Tuż po urodzeniu dziecka nie miałam kompletnie potrzeby spotykania się i udzielania towarzyskiego. Mąż , maleństwo mi w zupełności wystarczali.
Poza tym dość szybko wróciłam do pracy , która kochałam bardzo i praca ta dawała mi kontakty także towarzyskie.
Życie toczyło sie nowym acz miarowym rytmem, zaszłam w drugą ciąże i powtórzyłam schemat , który mi odpowiadał.
Sporadycznie gdy "zachciało mi się" wypadu z przyjaciółką , mąż zostawał w domu z maluchami i nie budziło to jego sprzeciwu.
Po jakiś 4 latach zorientowaliśmy sie jednak ,ze właściwie nigdzie nie wychodziliśmy razem.
I postanowiliśmy to zmienić. Wiązało się to z pewna gimnastyką logistyczną, gdyz nie mamy "pod ręką " dziadków mogących zostać z dziećmi ale dla chcącego nic trudnego.
Teraz dzieci jeszcze bardziej podrosły a my wróciliśmy do pelni życia towarzyskiego a właściwie to my "rozkręcamy imprezy"
Organizujemy wypady nad rzekę, wspólne ogniska ( nawet w zimie) , grillowanie ze znajomymi i "bandą" dzieciaków.
Dzieciaki szaleją na świeżym powietrzu a i rodzice się świetnie bawią.
Przyzwyczailiśmy naszych znajomych , ze dzieci nie sa przeszkodą i nie ograniczają nas podczas spotkań.
Czasami zostawiamy pociechy z kuzynostwem i wtedy fundujemy sobie wieczór tylko we dwoje lub spotykamy się z bliskimi znajomymi.