Bycie macocha (dlaczego nie ma sympatyczniejszego okreslenia?!) to nie jest proste. To wyzwanie dla calej rodziny. Czesto w takiej roli znajduja sie kobiety, ktore same nie maja jeszcze dzieci. Te, ktore je maja, do tematu podchodza zazwyczaj zupelnie inaczej. Realia wychowywania dzieci niestety bardzo sie roznia od wyobrazen o nich. W przeciwienstwie do matki czy ojca, taki nowy "rodzic" nie jest przez lata przygotowywany do wszystkich problemow zwiazanych z wiekiem. Nie przeszli kryzysow, buntow, nie uczyli sie przez lata, ze dziecko zazwyczaj nie slucha rodzicow, nie sprzata, nie je tak jakbysmy chcieli itd, itd. Mimo, ze zyja w szczesliwych rodzinach. Takie sa poprostu dzieci. Kiedy do tego dochodzi dodatkowy problem rozstania rodzicow - ich zycie staje sie jeszcze bardziej skomplikowane. Brak zrozumienia ich w takiej sytuacji i zmuszanie do polubienia kogos obcego poglebiaja tylko problem.
Kazda sytuacja jest indywidualna. Bo kazdy czlowiek jest inny. Trudno generalizowac i dawac dobre rady. Ale napewno jest duzo rzeczy, ktore mozna zrobic aby "nowa" rodzina byla udana i potrafila sie dogadac.
Pierwszy, waznym bledem jest to, ze rodzice czesto zyja ze soba nawet wiele lat bez milosci. Ze wzgledu na dziecko - jak to mowia. Traktuja je jak widza, przed ktorym trzeba odegrac swoja role i zyskac aprobate. Czesto taki zwiazek peka dopiero gdy jedna ze stron "kogos poznaje". Wtedy nie dziwne, ze dziecko wini za wszystko tego kogos. Kiedy rodzice rozwodza sie "znienacka" (wg dziecka), nie przygotowujac go do tego odpowiedio dlugi i powaznie, wtedy czesto maluch bierze wine na siebie. My, dorosli, czasem nie rozumiemy takich zachowan. A co ma powiedziec maly czlowiek, ktorego caly swiat to mama i tata, ktorzy sa dlaniego nierozelwalna caloscia. Dla nich oni od zawsze byli razem.
Ze starszymi dziecmi jest podobnie. Mimo, ze oni wiedza, ze ta "nierozelwalna calosc" nie zawsze byla razem, to jest to dla nich czysta teoria i abstrakcja. Wiedza nie zawsze czyni nas madrzejszymi!
Dlatego najwazniejsze jest nie udawac nikogo przed dziecmi, rozmawiac z nimi o problemach (nie trzeba wchodzic w detale) i dla ich dobra rozstac sie we wlasciwym czasie. Dzieci wyczuwaja, ze cos jest nie tak, ale jesli sie z nimi o tym nie rozmawia to nie wiedza czy sami nie sa zrodlem domowych problemow (bo innych wlasciwie nie znaja!). Dziecko musi sie wychowywac w szczesliwym dmu - nie zaleznie czy jest jeden z mama i tata, czy 2 - osobno z mama, i osobno z tata. Dom to dla dziecka azyl. Kazda zmiana jest trudna dla dziecka (przeciez dla doroslego tez!), ale dziecko szybciej ja zaakceptuje, jesli bedzie widzialo, ze zmiana jest na lepsze. Dziecko ma ogromna potrzebe widzenia swoich rodzicow szczesliwymi. To podstawa aby samo bylo szczesliwe. I warto o tym pamietac. Niestety, czesto przede wszystkim zapominaja o tym ci "porzucani" i swoje frustracje przelewaja na dzieci starajac im sie "obrzydzic" drugiego rodzica i jego nowa rodzine. W rezultacie nic nie zyskuja a bardzo utrudniaja dziecku juz i tak trudna sytuacje. Zaburzaja jego ocene. Oj, duzo by mozna o tym mowic...
Wracajac do tematu: od tego jak sie uloza relacje miedzy dzickiem a macocha zalezy bardzo duzo od ojca i od niej samej. Niestety, bardzo rzadko ludzie podchodza do tego profesjonalnie. Zazwyczaj wrzuca sie malca w nowa sytuacje i wymaga aby to poprostu zaakceptowal i sie dostosowal.
Z doswiadczenia zawodowego, jak i wlasnego wiem, ze grunt to samemu chciec! Sama jestem macocha obecnie juz doroslych prawie dzieci (17, 19 i 21 lat!) oraz mama 4-latki. Kiedy poznalam dzieci meza najmlodsza corka miala 8 lat. Chyba najgoszy wiek na takie zmiany. Jednak dzieki wielu radom udalo nam sie stworzyc wspaniala rodzine. Normalna. Klocimy sie, godzimy, smiejemy i placzemy czasem razem.....A nasza Misia jest nasza wspolna mala ksiezniczka, ktora wszyscy ubostwiaja. Teraz dzici mieszkaja z matka, ale byl czas kiedy mieszkaly z nami. Wiem jak to jest. Kiedy urodzila sie Misia to smialam sie, ze wiecej doswiadczenia mam w wychowaniu nastolatkow niz noworotkow. Kiedys sie przyda
Moje rady:
1. Isc po porade so psychologa dzieciecego. Zarowno razem (oboje partnerzy), jak i osobno (aby kazde mozglo szczerze przedstawic swoje obawy i dowiedziec sie jak postepowac i rozumiec rozne sytuacje).
2. Dobrze dzieci przygotowac na spotkanie z nowa osoba. Dosc czesto wprowadza sie dziecko od razu do calkiem nowego otoczenia. Nowy dom, nowa kobieta, a nawet nowy tata, bo zachowuje sie inaczej niz przy mamie! Dobrze oswajac dziecko z tym otoczeniem stopniowo. Zaczac moze od oswojenia z nowym domem. Bez nowej kobiety. Niech dziecko kilka razy odwiedzi tate samego. Niech przyzwyczai sie do jego nowego domu. Niech wtedy w tym nowym domu ma go tylko dla siebie. Kiedy "zadomowi" sie czas na spotkanie z nowa partnerka. Wtedy tez dobrze wybrac wygodne dla dziecka miejsce. Plac zabaw, wesole miasteczko, basen.....Niech ma mozliwosc "ucieczki" w wygodne dla niego zajecie. Czesto nawet my, dorosli, nie czujemy sie komfortowo w nowym towarzystwie i uciekamy do takich zajec - wypijamy alkohol, zapalamy papierosa itd.....Dopiero pozniej polaczenie nowa kobieta + nowy dom nie bedzie juz tak przytlaczajace dla malucha.
3. Lepiej niczego od dziecka nie oczekiwac i nie wymagac jesli chodzi o strone emocjonalna. Dac mu czas na zaakceptowanie. Nie namawiac, nie przekonywac itd...Im bardziej my bedziemy chcieli tym bardziej maluch stanie okoniem! Najlepiej zaakceptowac go takim jaki jest. Niech sam wyciaga wnioski.
4. Od pierwszego dnia wymagac aby zachowywalo sie jak domownik. Posprzatalo po sobie ze stolu, zebralo ubrania, zabawki.....Ale to nie moze byc w formie nakazu lecz w formie wspolpracy. "Wy posprzatajcie ze stolu a ja pozmywam/wloze do maszyny", " To teraz ty/wy (np. z tata) posprzatacie zabawki a ja zrobie obiad albo przygotuje deser". Trudno po kilku miesiacach "serwisu" oczekiwac, ze dziecko dobrowolnie z niego zrezygnuje. A kto by zrezygnowal?! Takze wazne jest wprowadzanie podstawowych zasad od samego poczatku. Ale dobrze pamietac, ze dziecko nie jest lepsze od nas. Ilez razy trzeba mowic facetowi, zeby zbieral po sobie np. ubrania do szafy czy lazienki, lub aby wkladal naczynia do maszyny /zlewu, czy wynosil smiecie kiedy wychodzi (oczywiscie to tylko przyklady - u kazdego jest inaczej!)? Czy poslucha tak od razu? Z nami tez jest podobnie! Ile razy obiecujemy sobie, ze czegos juz nie powiemy, zrobimy itd...? I co? Czy to, ze tego nie wykonujemy jest dowodem na to, ze robimy to sobie lub komus na zlosc? Nie. Poprostu tak juz jest. To co sie dziwic dzieciom, ze trzeba im ciagle powtarzac! To tez czlowiek. I do tego maly, niedoswiadczony i zagubiony.
5. Dzieci szybko wyczuwaja jakie sie ma do nich nastawienie. Jesli jest ono z zalozenia wrogie - trudno oczekiwac, ze ich bedzie inne. Jesli ktos nam pluje w twarz to nie slodzimy sie do niego. Z dziecmi jest podobnie. Nie ma co ukrywac - widzialy galy co braly! Jesli nie jest sie w stanie zaakceptowac kogos z dzieckiem to nie powinno sie z kims takim wiazac. To my jestesmy dorosli i powinnismy byc madrzejsi! Neutrealne podejscie do dziecka nie oznacza obojetne. dziecko musi czuc, ze jest chciane w tym towarzystwie. Ze jest wazne.
6. Czesto jest tak, ze kiedy maluch jest w towarzystwie macochy i taty, wybucha wojna o zainteresowanie swoja osoba ojca. Dziecko chce miec go tylko dla siebie, a macocha chce pokazac jak tatus ja kocha (a nuz powtorzy mamusi). To powazny blad. Powinno sie im dac duzo czasu tylko dla siebie - stojac obok. Dzieki temu maluch nie bedzie widzial w macosze rywalki, ale kogos, kto poprostu tam jest. To wazne. W opcji "walki" z zalozenia obie strony staja sie wrogami!
7. Jesli ma sie cos do dziecka to dobrze to zalatwiac samemu. A nie chodzic do tatusia z problemem, ktore go nie dotyczy. Ale trzeba tez umiec rozmawiac. Rozmawiac a nie krzyczec, rzadac, wymagac...Rozmawia sie w 4 oczy, na spokojnie, z mozliwoscia wypowiedzenia sie obu stron. Warto tez spytac dziecko dlaczego tak czy inaczej postepuje, i wysluchac go. W ten sposob stwarza sie wiec i zaufanie.
8. Bardzo wazne: jesli chcesz krytykowac dziecko to 2 razy wiecej je chwal! Czesto bledem macoch jest ciagla krytyka, a brak pochwal. To nie zrodzi dobrych relacji!
9. Warto tez pamietac, ze dziecko jest w duzo gorszej sytuacji niz my. Nagle staje miedzy dwoma kochanymi osobami, ktorych nie chce za nic na swiecie zranic. A czesto sie tego od niego wymaga. Chocby podswiadomie. Nawet kiedy jest z ojcem to nie zrobi niczego aby zranic matke, mimo, ze jej tam nie ma! Dzieci maja bardzo duze poczucie lojalnosci w stosunku do swoich rodzicow. Nie mozna na nim grac i wystawiac go na probe.
10. Nie mozna robic z dziecka szpiega czy poslanca. Dobrze jest, jesli malec moze "zapomniej" o drugim domu tam gdzie sie znajduje. Jesli sie to wypracuje, to ani nie bedzie opowiadac o zyciu u mamy tacie, ani o zyciu taty mamie (byla mojego meza dowiedziala sie o mojej ciazy w dniu kiedy Misia sie urodzila - nikt jakos nie raczyl jej powiadomic, ani dzieci, ani wspolni znajomi; mimo, ze wszyscy wiedzieli o niej od poczatku!).
Rozpisalam sie strasznie.Sorrki. Pewnie moglabym jeszcze tak dlugo.Ale moze nie na jeden raz ;-) Mam nadzieje, ze dam do myslenia niektorym macochom. To nasze, doroslych, zadanie, aby bylo dobrze. Nie zawsze sie udaje, ale warto probowac. I najwazniejsze: TRZEBA CHCIEC i pamietac, ze dziecko to tez czlowiek!