reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Proszę o radę

mój adres sarenia@o2.pl
napisz do mnie, wychowałam mojemu partnerowi dwoje dzieci przez 4-6 lat!!!!!odeszli do matki, zabrali mi najwspanialsze emocje, dziś już nie zaryzykowałabym związku z facetem, który ma dzieci!!!!!!!!!!!swojemu wszystko wybaczysz, kochasz , czasem bezkrytycznie, ja się zawiodłam bardzo, wypaliłam, wyzuły mnie z uczuć, olały i zostawiły, jeszcze obgadały do matki!!!!trzeba rodzić swoje własne dzieci!!!!nigdy nie zgodziłabym się już na zamieszkanie pod jednym dachem z jego dziećmi!!!!!a wiążąc się z facetem z dziećmi wiązesz sie też z jego byłą zoną i z tmi dzieciakami na zawsze!!!!!nigdy już nie związałabym się z facetem z dziećmi!!!!!!!jesteś nikim, po kawałku odbierz ci swobode , godnosć., wolność.najwyzej przelew alimentów co miesiąc, wysłać na wakacje i ferie, wekend raz w miesiącu poza domem, żadnego nocowania!!!!!wchodza ci na głowe i tracicz tożsamość. Młody niech wraca do matki, facet zawsze ci może powiedziec, że nie jestes matka dziecka i nie masz nic do gadania, najpierw majtki opierasz a potem jesteś niczym. chetnie z tobą pomeiluję. aha mam synka 3 latka-mam więc porównanie!!!!
 
reklama
Własnie przeczytałam Wasze Kobietki wypowiedzi. Podniosłyście mnie na duchu. Od dwóch lat spotykam sie z swoim przyszłym męzem który wychowuje sam córkę. W lipcu bedzie miec 8 lat. Jej mama ma zabrane prawa. Czasem boje sie jej. Jest fajna, cudowna,,,,nie wyobrazam sobie życia bez niej by jej nie było. Czytając Wasze wypowidzi, zaryzykowałam. Chyba sie zaprzyjazniłysmy. Droga była długa ale chyba jest juz ok...zobaczymy potem :blink: Razem sadzilismy w 3 zioła, pieczemy we dwie placki co uwielbia robic albo czasem razem gotujemy obiad. Nie mieszkamy razem. Pocztątkiem 2010 roku planujemy slub cywilny i wspolne zamieszkanie. Duzo mi opowiada i widze ze chce i potrzebuje takiej samotności ze mną gdy sobie same siedzimy albo gotujemy i gadamy. Bardzo wiele mi opowiada o swoich odczuciach, o tym co mama jej robiła. Obecnie namówiłam swojego meżczyzne na wizyty u psychologa. Bo to co opowiadała to czasem miałam wrazenie ze fikcja z prawda sie mija. Wizyty te powiedziały ze jednak nie, mowi prawde. Straszne to co przeszła. Udało mi sie wynegocjować zasade ze jezlie jedno z nas doniej mowi a drugiemy decyzja ta sie nie podoba to nie wymieniamy sie zdaniami przy niej tylko w razie "buntu"jedno drugie potwierdza ze musi jednak tak zrobic. Mimo ze któres znas nie ma racji. Pamiętam jak raz mi powiedziała ze czasem mnie strasznie lubi a czasem mnie nie cierpi:blink:bolało. Spytałam sie jej kiedy nie cierpi, pow ze w tedy jak mowi jej nie. Porozmawiałysmy o tym a teraz nie chce mnie z domu wypuścic jak musze jechać, czasem lezymy sobie we dwie przytula sie i gadamy i opowiada i opowiada i buzia jej sie nie zamyka :-)super. Czasem jak z M.rozmawiamy tel to zabiera słuchawkę i musi opowiedzieć co sie działo co bedziemy robic jak bede w weekend. Rysuje rysunki na kórych jestesmy w 3 i na których jest jej "przyszłościowy braciszek". Mowi o nim duzo że chciałaby brata . Ciekawe co czas pokaże. nie krytykuje jej matki, ani nie tłumacze zabraniam jej mowić zle o niej . Bardzo bym chciała zeby było tak jak jest, wiem ze codzienność jest inna ze sa problemy .........czasem sie boje tego jej buntu....

Dziękuje Wam Kobiety za Wasze wypowiedzi i piszcie piszcie, dzielcie sie tym co wiecie

Dziękuje

Piegus27
 
No to gratuluję rodzinki i oby tak dalej...Podobna sytuacja do mojej, tyle że ja ją adoptowałam. No i braciszek już jest:)
 
Moj (juz narzeczony) ma 8-letniego syna. N chcial zebysmy nawiazali kontakt i mlody spedzil u nas swieta Bozego narodzenia.
Zanim jeszcze wszedl do naszego domu pierwszy raz stwierdzil glosno, ze nie wraca do mamy, bo my mamy "fajniej"... Mial chyba na mysli samochod i domek z ogrodkiem, a nie mieszkanie w starej kamienicy jak jego matka. Ponadto byl pewny, ze z tata bedzie tak jak kiedys, czyli ze "kupi kazdą zachcianke". Ale kupowanie zachcianek sie skonczylo kiedy sie dowiedzielismy, ze jestesmy w ciazy i postanowilismy wreszcie odlozyc jakas kwote.
Po drugim dniu sie okazalo, ze Tata wcale nie jest taki fajny, a jego dziewczyna jest zupelnie inna niz mama, bo WYMAGAJĄ! N. chcial, zeby mlody pozamiatal tylko podloge. Skonczylo sie placzem, bo mama mu nie kaze sprzatac. Nie chcial sie przebrac z pizamy, bo przeciez nie idzie do szkoly wiec nie musi, a mama mu tak pozwala. Oczywiscie nie chcial jesc.. Jedynie pizza i frytki, na co ja sie nie chcialam zgodzic...
Straszne to bylo.
N. stwierdzil, ze jego syn nie ma ani jednej rzeczy z jego charakteru a wszystko po matce i zaczal sie odsuwac od mlodego. Tego jednak nie chce. Chce zeby N. mial dobry kontakt z synem.
Ostatecznie mlody szybko i chetnie wrocil do mamy. Stwierdzil, ze jestem nawet calkiem fajna.
Ciezko kochac dziecko pierwszej zony mojego mezczyzny...
 
jak czytam wasze posty dziewczyny, to aż mi skóra cierpnie....przepraszam, nie oceniam Was, domyślam się, że obce dziecko w domu "na zawsze", to musi być trudne.... wiek wczesnoszkolny to bardzo trudny dla nich moment, ogromne zmiany, nagle musza być samodzielne, rosną wymagania wobec nich i buntują się nawet własne dzieci wobec "rodzonych" matek. Proszę was tylko, żebyście zamiast opisywać ich jako "małe niewdzięczne potworki" wzięły pod uwagę, że wy i wasi mężczyźni dokonaliście wyboru, a te dzieci są zmuszone do bycia w swojej sytuacji. Niestety to obliguje was do o wiele większego wysiłku, cierpliwości i wyczucia niż w stosunku do własnego dziecka. Bierzcie pod uwagę, że każde dziecko przede wszystkim chce mieć normalny pełny dom z własną mamą i tatą. |I znowu proszę was o zrozumienie moich słów, bo mam na myśli sytuacje idealną, taką której chcą dzieci, nie oceniam więc (nawet nie śmiałabym ) stanu faktycznego. Wyobraźcie sobie, że nagle przychodzi obca ciocia czy mama czy po prostu pani, zaczyna interesować się Waszym życiem, sprawdzać oceny, rozmawiać, coś egzekwować, mieszka u Was, tatuś się nią zajmuje.... to wszystko dzieje się poza dziećmi i niezależnie od ich woli czy niewoli, nie mają tu na nic wpływu...a oczekuje się od nich zaakceptowania stanu rzeczy nawet wbrew ich woli...no naprawdę nie miejcie do nich pretensji, że to wywołuje bunt i gniew.... życzę wam wszystkim miłości i szczęścia, wierzę, że uda wam się stworzyć razem z Waszymi mężczyznami i ich dziećmi szczęśliwe domy
 
Mój narzeczony ma córke teraz juz 18 letnia. Dziewczynke poznałam gdy miała 12 lat wtedy gdy juz bylismy pewni że chcemy być razem że nasz związek jest powazny. Ania odkąd skończyła roczek mieszka ze swoja mama i ojczymem. Także czasów kiedy mieszkała z tata i mama nie pamięta. Na początku gdy mnie poznała bardzo mnie obserwowała. Ja i jej mama bardzo się od siebie różnimy i poglądami na świat i charakterem... Zaakceptowała mnie bardzo szybko. Nigdy od niej nie wymagałam żeby mówiła do mnie mama. Zwraca się do mnie po imieniu.Z czasem z małej dziewczynki zamieniła się w nastolatke i to niestety z trudnym charakterem. Robi wiele głustw ale nigdy nie krzyczymy na nią. Tłumaczymy tłumaczymy i jeszcze raz tłumaczymy. I przede wszystkim kochamy ją. Zarówno jej tata jak i ja. Jest częścia człowieka którego kocham i bez względu na wszystko i tak ja będe kochała.
 
Mój narzeczony ma córke teraz juz 18 letnia. Dziewczynke poznałam gdy miała 12 lat wtedy gdy juz bylismy pewni że chcemy być razem że nasz związek jest powazny. Ania odkąd skończyła roczek mieszka ze swoja mama i ojczymem. Także czasów kiedy mieszkała z tata i mama nie pamięta. Na początku gdy mnie poznała bardzo mnie obserwowała. Ja i jej mama bardzo się od siebie różnimy i poglądami na świat i charakterem... Zaakceptowała mnie bardzo szybko. Nigdy od niej nie wymagałam żeby mówiła do mnie mama. Zwraca się do mnie po imieniu.Z czasem z małej dziewczynki zamieniła się w nastolatke i to niestety z trudnym charakterem. Robi wiele głustw ale nigdy nie krzyczymy na nią. Tłumaczymy tłumaczymy i jeszcze raz tłumaczymy. I przede wszystkim kochamy ją. Zarówno jej tata jak i ja. Jest częścia człowieka którego kocham i bez względu na wszystko i tak ja będe kochała.
wg mnie łatwo Ci tak mówic , bo jak napisałas nie mieszka z Wami, wtedy nie ma AŻ takich problemów....

twierdze tak, bo dopoki ja z M nie zamieszkałam to też było wszystk ook, dopoki ja nie musialam z nim prxebywac dzien w dzien sprzatac po nim dziennie brudnych ciuch ow porozwalanych po całym pokoju, niewyniesionych talerzy z pokoju itp.... więc.... wg mnie jakby Patryk mieszkał z matką to dla mnie byłby super dzieckiem:tak:
 
Ostatnia edycja:
reklama
Nawet pomimo tego że nie mieszka z nami to i tak potrafi byc czasami złośliwa i przeżywa sie wszystko tak samo. Nawet jakby mieszkała z nami to i tak ja bym kochała bo dziecko się albo kocha albo nie.
 
Do góry