim sie zwiazac,ponad rok bronilam sie przed ta miloscia,zmienilam tel itd ale on wiedzial dlaczego i wytrwale czekal...gdy moja zlosc minela,pozwolilam sie zblizyc do siebie,dzis zaluje ze tak pozno...ale to byla dla nas wielka proba...jak to on powiedzial: zeby dom stal dlugo i byl solidny ,musi miec porzadny fundament...mam nadzieje ze nasz jest na tyle mocny ze przetrwa wszystko...

W calej tej sytuacji mialam jeden moment kiedy nie widzialam nadziei,żadnej,bylo poprostu beznadziejnie,gorzej niz beznadziejnie...Gdy bylam na 3 roku w szpitalu panowala bakteria ktora przynioslam do domu,ja bylam na nia uodporniona,moje dzieci nie,to bylo na miesiac przed obrona licencjata...corka trafila do szpitala,a syn dzien pozniej,mieli ciezkie ropne obustronne zapalenie pluc,nie reagowali na leki,corka po 7 antybiotykach stracila przytomnosc,jak to lekarz powiedzial organizm nie wytrzymal,dostala wstrzasu,spuchla,zacisnela jej sie krtan i przestala oddychac,a syn,zeby tego bylo malo,dostal ten lek co w Polsce bylo glosno- hydrocortison a raczej ta ampulke co byla pomylona,oboje lezeli na intensywnej terapi,nie zapomnie do dzis slow lekarki:prosze powiadomic meza i przygotowac sie na najgorsze,wtedy zucilam studia,ale przyszedl ksiadz,to mnie przeroslo,zostalo tylko sie modlic,a obok mnie zamiast taty dzieci byl ten moj pacjent,to on przywozil dla malej pieluchy i poprostu byl przy nas,to wystarczalo,przysieglam sobie ze jesli oni umra to ja tez,ze swiat jest podly i nie sprawiedliwy...modlilam sie i modlilam,a babcia z ciocia w kosciele daly na msze i modlili sie wszyscy,bylo gorzej,poszlam do szpitalnej kaplicy Blagalam Boga by mi ich nie zabieral...na drugi dzien corka pierwsza odzyskala przytomnosc,potem wrocil do nas syn...i wszystko bylo juz dobrze...kochany wykladowca wstawil mi po cichu obecnosc na zajeciach,jak stwierdzil przeciez wtedy bylas w szpitalu wiec bylas obecna,opiekowalas sie pacjentami , to umozliwilo mi powrot na studia...zrobilam rok przerwy musialam odpoczac by moc dalej sie uczyc...

Pamietajcie ze czasem chwile ktore wydaja sie nam ze sa beznadziejne,nimi nie sa,ze moze byc jeszcze gorzej,moje kochanie mi powiedzialo ze świat kończy sie wtedy nie kiedy ktoś odchodzi tylko wtedy kiedy ktos umiera,wtedy jest juz koniec i nic tego nie zmieni...moj syn wie ze jego tata jest,gdzies zyje i to mu wystarcza,a corka? Ma lepsza sytuacje,jej tata zmadrzal i czasem ja zabiera do siebie,kupuje jej mnostwo zabawek i jak mowi sprubuje nam wynagrodzic to wszystko co nam zrobil,dzis jest trzezwy wiec jest inny,ale nie dla mnie,bardzo dlugo probowal i robil wsztsko bym do niego wrocila,ale ja juz mam kogos ,kogo bardzo kocham,szanuje,mam w nim oparcie. Wiem tylko jedno że nigdy nikomu nie zaufam,ze nie wolno ,nawet wlasnym rodzicom,poprostu idac przez zycie trzeba byc bardzo ostroznym...

Dzis jestem szczesliwa,czasem mam jakies problemy w domu ale wiem ze to sa tylko przejsciowe,tak jak u wszystkich,bo kto ich nie ma...

Jeszcze raz kobietki tylko napisze,badzcie dzielne,nie dajcie sie,mamy takie prawo w Polsce ktore jest za nami,a to bardzo wiele,poradzicie sobie a kiedys wspomniecie moje slowa...

Buziaczki...
 
Ostatnia edycja:
Do góry