- Dołączył(a)
- 3 Czerwiec 2024
- Postów
- 10
Jestem w 39 tygodniu, termin za 4 dni a partner odchodzi. Mieszkam za granica, przeprowadziłam się tu do niego. Nie mam nikogo, kto by mi pomógł, nawet nie zamawiałam położnej która przychodzi w połogu bo on miał mi pomoc z dzieckiem, teraz zostałam tak sama, w ostatnie dni… stres dla mnie ogromny!
Proszę, co byście zrobiły na moim miejscu? Na szczęście powiedział ze zostawi mi chociaż mieszkanie i się wyprowadzi, ale czy dam rade zupełnie sama? Nawet nie mam auta, nie wiem jak wrócę ze szpitala, co będę jadła, wszystko mnie przeraża …
przez te kilka lat zupełnie mnie od siebie uzależnił, nie było to trudne - kompletnie sama na świecie, młoda i zakochana po uszy. Wwzięliśmy ślub. On ma już dwójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa, 7 i 8 lat, zaakceptowałam to i jego „niedobra” eksie z miłości do niego i chęci założenia rodziny.
W zeszłym roku straciłam ciąże w 16 tc, nie mogłam sobie tego ułożyć w głowie, byłam zrozpaczona. Dzien po porodzie wyszliśmy do domu i on zaczął się ze mną awanturować o jakaś pierdole, ze zakładałam spodnie na łóżku szpitalnym a ktoś mógł wejść do pokoju i zobaczyć mnie w majtkach… wtedy pierwszy raz poczułam ze zostawia mnie sama kiedy go potrzebuje.
Drugą ciąże, tą teraz, odkryłam jakoś w listopadzie. Byłam załamana… między nami było niedobrze, dlaczego akurat teraz, myslalam. Po pewnej kłótni, w której powiedział ze jego dzieci i eks są dla niego wszystkim a ja zawsze będę niczym i mam usunąć to dziecko umówiłam się na wizytę aby to zrobić. Brzmi okropnie i tak się czułam-Wstrętnie, podle, ale w mojej sytuacji nie chciałam zostać sama z dzieckiem. On przyjechał w dniu podania tabletki poronnej do kliniki i zabrał mnie stamtąd.
Byłam szczęśliwa, bo nie chciałam tego robić!
Później powoli staraliśmy się odbudować relacje, hormony szalały w ciazy ale o dziwo stałam się bardziej potulna, zależało mi aby mieć rodzine. On to zauważył, zaczął przesuwać granice dalej i dalej. Obrażanie mnie i chamstwo na porzadku dziennym. Zaczęłam być służąca w domu a on mówił ze przygotowuje mnie do roli matki.
Aż do wczoraj gdy stwierdził ze odchodzi. Pokłóciliśmy się i jak zwykle on zaczął temat swojej byłej. To nie poerwszy raz, wybuchnęłam złością i powiedziałam co mysle, kilka gorzkich słów. On zaczął mnie poniżać, szantażować mnie wiec zadzwoniłam do jego matki z która mam dobry kontakt aby mnie uspokoiła, nie chce zle dla dziecka a zaczelam byc na prawdę zestresowana.
W nocy przyszedł do sypialni i powiedział ze on się w tym tygodniu wyprowadzi. Nie chce byc ze mną przy porodzie jak planowaliśmy, chce tylko zobaczyć syna i tylko jego jak juz się urodzi.
Proszę, co byście zrobiły na moim miejscu? Na szczęście powiedział ze zostawi mi chociaż mieszkanie i się wyprowadzi, ale czy dam rade zupełnie sama? Nawet nie mam auta, nie wiem jak wrócę ze szpitala, co będę jadła, wszystko mnie przeraża …
przez te kilka lat zupełnie mnie od siebie uzależnił, nie było to trudne - kompletnie sama na świecie, młoda i zakochana po uszy. Wwzięliśmy ślub. On ma już dwójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa, 7 i 8 lat, zaakceptowałam to i jego „niedobra” eksie z miłości do niego i chęci założenia rodziny.
W zeszłym roku straciłam ciąże w 16 tc, nie mogłam sobie tego ułożyć w głowie, byłam zrozpaczona. Dzien po porodzie wyszliśmy do domu i on zaczął się ze mną awanturować o jakaś pierdole, ze zakładałam spodnie na łóżku szpitalnym a ktoś mógł wejść do pokoju i zobaczyć mnie w majtkach… wtedy pierwszy raz poczułam ze zostawia mnie sama kiedy go potrzebuje.
Drugą ciąże, tą teraz, odkryłam jakoś w listopadzie. Byłam załamana… między nami było niedobrze, dlaczego akurat teraz, myslalam. Po pewnej kłótni, w której powiedział ze jego dzieci i eks są dla niego wszystkim a ja zawsze będę niczym i mam usunąć to dziecko umówiłam się na wizytę aby to zrobić. Brzmi okropnie i tak się czułam-Wstrętnie, podle, ale w mojej sytuacji nie chciałam zostać sama z dzieckiem. On przyjechał w dniu podania tabletki poronnej do kliniki i zabrał mnie stamtąd.
Byłam szczęśliwa, bo nie chciałam tego robić!
Później powoli staraliśmy się odbudować relacje, hormony szalały w ciazy ale o dziwo stałam się bardziej potulna, zależało mi aby mieć rodzine. On to zauważył, zaczął przesuwać granice dalej i dalej. Obrażanie mnie i chamstwo na porzadku dziennym. Zaczęłam być służąca w domu a on mówił ze przygotowuje mnie do roli matki.
Aż do wczoraj gdy stwierdził ze odchodzi. Pokłóciliśmy się i jak zwykle on zaczął temat swojej byłej. To nie poerwszy raz, wybuchnęłam złością i powiedziałam co mysle, kilka gorzkich słów. On zaczął mnie poniżać, szantażować mnie wiec zadzwoniłam do jego matki z która mam dobry kontakt aby mnie uspokoiła, nie chce zle dla dziecka a zaczelam byc na prawdę zestresowana.
W nocy przyszedł do sypialni i powiedział ze on się w tym tygodniu wyprowadzi. Nie chce byc ze mną przy porodzie jak planowaliśmy, chce tylko zobaczyć syna i tylko jego jak juz się urodzi.
Ostatnia edycja: