Majka_22
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 3 Listopad 2010
- Postów
- 508
Kari, podziwiam, że daliście radę rehabilitować Adaśka vojtą.
Mi się do tej pory wydawało, że jestem odporna na płacz dziecka. Wręcz miałam wrażenie, że coś ze mną nie tak - nie przeżywałam aż tak bardzo pobierania krwi synkowi czy szczepień (zresztą - przy tym to on prawie nie płakał) jak niektóre mamy. Z rehabilitacją też było ok jak dotąd, ale dziś mam kryzys. Czy to ma sens, co, jak i inne takie. Nie chodzi o to, że nie widzę efektów. Po prostu po dzisiejszych ćwiczeniach wymiękłam. Mały ma być rehabilitowany metodą bobath, ale rehabilitant czasami zrobi z nim jakieś ćwiczenie z vojty. Wiem, że są różne poglądy czy wolno to łączyć czy nie. Sama mam wątpliwości i po prostu - nie znam się. No i jak zaczął vojtą to się dziecko rozpłakało i tak przez 45 min. Miałam wrażenie, że aż się siny zrobił z tego krzyku. Potem jak zasnął w drodze do domu tak spał i spał, aż nie wiedziałam czy go nie obudzić, czy wszystko ok. Jak go dotknęłam - cały zimny, ale temperaturę miał około 36 stopni, więc teoretycznie chyba ok. Przy obiedzie znów mi zasnął, ale już czułam że sytuacja opanowana.
Jedno wiem - że jutro muszę porozmawiać na temat metody rehabilitacji.
Mi się do tej pory wydawało, że jestem odporna na płacz dziecka. Wręcz miałam wrażenie, że coś ze mną nie tak - nie przeżywałam aż tak bardzo pobierania krwi synkowi czy szczepień (zresztą - przy tym to on prawie nie płakał) jak niektóre mamy. Z rehabilitacją też było ok jak dotąd, ale dziś mam kryzys. Czy to ma sens, co, jak i inne takie. Nie chodzi o to, że nie widzę efektów. Po prostu po dzisiejszych ćwiczeniach wymiękłam. Mały ma być rehabilitowany metodą bobath, ale rehabilitant czasami zrobi z nim jakieś ćwiczenie z vojty. Wiem, że są różne poglądy czy wolno to łączyć czy nie. Sama mam wątpliwości i po prostu - nie znam się. No i jak zaczął vojtą to się dziecko rozpłakało i tak przez 45 min. Miałam wrażenie, że aż się siny zrobił z tego krzyku. Potem jak zasnął w drodze do domu tak spał i spał, aż nie wiedziałam czy go nie obudzić, czy wszystko ok. Jak go dotknęłam - cały zimny, ale temperaturę miał około 36 stopni, więc teoretycznie chyba ok. Przy obiedzie znów mi zasnął, ale już czułam że sytuacja opanowana.
Jedno wiem - że jutro muszę porozmawiać na temat metody rehabilitacji.
Ostatnia edycja: