Wczoraj chodziłem niesamowicie zamotany jak pewnie wszyscy. Nie mogłem się odnaleźć. Poczułem że musze się za Nich pomodlić. Poszedłem do spowiedzi i zostałem na mszy. Bardzo gorąco się modliłem.
Prosiłem Ducha Świętego by przybył do Moniki i Marcina z wielką mocą pocieszenia, ukojenia bólu i jeszcze większą mocą miłosierdzia, by przytulił Ich jak Oni tulili Majeczkę,
Matka Boska Cierpiąca może Ich zrozumieć bo to Ona patrzyła na śmierć swojego syna. Do Niej również wznosiłem błagalne swe dłonie. Po wyjściu z kościoła uspokoiłem się trochę.
Maja wraz z Oliwką są już aniołkami. Dzieci w pierwszej kolejności idą do Nieba bo są bez grzechu. One teraz mogą wyprosić rodzicom wiele łask u Pana.
Dziś byłem na cmentarzu. Stojąc nad grobem Oliwki zamknąłem oczy a łzy same leciały – modliłem się. Wiatr zawiał otworzyłem oczy i wpatrując się w znicz, który coraz jaśniej zaczyna płonąć zdałem sobie sprawę z tego że Maja wcale nie zgasła – wręcz stała się światłością, wyzbyła się wreszcie wszelkiego „osprzętu”stała się wolna, nasze modlitwy zostały wysłuchane. Oczami wyobraźni widziałem Oliwkę razem z Mają trzymające się za ręce i biegające wspólnie. A ja prawie sam na cmentarzu stałem jak dziecko ze łzami w oczach i ryczałem ile się dało.
Po tym wszystkim zdałem sobie sprawę że nie mogę Ich zostawić samych – jestem Im to winien. Tak jak wielu z Nas doświadczyło od tej rodziny wiele ciepła nauki i pokory. Modląc się wczoraj prosiłem Pana o słowo na tą całą sytuację której sam nie mogę pojąć, o to co otrzymałem:
Duch Pana Boga nede mną, bo Pan mnie namaścił.
Posłał mnie, abym głosił dobrą nowinę ubogim,
bym opatrywał rany serc złamanych,
żebym zapowiadał wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę;
abym obwieszczał rok łaski Pańskiej i dzień pomsty naszego Boga;
abym pocieszał wszystkich zasmuconych,
<bym rozweselił płaczących na Syjonie>,
abym im wieniec dał zamiast popiołu,
olejek radości zamiast szaty smutku,
pień chwały zamiast przygnębienia na duchu.
Ktoś kto mnie zna czytając to wszystko powie że te zmiany u mnie są niemożliwe.
Po nawróceniu i powiedzeniu Bogu Tak – uznaniu Go za swojego Pana i zbawiciela, zaczęły się te zmiany, których tak dawno potrzebowałem. Od tamtej pory mam oczy i serce otwarte na pewne sprawy, wręcz wyczulone.
Dlatego nie mogę pozwolić na to by Monika z Marcinem zostali „sami”, mają przecież Nas – przyjaciół na których mogą liczyć w każdej sytuacji.
Jak wczoraj zadawałem sobie pytanie dlaczego tak się stało, co było nie tak z naszymi modlitwami.
Tak dziś czytając te wszystkie wypowiedzi wiem że Maja żyła dla Nas wszystkich – od Niej wiele się nauczyliśmy. Wiele przeszła w swoim krótkim życiu, jednak sobą dała nam jeszcze więcej.
Dzięki Niej Monika się nawróciła, a My wiele zrozumieliśmy. Czemu był taki finał nie wiem.
Jesteśmy tylko ludźmi i zawsze będziemy mieli mnóstwo pytań, szukali logicznego wytłumaczenia i winnych.
Niezbadane są wyroki Boskie
Pięknie napisała aisuga
Majeczka nauczyła nas wznosić ręce do Boga i modlić się żarliwie. Nie zaprzepaśćmy tego.
Codziennie wypowiadałyśmy słowa modlitwy "bądź wola Twoja"...
Pan powierzył Ci trudne zadanie, musiałaś cierpieć...
Ale wykrzesałaś w setkach serc ogromną i potężną Miłość, Wiarę i Nadzieję.
Wielu zbliżyłaś do Boga. Jestem wśród nich.
MM - wpłynęliście na życie wielu osób.
Jesteście wzorem.
Pamiętajcie że dobro powraca.
Lepiej bym tego nie napisał – dzięki Ci za te słowa pod którymi się podpisuje, dały mi wiele do myślenia i dzięki nim ja już dostałem odpowiedź.
Proszę Was wszystkich o modlitwę za Monikę i Marcina – by Bóg ogarnął ich swą miłością, przytulił do serca i pocieszył. Maja ostatnio w mojej modlitwie była priorytetem, teraz będą jej rodzice o również proszę w Waszych modlitwach.
Hmm toche się rozpisałem no ale cóż widocznie tak miało być
Pozdrawiam