Aia u nas też minęło magiczne 10 miesięcy i dosłownie od kilku dni Stasiek zaczął akceptować nie papki. Przedwczoraj i wczoraj jadł zupę pomidorowo-jarzynową z makaronem nie miksowaną, a przedwczoraj na kolację kanapkę z serem żółtym przed kaszką. Dzisiaj znowu zupa jarzynowa z ziemniakami nie miksowana. I owoce w kawałeczkach memła. Także myślę, że teraz to będzie z górki.
A odnośnie ostatnio przedyskutotwywanych mięsnych wywarów, to ja nie czytam nic na ten temat ani nie słucham nikogo w temacie, tylko na zdrowy rozsądek uważam że o ile mięso dziecku daję i dawać będę i nie szaleję z eko zakupami, jak się trafi coś to dobrze, jak nie to indyk z mięsnego albo królik z lidla, albo wołowina czy cielęcina z budki mięsnej koło nas. To na zdrowy rozsądek uważam że coś co jest wygotowane z mięsa, czyli antybiotyki, sterydy, puryny i tłuszcz, nie są potrzebne. Więc dla nas nie gotuję zup na mięsie ani kościach. Widok szumowiny mówi wszystko. Owszem zjem rosół, czasem ale bardzo rzadko sama ugotuję, nie robię z tego religii, jadam poza domem zupy na mięsie, ale nie gotuję ich sama na codzień, bo nie widzę potrzeby. Zupy na wywarach warzywnych są tak samo pyszne, pomidorowa z dużą ilością kopru czy każda inna. Oczywiście są zupy które się proszą o zrobienie ich na mięsie - kapuśniak, grochówka, takie z zasady mięsne. Ale ogólnie nie uważam że każda zupa musi być na mięsie. Dzisiaj kurkowa, bez grama mięsa, na młodej włoszczyźnie i łyżeczce masła i oliwy.
Nie muszę oglądać TVN Uwaga żeby wiedzieć że mięso to straszy syf. Ja to w ogóle bardzo sporadycznie jem mięso, dziecku daję, TZ też mięsny, ale finalnie mięso u nas ze 2 razy w tygodniu. A wędliny to niestety jeszcze gorsze g... Do tego co ma mięso jeszcze sól, wzmacniacze smaku i konserwanty. Lepiej już upiec kawałek indyka czy nawet karkówki jak ktoś lubi i mieć na kanapki. Moją jedyną słabością w tym temacie są parówki, czasem lubię zjeść z musztardą, ale wędlin tak po prostu żeby mieć na kanapki nie kupuję w ogóle. Też nie jest to żadna moja religia ale po prostu jakoś nie lubimy i nie jadamy wędlin, więc pewnie Staśka też nie będę jakoś specjalnie przyzwyczajać do kanapeczek z szyneczką.