W kwestii żywienia i ja powoli odpuszczam, tzn. luzuję. Na początku bałam się dosłownie wszystkiego jej podać, żeby jej nie uszkodzić i nie zaszkodzić. Teraz je już obiadki z mięskiem, z rybką, z jajkiem. Wciąż mam mętlik w kwestii eko-nie eko. Nie ufam tym EKO, nie mam pewności, że jakość tych warzyw i owoców rzeczywiście góruje nad normalnymi. Zgadzam się, że warto znaleźć dobry, sprawdzony warzywniak i tam się zaopatrywać. Zauważyłam jednak, że sprzedawcy (większość) bardzo źle reagują na dopytywanie skąd mają produkty, kiedy przywiezione itp. Najlepiej brać, co dają i nie pytać - ich zdaniem. Takie odnoszę wrażenie.
Ja jeszcze we Wrocku nie znalazłam takiego dobrego sklepu - wciąż szukam. OK w naszej wsi być może i jajka i warzywa uda się brać od rolnika, jeszcze jednak nie znam takiego - będę musiała wysłać mojego M - ten to wlezie wszędzie i dopyta, jak trzeba
A co do solenia, doprawiania, cukrowania... Nie solę, nie doprawiam, ograniczam cukier (sama będąc czekoladoholiczką - wiem, że i tak jak Lila spróbuje, to już ciężko jej będzie iść na odwyk - widzę po sobie

) - ale ja to robię z prostej przyczyny. Lila je takie jałowe - niedoprawione, niedosolone, niedocukrzone. To po co mam doprawiać. I tak będę to kiedyś robiła, a skoro je bez problemów, to nie widzę sensu dodatkowego podrasowywania potraw dla niej. I to tylko jasne wyjaśnienie. Dlatego wkurza mnie czasem podejście w mojej rodzinie - że próbują jej wciskać normalne - domowe żarcie (ziemniaczek z solą, koperkiem i masłem, czy doprawiona też zupa krem brokułowo-kalafiorowa). Dlatego też chcę jej dobrać mm takie, żeby nie miało cukru. Ona się jeszcze nacukrzy, jak będzie po mamusi uwielbiała słodycze.
Dziewczyny, a jak z tym mm, które byście poleciły? A może powinnam to pytanie przenieść do właściwego wątku...