Witam i ja, czuję, że właśnie na mnie czekacie he he
Byliśmy u Majki o 11.00 - widać że troszke zmarniała, bo buzka taka szczupła, zeszly te jej poliki. Ale to nic, bo lekarze mówią, że radzi sobie dziewczyna, kolejna spokojna noc za nami. Odstawili juz jakiś silny lek, inne dawki zmniejszają(adrenaliny) a mała ma świetne parametry. Jeszcze trochę w niej tej wody z obrzęków jest, lecz ładnie schodzi i jak pisałam wcześniej, w poniedzialek, najprawdopodobniej będzie zamykany mostek. A to pozwoli wtedy na wybudzanie Mai, próby ekstubacji-odstawienie respiratora itd. Czyki przyszły tydzień będzie baaardzo gorący w wydrzarzenia. Czekamy na ten moment, bo marzy nam się kontakt choćby wzrokowy z małą. Teraz leży, tak głęboko uśpiona, aż jej to nie pasuje...to przecież taki nasz mały żywioł...
Znowu dzwonił ambasador poznańskiego krwiodawstwa, bo zotaje zasypywany pytaniami o zdrowie Mai....juz ponad 1000osób oddało krew...rozumiecie????????nigdy nie było takiej akcji na rzecz jedej osóbki. Oni chcą zostać chrzestnymi małej he he !!! Och...tyle się wciąż dzieje. Ja to codziennie padam juz ok 17-18...bo mimo dobrej kondycji psychicznej, te emocje są wyczerpujące.
Ale jest dobrze...wciąż gryziemy sie w język....ale...będzie dobrze, bo Bozia nad nami czuwa, czuję to jak nigdy dotąd.
Słuchajcie, jesteśmy tutaj, a Maja juz po operacji, bo przekonała mnie do konsultacji z prof Wojtalikiem pewna wspaniala kobieta, która jako pierwsza pomogła mi w zalamaniu, gdy w katowicach uslyszelismy, ze wada jest nieoperacyjna. Wspomniałam o tej kobiecie na stronce Mai...
Ta osoba to Edyta Duma z Rady Funduszu na rzecz dzieci z wadami serca....tam tez powstalo majeczkowe kibicowanie. Nigdy nie będę umiała się tak odwdzięczyć za to co zrobiła. Gdybym jej nie psłuchal, nadal załamywalybyśmy ręce nad odmownymi mailami od tych, do kótych ołamy o pomoc.
A juz jest w sumie po wszystkim. Sciskam was mocno.