- Status
- Zamknięty i nie można odpowiadać.
reklama
Elka2808
Zadomowiona(y)
Rondzia, Kluliczku jak was przeczytałam to normalnie ciary mi przechodziły. Coraz więcej sobie przypominam i nie bardzo mi się to podoba. Ale na pewno dam radę jak każda z nas.
Kluliczku fajnie to opisałaś , masz do tego smykałkę wciąga jak nie jedna dobra powieść. Ale masz coś jeszcze PORÓD który już za Tobą. cieszę się i gratuluję całej waszej rodzince. Pora teraz na resztę. Która kolejna na ochotnika?
to teraz ja..
jak wam pisałam 6go byłam na wizycie i było juz rozwarcie na 3 cm i doktorek zapytała kiedy chce rodzic to powiedziałam ze jutro nawet wiec umówilismy sie na izbie o 8 30..
wieczorkiem dopakowałam torbe wykapałam młoda i wcisnełam do wyrka ..potem poszłam sie wymoczyc i spac .. czułam sie normalnie tzn tak jak kazdego wieczoru..
przed 4 ta wstałam zeby siku i wróciłam do wyrka ale nie mogłam zasnąc .. znowu wylazłam z łozka bo zaczeły pobolewac mnie krzyze.. poszłam do kibelka i odszedł mi czop... zaczeły sie mocne skurcze... Obudziłam meza ok 4 tej 20 który zamiast sie zbierac miotał sie co mnie wkurzało wiec go ofuczałam.. Zrobiłam herbatke której nie wypiłam nawet.. zadzwoniłam po mame zeby przyszła do Julki... Piotr poszedł po autko a ja ledwo stałam... jechalismy wolno bo byo slisko i same czerwone swiateka pamietam ze 8 min po 5 tej patrzyłam na zegar w aucie zeby zobaczyc co ile sa skurcze- były co 3 min a my nawt połowy drogi nie mielismy... W szpitalu bylismy ok 5 tej 30.. siostra kazała mi sie przebrac szybko jak zobaczyła co ile mam skurcze.. lekarka zbadała i okazo sie ze rozwarcie na 6 cm.. Kazałi przejsc na sale porodową i tam sobie usiasc na kanapie ale ja mogłam tylko chodzic skurcze były juz jeden za drugim wiec na fotel i badanie - rozwarcie na 8,5 cm.. siostra mowi ze juz rodzimy masuje mi szyjke ja sie dre ze juz nie moge a ona kaze mi nieprzec jeszcze podaja mi tlen cewnikuja i kaza przec boli jak diabli kaze spadac mezowi bo mi mowi ze mam nie wrzeszczec... przemy 3 razy i jest Krzysiu... cały fioletowy.. i słabo płacze.. ale juz po chwili mam go na piersiach i jestem mega szczesliwa... tatus przecina pepowine i idzie z młodym.. a ja rodze łozysko i siostra stwierdza ze 2 szewki mi załozy na skóre bo sie otarłam bo jej nie słuchałam...
potem leze juz przed porodówka a siostra robi wywiad... przychodzi pediatra i mowi ze synus cały i zdrowy ma 9 pkt Piotrek przywozi małego i tak sobie lezymy w trójeczkę...Obyło sie bez ciecia i lewatywy..
cała akcja trwała 2 godz 15 min... Było gorzej niz z Julkka ale to pewnie przez to tempo..
gdybym rodziła w dzien to maz nie wyrobiłby po mnie i urodziłabym w domku...
jak wam pisałam 6go byłam na wizycie i było juz rozwarcie na 3 cm i doktorek zapytała kiedy chce rodzic to powiedziałam ze jutro nawet wiec umówilismy sie na izbie o 8 30..
wieczorkiem dopakowałam torbe wykapałam młoda i wcisnełam do wyrka ..potem poszłam sie wymoczyc i spac .. czułam sie normalnie tzn tak jak kazdego wieczoru..
przed 4 ta wstałam zeby siku i wróciłam do wyrka ale nie mogłam zasnąc .. znowu wylazłam z łozka bo zaczeły pobolewac mnie krzyze.. poszłam do kibelka i odszedł mi czop... zaczeły sie mocne skurcze... Obudziłam meza ok 4 tej 20 który zamiast sie zbierac miotał sie co mnie wkurzało wiec go ofuczałam.. Zrobiłam herbatke której nie wypiłam nawet.. zadzwoniłam po mame zeby przyszła do Julki... Piotr poszedł po autko a ja ledwo stałam... jechalismy wolno bo byo slisko i same czerwone swiateka pamietam ze 8 min po 5 tej patrzyłam na zegar w aucie zeby zobaczyc co ile sa skurcze- były co 3 min a my nawt połowy drogi nie mielismy... W szpitalu bylismy ok 5 tej 30.. siostra kazała mi sie przebrac szybko jak zobaczyła co ile mam skurcze.. lekarka zbadała i okazo sie ze rozwarcie na 6 cm.. Kazałi przejsc na sale porodową i tam sobie usiasc na kanapie ale ja mogłam tylko chodzic skurcze były juz jeden za drugim wiec na fotel i badanie - rozwarcie na 8,5 cm.. siostra mowi ze juz rodzimy masuje mi szyjke ja sie dre ze juz nie moge a ona kaze mi nieprzec jeszcze podaja mi tlen cewnikuja i kaza przec boli jak diabli kaze spadac mezowi bo mi mowi ze mam nie wrzeszczec... przemy 3 razy i jest Krzysiu... cały fioletowy.. i słabo płacze.. ale juz po chwili mam go na piersiach i jestem mega szczesliwa... tatus przecina pepowine i idzie z młodym.. a ja rodze łozysko i siostra stwierdza ze 2 szewki mi załozy na skóre bo sie otarłam bo jej nie słuchałam...
potem leze juz przed porodówka a siostra robi wywiad... przychodzi pediatra i mowi ze synus cały i zdrowy ma 9 pkt Piotrek przywozi małego i tak sobie lezymy w trójeczkę...Obyło sie bez ciecia i lewatywy..
cała akcja trwała 2 godz 15 min... Było gorzej niz z Julkka ale to pewnie przez to tempo..
gdybym rodziła w dzien to maz nie wyrobiłby po mnie i urodziłabym w domku...
mamjakty
styczniówka 2009
Madzia, z Twojego opisu jakoś ten poród taki łatwy i przyjemny się wydaje, a Ty piszesz, że ten miałaś gorszy niż z Julcią :-) jeszcze raz gratuluję i fajnie, że masz juz Synka przy sobie ;-)
M
miloku
Gość
Madzia ekspresowy porod , i mowisz ze gorszy niz pierwszy
lo boziiu nie strasz mnie
lo boziiu nie strasz mnie
aga_q
TRZYNASTEGO :)
Madzia - jak zobaczyłam, że taki krótki wstawiłaś opis to pierwsze, co sobie pomyślałam, że pewnie ledwo do szpitala dojechaliście ;-)
reklama
- Status
- Zamknięty i nie można odpowiadać.
Podobne tematy
- Zamknięty
- Przyklejony
- Odpowiedzi
- 0
- Wyświetleń
- 7 tys
Podziel się: