Nie szczepię współczuję ci kochana, bo nic tak człowieka nie "rozwala" jak bezradne patrzenie jak dziecko się męczy, a my dałybyśmy się poćwiartować, żeby tym naszym dzieciaczkom pomóc :-( Do tego jeszcze ta bezduszność lekarzy i udawana troska Państwa

Z tymi oczkami, to faktycznie mi wygląda na zapalenie spojówek. Moja pediatra, jak mojej małej też tak ropa wychodziła oczkami, to też mówiła, że tak ma zawalone zatoki, że organizm w ten sposób "wywala", ale od razu dała na to antybiotyk, właśnie po to, by nie poszło w zapalenie spojówek. A ta pediatra naprawdę nie należy do lekarzy, co to dają na byle co antybiotyk, zazwyczaj na początek proponuje naturalne wywary i syropki, dopiero jak już faktycznie to nic nie daje i infekcja się rozwija, to wtedy dopiero daje antybiotyk. I pod tym względem ją sobie bardzo chwalę, bo jeśli chodzi o stosunek do szczepień, to nie pochwala mojego stanowiska, ale też nie naciska.
Ja ze swoją byłam wczoraj w Lublinie na badaniu metodą Jonasza i mam kropelki znów dla małej. Już kiedyś jedną partię wzięła i byłą poprawa odporności i bóle się zmniejszyły, dostawała też Cranium na odtrucie poszczepienne, teraz już tego nie sprawdzaliśmy, bo badanie i tak sporo trwa, a nie chcieliśmy małej zniechęcić. Zależało nam, żeby sprawdzić, co powoduje jej potworne bóle głowy aż z wymiotami i nocne bóle stawów, które wróciły niestety. Poprzednio oprócz oczywiście po szczepionkowym zatruciu organizmu miała jeszcze pasożyty. Tym razem je wykluczyła, ale okazało się, że w wątrobie i centralnym ukł. nerwowym siedzi bakteria (nie pamiętam nazwy), która nie jest wykrywalna przez badania laboratoryjne, bo przeszła w stan przewlekły i daje niestety m.in. te objawy. Dodatkowo mała ma straszne wahania emocjonalne, problemy z pamięcią, przez co w swojej grupie zerówkowej jest w tej chwili najsłabsza,bo ma problemy z liczeniem i czytaniem, bo zapomina liter. Do tego te bóle głowy sprawiają, że opuszcza dni w przedszkolu, co jeszcze bardziej ją oddala od dzieci idących programem. Dziś też została, bo ją boli, do tego nie chce współpracować w żaden sposób. Chciałam, żeby zjadła coklwiek, żebym jej mogła lekarstw dać, gdzie tam, mówię, to niech się położy, też nie, łazi tylko i jęczy. Mnie z tego wszystkiego też się płakać chce, brzuch mnie boli, dla maluszka i siebie do szpitala jeszcze nic poszykowane... załamka normalnie. O tym, że największym stresem jest dla mnie po porodzie uniknięcie szczepień maluszka, już nie wspomnę :-(
Ech, sorry za ten elaborat, jakoś mnie poniosło...