reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Problem z Teściową

Przekazuje, przekazuje:tak:.... Szczerze współczuję i gratuluje najlepszej decyzji w życiu (wyprowadzki)! A także tego że teście jeszcze żyją:dry: bo ja bym chyba w nocy siekierką...ech:sorry2:
I powiem Ci że nie ma sensu się starać, bo i tak będzie źle. Przypomniała mi się historia jak odwiedzaliśmy z mężem (wówczas narzeczonym) siostrę jego babci na wsi. Babcia sie tam do swojej siostry przeniosła na lato, i mają taki zwyczaj że rodzina z różnych stron tam przyjeżdża latem np. na tydzień albo dwa, a że narzeczony ani ja nie dostaliśmy urlopów to zaglądaliśmy w weekendy. No to byliśmy w jeden weekend, zajmowaliśmy się rodzinnymi dzieciakami głównie, inni mieli czas na prace w gospodarstwie. Pięknie podziękowałam gospodyni (siostrze babci) za gościnę, a jak już wychodziliśmy to usłyszałam jak babcia gada do kogoś że zachowywałam się jak wielka pani, nic nie robiłam, tylko korzystałam z gościnności, nawet szklanki po sobie nie umyłam. Przykre, no ale cóż.
Przyjechaliśmy na następny weekend to juz postanowiłam że się będę bardziej starać. No to:
-jak pozmywałam po sobie to usłyszałam że wodę marnuję, bo oni ze studni mają, więc trzeba wszystko razem dużymi partiami zmywać a nie pojedynczo:baffled:;
-Jak pomagałam narzeczonemu nosząc drewno do rąbania to usłyszałam że nie powinnam się za to brać bo jeszcze mnie jakaś trzaska trafi a oni mnie do szpitali wozić nie będą (byliśmy własnym autem!:wściekła/y:);
-Jak uśpiłam dwa maluchy na popołudniową drzemkę to usłyszałam że nie powinnam była ich przytulać i głaskać bo nie jestem ich matką:confused:;
-Powiedziała mi że w poprzedni weekend chłopy się wieczorami poupijali przy mnie, że powinnam była przypilnować żeby tyle nie wypili;
-Jak wieczorem przypilnowałam żeby się nie upili to usłyszałam że nie powinnam się wtrącać do nie swoich spraw.
To wszystko od babci narzeczonego:dry: Takim ludziom nie dogodzisz!!!
Następnego dnia była sobota, mieliśmy do niedzieli wieczorem być. W południe usłyszałam przez okno jak babcia krzyczy na narzeczonego że po co mnie wogóle przywoził, że się rządzę jak u siebie, że nikt mnie nie zapraszał i czego ja tam wogóle szukam, że jakiś obce dziewuchy nie wiadomo jaki im tam niepotrzebne i ma się mnie pozbyć. Nie podsłuchiwałam, ona po prostu krzyczała głośno i było na dworze słychać. Rozpłakałam się i jak narzeczony wyszedł z domu to chciałam natychmiast wracać, nie chciałam tam zostawać. On się nie zgodził wracać, to chciałam żeby mnie na dworzec zawiózł że pociągiem sama wrócę. Też się nie zgodził, poszłabym pieszo, ale to koło 15 kilometrów i nie za bardzo znałam drogę. Uciekłam z płaczem do lasu, siedziałam tam cztery godziny i cały czas płakałam. Wróciłam dopiero jak zauważyłam świeże ślady dzików.
Na noc wprosiłam się do innego domu, do dopiero co poznanej dalekiej rodziny narzeczonego, a w niedzielę wyjechaliśmy o 9 rano. Nigdy więcej tam nie pojadę dopóki nie zostanę oficjalnie zaproszona i pod warunkiem że babki tam nie będzie.
 
reklama
Przekazuje, przekazuje:tak:.... Szczerze współczuję i gratuluje najlepszej decyzji w życiu (wyprowadzki)! A także tego że teście jeszcze żyją:dry: bo ja bym chyba w nocy siekierką...ech:sorry2:
I powiem Ci że nie ma sensu się starać, bo i tak będzie źle. Przypomniała mi się historia jak odwiedzaliśmy z mężem (wówczas narzeczonym) siostrę jego babci na wsi. Babcia sie tam do swojej siostry przeniosła na lato, i mają taki zwyczaj że rodzina z różnych stron tam przyjeżdża latem np. na tydzień albo dwa, a że narzeczony ani ja nie dostaliśmy urlopów to zaglądaliśmy w weekendy. No to byliśmy w jeden weekend, zajmowaliśmy się rodzinnymi dzieciakami głównie, inni mieli czas na prace w gospodarstwie. Pięknie podziękowałam gospodyni (siostrze babci) za gościnę, a jak już wychodziliśmy to usłyszałam jak babcia gada do kogoś że zachowywałam się jak wielka pani, nic nie robiłam, tylko korzystałam z gościnności, nawet szklanki po sobie nie umyłam. Przykre, no ale cóż.
Przyjechaliśmy na następny weekend to juz postanowiłam że się będę bardziej starać. No to:
-jak pozmywałam po sobie to usłyszałam że wodę marnuję, bo oni ze studni mają, więc trzeba wszystko razem dużymi partiami zmywać a nie pojedynczo:baffled:;
-Jak pomagałam narzeczonemu nosząc drewno do rąbania to usłyszałam że nie powinnam się za to brać bo jeszcze mnie jakaś trzaska trafi a oni mnie do szpitali wozić nie będą (byliśmy własnym autem!:wściekła/y:);
-Jak uśpiłam dwa maluchy na popołudniową drzemkę to usłyszałam że nie powinnam była ich przytulać i głaskać bo nie jestem ich matką:confused:;
-Powiedziała mi że w poprzedni weekend chłopy się wieczorami poupijali przy mnie, że powinnam była przypilnować żeby tyle nie wypili;
-Jak wieczorem przypilnowałam żeby się nie upili to usłyszałam że nie powinnam się wtrącać do nie swoich spraw.
To wszystko od babci narzeczonego:dry: Takim ludziom nie dogodzisz!!!
Następnego dnia była sobota, mieliśmy do niedzieli wieczorem być. W południe usłyszałam przez okno jak babcia krzyczy na narzeczonego że po co mnie wogóle przywoził, że się rządzę jak u siebie, że nikt mnie nie zapraszał i czego ja tam wogóle szukam, że jakiś obce dziewuchy nie wiadomo jaki im tam niepotrzebne i ma się mnie pozbyć. Nie podsłuchiwałam, ona po prostu krzyczała głośno i było na dworze słychać. Rozpłakałam się i jak narzeczony wyszedł z domu to chciałam natychmiast wracać, nie chciałam tam zostawać. On się nie zgodził wracać, to chciałam żeby mnie na dworzec zawiózł że pociągiem sama wrócę. Też się nie zgodził, poszłabym pieszo, ale to koło 15 kilometrów i nie za bardzo znałam drogę. Uciekłam z płaczem do lasu, siedziałam tam cztery godziny i cały czas płakałam. Wróciłam dopiero jak zauważyłam świeże ślady dzików.
Na noc wprosiłam się do innego domu, do dopiero co poznanej dalekiej rodziny narzeczonego, a w niedzielę wyjechaliśmy o 9 rano. Nigdy więcej tam nie pojadę dopóki nie zostanę oficjalnie zaproszona i pod warunkiem że babki tam nie będzie.
wiesz co???ale Twój narzeczony(już mąż) powinien sam powiedzieć że wyjeżdżacie.no kurcze.......a on się nie zgodził i jeszcze siedziałaś w lesie???podziękowałabym chyba też narzeczonemu bo on ma Twoją stronę zawsze brać ktoś cię obraża to on ma reagować .jesteście rodziną z tego co widzę to za niedługo większa---gratulejszyn:))i kołkiem powinien za wami stawać.no tragedia.jak ci to w ogóle wyjaśnił???
 
Marczelitto, on tłumaczył że nie chciał obrażać reszty rodziny nagłym wyjazdem i że to tylko babcia tak się zachowuje, że ona zawsze była jakaś dziwna i mam się nią nie przejmować bo to nie ona tam rządzi. Do lasu uciekłam i jemu, szukał mnie i dzwonił za mną ale się właśnie wściekłam że nie stanął za mną i schowałam się przed nim.

Dziękuję za gratulacje:happy2:
 
Ostatnia edycja:
Marczelitto, on tłumaczył że nie chciał obrażać reszty rodziny nagłym wyjazdem i że to tylko babcia tak się zachowuje, że ona zawsze była jakaś dziwna i mam się nią nie przejmować bo to nie ona tam rządzi. Do lasu uciekłam i jemu, szukał mnie i dzwonił za mną ale się właśnie wściekłam że nie stanął za mną i schowałam się przed nim.
Babka na stałe mieszka u nas w mieście i jak się okazało są identyczne z córunią - czyli moją szanowną teściową.:dry: Od tamtej wizyty byliśmy u teściowej i u babki łącznie 4 razy (przez 2 lata):
Raz w czwartek przed ślubem żebyśmy z teściową się poznały (wcześniej nie życzyła sobie:baffled:), drugi raz zawieźć zdjęcia z wesela, trzeci powiedzieć o ciąży (usłyszeliśmy że zwariowaliśmy, ale to osobna historia, opisałam ją już na forum) i czwarty raz jak spotkaliśmy teściową w sklepie przypadkiem i odwieźlismy ją do domu bo pieszo była a my autem. Tak to nie jeździmy tam wcale ani razem ani on sam, woli być ze mną u moich rodziców w domu i już przed ślubem wolał. Zamieszkał tu po zaręczynach i na Wigilię ja mu kazałam zaglądać do domu bo nie chciał. Więc wybrał mnie a nie mamuśkę, jest w porządku. Tylko tamta sprawa z babką nadal boli:-(
Swoją drogą co to za matka że jej własny syn teściową woli, no nie?

Dziękuję za gratulacje:happy2:
no masz racje:))życzę zdrówka dla waszej całej rodzinki a przede wszystkim dla maluszka:))
 
Hej!
Oj widzę,że nie ja sama ze swoją teściową ( i nie tylko,bo widze że babki też się jędzowate zdarzają) na polu walki:-D
Czytam wasze posty i normalnie jakbym siebie słyszała:sorry2:
Moja teściowa mnie wręcz ubóstwiała,do czasu kiedy nas w kraju nie było:baffled:
To moze zacznę od początku. Teściowa zawsze mówiła mojemu męzowi,że gdzi on takie ładne dziewczyny wybajduje,co oczywiście odebrałam jako komplement,jak byłam w ciąży zawsze przez telefon mówiła żebym sie nie przemęczała,uważała na siebie i takie tam,zachwycała się,ze ślicznie w ciązy wyglądam.Jak się mały urodził to kilka razy byliśmy w Polsce i też teściowa nie mogła się nadziwić jaką jestem świetną mamą i mam super podejście do dziecka. W tamtym roku zaczęliśmy się zastanawiać,czy aby nie wrócić do Polski na stałe i teściowa,ze "tak wracajcie,ja idę na emeryturę,będę z małym w domy,wy pójdzieice do pracy.Mamy działki to sie pobudujecie,my wam pomożemy,wracajcie ,nawet sie nie zastanawiajcie".My żesmy się zdecydowali,ale stwierdziliśmy,ze sie budowac póki co nie będziemy tylko za zaoszczędzone pieniądze wyremontujemy poddasze u teściów.Oooo jak dobrze,ze tego nie zrobiliśmy ...uffff:tak: No,ale faktycznie do czasu sprzedaży części działek i wybudowania naszego domu ,będziemy u teściów,bo moi rodzice mają duże mieszkanie,ale teście mają wielki dom z ogrodem,gdzie mieszkają tylko w jednym pokoju.
Zdecydowaliśmy jednak,ze budowac sie nie będziemy,bo jednak za długo musielibyśmy u teściów mieszkać,więc kupimy mieszkanie.Teściowie sie zgodzili sprzedac częśc działek i nam kasę dołożyć.Sprzedaż działek jednak nie szła po naszej mysli,bo teściu obstaił taką cenę,ze nikt normalny nie kupi.Po czasie myślę,ze wcale ich sprzedawać nie chciał,ale teściowa chcąc być słowną,bo jednak obiecali,ze pomogą ,to wymyśliła kredyt,który oni mają spłacać.No tak,ktoś powie super masz,będą ci mieszkanie spałacać,jednak uwieżcie,gdybym mogła sama bym ten kredyt wzięła,ale że oboje z mężem mamy umowę o pracę na okres próbny,to żaden bank nam nie da kredytu.Dodam,ze połowę wartości mieszkania sami żeśmy zapłacili, a jeszcze urządzić trzeba.
Druga sparawa to ta z dzieckiem.Teściowa się zarzekała,ze z nim będzie ,jak ja pójdę do pracy,ale jednak zmieniła zdanie:baffled: Ja pracę znalazłam i ciężko było mi zrezygnować,bo jak ja to mówię trafiło się jak ślepej kurze ziarnko:-D Małego musiałam oddać do żłobka ,aże w publicznych listy oczekujące na 100 osób,to wyjscia nie była ,tylko żłobek prywatny - 850 zł/m-c.No i tu też teściowa chcąc być słowną,bo jednak to ona miała z młodym być,powiedziała,ze za żłobek będzie płacić.Tyle tylko,ze jak teraz ten kredyt przyjdzie spłacac,to już za żłobek płacić nie będzie.No trudno damy radę.
A teraz trochę o wspólnym pożyciu,bo jak dotąd wydaje się byc ok ,co nie?
No więc mieszkamy z teściami rok.Teściowa jest osobą bezkonfliktową w sumie i niby taką w porządku,no właśnie -niby.Teściu natomiast jest taką sknerą,ze szok normalnie:szok: Do tego są osobami bardzo religijnymi,choć dziwne ma to u nich znaczenie.Do kościoła owszem namiętnie chodzą,radio Maryja na full i teściu do tego śpiewa pieśni,nawet jak mi dziecko śpi:angry: ,ale obgadać potrafią z góry na dół,a a'propo ostatnich wydarzeń w Polsce,jak się teściu dowiedział o katastrofie samolotu to jedyny komentarz to taki "Łe,a Tusk nie zginął,skurwysyn jeden":szok::szok::szok::szok: No to ja się pytam ,gdzie ten jego katolicyzm????,chyba w radiu Maryja tylko.To taki szczegół,co w sumie mnie nie dotyczy.Piwa nam wypić też nie wolno,bo to grzech i alkoholizm.A to że czasem mi się nie chce iść do kościoła,to już chyba jestem wrodzony belzebub:-p
Słyszałam już parę razy jak mnie obgadują ze swoją córunią,a przeważnie teściu,bo np nie poszłam z dzieckiem do lekarza,a ma katar:crazy: i jescze komentarz do córeczki"no widzisz dzieciak chory,co za matka do lekarza nie pójdzie,z wami mama latała co chwilę,a le co zrobisz...ten typ tak ma!" Rozmawiali przez Skype i wcale cicho tego nie mówił,nie dało się nie słyszeć:no: i to mówi ten i ta co się najbardziej na dzieciach znają,bo dodam,ze teściu prawie wcale w wychowaniu swoich dzieci nie uczestniczył,a szwagierka dzieci nie ma:wściekła/y: Ja wtedy powiedziałam mężowi,ze się wyprowadzam,a było to przed świętami,i że na świeta do nich nie przyjdę,stary cap jeden nie będzie mnie obrażał,a jak już coś do mnie ma to niech mi powie prosto w oczy,bo ich najgorszym błedem jest,ze mnie pokątnie obgadują,a zdarza mi się usłyszeć.Na co dzien udają,ze wszystko jest w porządku,teściowa miła,no z teściem nie gadam.Ale nie znoszę takiej hipokryzji,nie cierpię normalnie:no: Do wyprowadzki jednak nie doszło,bo w sumie nie miałam gdzie iść,ale co się spłakałam to moje.Mąż mówi,ze przesadzam,ale w końcu to jego rodzice i on ma do nich inne podejście.
Co do wchodzenia do naszych pokoi,to mam to na codzień.Teściu przychodzi ustawić czujniki ,zeby się nam ogrzewanie nie właczało,bo po co? tylko,ze jak ja z dzieckiem w zimie przychodziłam do domu to temperaturę w pokoju mieliśmy ok.10 stopni i jak tu się z kurtek porozbierać:baffled: Teraz pomimo,ze w domu jest chłodno,mamy zakaz właczania ogrzewania,bo "mamy nie przesadzać,a dziecko w futerko jakie ubrać":crazy: Przychodzi i nam nawet dekoder wyłącza,bo nie potrzebnie się świeci,w sensie zegarek na nim.
Myć się chyba wcale nie myje,ja bynajmniej przez rok nie widziałam,bo wody szkoda,a jak już twarz i ręce to trzeba sobie najpierw wodę w czajniku zagrzać,bo szkoda prądu zeby się piec włączał.Teściowa to samo.Chociaż ta to się kąpie ,ale w misce i woda też z czajnika musi być Naczynia też trzeba myć wszystkie wspólnie w wodzie podgrzanej w czjniku.Tylko mnie szlag trafia ,bo miski czy butelki dziecka mam później nie domyte,więc ukradkiem myję po swojemu:-p.Ostatnio to nawet już teściu w kiblu wody nie spuszcza,tylko tą co mył np.ręce albo naczynia wlewa.Nie wiem dokładnie jak ten proceder wygląda,ale szczerze,to mnie to rybka,robię po swojemu.Już mnie to wali,co o mnie myślą, w twarz mi nic nie powiedzą,a niech sobie obgadują ile wlezie i tak już jestem najgorsza:-p
Teściowa mi kiedys powiedziała,zebym nic do jedzenia nie kupowała,bo mamy lepiej oszczędzać na mieszkanie.No niby spoko,ale jeść nie ma co:no: No więc kupuję, a jak przynoszę to teściu obczaja co ile kosztowało i zaraz jest komentarz,ze "babany...takie drogie",oczywiście nie wprost do mnie,ale ja te banany dla dziecka kupuję ,a stary dziad i tak wyżre wszystkie,to samo z danonkami:wściekła/y::angry: Drożdżówke kiedyś dziecku kupiłam w biedronce,wiem może nie tak dobra jak z piekarni,ale wyboru nie miałam,to tez komentarz,że na takie śmieci szkoda kasy,oczywiście do teściowej to powiedział,ja słyszałm.
Teściowa też święta nie jest.
Kiedyś poszłam z małym na spacer i zaszłam do rodziców,długo mnie nie było,a ona później z pretensjami,ze chciała iść do sklepu,ale nie mogła ,bo na mnie czekał.ALe kto jej kazał? i czy ja się musze spowiadac ,gdzie i do kogo idę ,za ile wrócę???
Uczyłam małego samodzielnego zasypiania,to się bez płaczu nie obeszło,no to już mnie skwitowała "że cyrk,dziecko wyje ponad godzinę (nieprawda) ,a ja stoję nad łóżczkiem jak żandarm i je maltretuję":szok::crazy::no: A nauka polegała na tym,ze się wychodzi z pokoju na 1,3, a póxniej 5 min i dziecko w końcu samo uczy się zasypiać i moje się nauczyło,to teraz jest super,ale przeciez musiał być komentarz.
Poza tym cieszę się,ze tak ze żłobkim wyszło,bo teściowa tak mi syna rozpieszcza,ze szok.Teraz wyjdzie na to,ze ja na nic dziecku nie pozwalam,ale to nie prawda,ja po prostu uważam że są granice,bo chyba też na tym wychowanie polega,a nie ,ze dziecko samo włazi na stół,sobie z szafek przyprawy ściąga i wszystkie je:baffled:
Zdarzyło się ,ze mały był chory i był z teściową w domu,to co? tak go nauczyła spać na kanapie,ze cała moja nauka samodzielnego zasypiania poszła w las,a przeciez mi też łatwo nie było wytrzymac choćby te 3 minuty kiedy młody płakał.Wyszło na,to,ze mały się w nocy budził i 2 godziny wył,ze chce na kanapie spać.Ja jednak jestem konsekwenta,bo nie po to uczyłam dziecko od urodzenia,ze ma spac w łóżeczku,zeby teraz skapitulować.Ale dwa tygodnie żeśmy się męczyli.Oczywiście nawet nie chcę myśleć,co teście o mnie myśleli,chyba ,ze katuję dziecko:szok:

Ale powiedzieć im cokolwiek,choćby nawet w takich sytuacjach gdzie ja słyszałam,ze mnie obgadują,to tez nie możemy,przez ten pieprzony kredyt.A co będzie jak powiedzą,ze go nie wezmą??Przepadną nam pieniądze co już wpłaciliśmy i ja już się chyba naprawdę zabiję.Teraz już ten kredyt mamy,ale spłacac mają oni,mu póki co tez nie dali byśmy rady . Tylko,ze ja o to nie prosiłam,mogliśmy siedzieć w UK i pewnie by tak było,gdyby nie naobiecywali domu i pomocy,a myśmy się durni zgodzili:no:Musimu teraz siedzieć cicho.Wiem,ze powinnam być wdzięczna,ze nam pozwolili u nich mieszkać,ze ten kredyt wzięli,ale uwierzcie ja jestem na skraju załamania psychicznego,nie chce mi się wracać do domu,jak się weekend zbliża do się wcale nie cieszę,ze do pracy nie trzeba będzie iść,bo ja wolę iść do pracy niż patrzyć na to zakłamanie i hipokryzję.
Na szczęście już jutro odbieramy nasze mieszkanie,teraz tylko urządzić,planuję jak najszybciej bez zbędnego kombinowania i wymyslania,obu się już od teściów wynieść:tak::-):-):-):-)

Trzymajcie sie dziewczyny,bo łatwo z teściami nie jest.Najlepiej się trzymac od nich z daleka,jak to mój kolego mówi "odległość od rodziców minium 20cm w promieniu na mapie;-)".
 
Ostatnia edycja:
reklama
Nic nie szkodzi że długa opowieść, przynajmniej się wygadałaś. To potrzebne i pomaga:tak: A Twoich teściów nie komentuję:dry:

I wiecie co dziewczyny, po pierwsze to ulga dla nas że się możemy tu wygadać, a po drugie jeżeli choć jedna osoba wahająca się czy zamieszkać z teściami poczytała ten wątek i uniknie takiego losu to chyba warto było się naprodukować!:tak:
 
Do góry