U nas papa nie ma jeszcze
Napisze
wam jak wczoraj wesolo mialam z moja malpka...Juz zaczelo sie w auobusie...Obok stala pani rowniez z wozkiem ale dziecko bylo juz starsze ok 3 lat...dokladnie chlopiec ...No i Noemi zainteresowala sie chlopakiem:-)... Patrzyla,patrzyla ale on nic...Mine mial grozna...obrazona-wcinal bulke...W koncu Noemi chyba sie wkurzyla bo patrzyla na niego i zaczynala coraz to bardziej podniesionym glosem cos tam po swojemu do niego gadac...hehe
pozniej poszlysmy do H&M ...tam miala pole do popisu bo wypuscilam ja zeby sobie poraczkowala...bo we wozku jej chyba sie znudzilo i zaczela mi sie rzucac...Jak ja tylko postawilam na podlodze to dopiero miala radoche...Wszystko zaczela sciagac...wszedzie bylo jej pelno...jak placilam to sie uwiesila komus na wozku, a jak pakowalam zakupy to do pana za lade sie pchala...Ludzie mieli usmiechy od ucha do ucha...a do tego jeszcze te jej "baba na caly regzlator"
Kolejny spacerek po sklepie zrobila sobie pieterko nizj jak poszlam na dzial damski po moje wdzianko na walentynki....Tam to dopiero sie rozszalala....
Wlazila na polki,sciagnela sobie jakies przebrzydle niebieskie damskie rajstopy i juz zaczela je "kosztowac"...zabralam to sobie poraczkowala do wielkiego lustra,zobaczyla siebie to wielki usmiech i zaczela walic reka w to lustro i oczywiscie to jej slynne "baba"...ja oczywiscie co chwile lukalam co mi panna odprawia ale zagapilam sie na staniki -slysze moje dziecko ale nie widze a ta wlazla pod wieszak z koszulami i szlafrokami...
Potem poszlysmy do kolejki to zaczepiala pania...pani nadziwic sie nie mogla ze takie to male a tak zasowa[z reszta nie ona jedna) i patyla czy taka kontaktowa to ona zawsze...bo dzieci ktore ona zna to jakies takie wstydliwe...
W koncu zglodnialam,a ze juz dawno w McDonaldsie nie bylam to postanowilam tam zapelnic swoj brzusio...Mloda jak zobaczyla zarko to trzes sie zaczela...mleko uratowalo sytuacje---ufff nie musialam sie z nia dzielic:-) ale za to papiery jedzeniu darla z wielkim przejeciem...Co oczywiscie znowu rozbawialo ludzi...
Wtedy mial przyjechac po nast tatus ale jednak cos mu tam wyskoczylo i musialysmy poczekac ...a ze juz powoli zamykali sklepy wiec postanowilam pojsc z moja kompanka na kawusie...wybralysmy super restauracje gdzie w okolo tylko woda i kwiaty...mnustwo kwiatow...Tam dopiero mala miala raj...No bo rzecz jasna we wozku nie chciala siedziec...ale najpierw zjadla cala piane z mojej Latto machiatto
Nie dalo sie przed nia jej ukryc i znowu to jej trzesienie sie...jak zjadla puscilam ja wolno...Pierwsze co kierunek kwiaty...Kurde miala tam radoche jak nie wiem...A z jakim przejeciem tam mietosila...W donicach byly takie kamyczki wiec brala je w rece no i rzecz jasne chciala zjesc...Za chwile zostawila kwiatka poraczkowala do stolika obok,poszurala krzeslami i wrocila do kwiatkow...100 razy chyba powtorzylam
nie wolno jak chiala wyrwac listka...nie musze mowic ze znowu wszystkim na okolo jazyly sie miski i byla tam wielka atrakcja...Sama bym gapila sie na takiego malca...W koncu tata zadzwonil ze jedzie wiec zaczelysmy sie zbierac ...No ale piekna postanowila ze jeszcze raz zamiesza w kwiatuszkach i jak nie zlapie za liscia-pociagnela i piekny kwiat zlamany...cale 5 wielkich lisci na raz urwala.....Ustawilam kwiata tak zeby nikt sie nie pokapowal ladnie podziekowalam i poszlam....
W domu pierwsze ció mowie do Adama-koniecznie musimy mala ubezpieczyc....Bo jak widze jaki to czort jest to juz wiem ze nie raz przyjdzie mi zadiabla sie tlumaczyc...Nigdy nie wiadomo co mi tam z polki zwali...
Ale kocham lazic z nia na zakupy...Mam wielka radoche...A Adam przyznal ze nam zazdrosci