Witajcie moje drogie.
Siedzę i czytam wasze historie i nareszcie do mnie dociera ,że nie jestem sama z tym problemem. Choć moja historia będzie pewnie jedną z najgorszych opisanych na tym forum ( przynajmniej ja tak myślę).
Jestem mężatką troszkę ponad 5 lat. Gdyby nie moja teściowa pewnie byłabym szczęśliwa , a tak niestety jest zupełnie odwrotnie. Nieraz nachodzą mnie myśli o rozwodzie. Ale od początku...
Swoją teściową poznałam dość późno , bo zaledwie może niecałe dwa miesiące przed zaręczynami. Sama nie specjalnie śpieszyłam się z wizytą u męża w domu. Teściowie mieszkają w małym jednopokojowym mieszkaniu , więc o wizytach u męża nie było mowy. Kiedy ją zobaczyłam pomyślałam sobie ,że będę miała miłą kulturalną starszą panią za teściową. Gdyby mi ktoś wtedy powiedział ,że będzie inaczej wyśmiałabym go. Moja teściowa mogłaby być babcią a nie matką mojego męża. Ma w tej chwili 77 lat, mój mąż 33. Jest niestety jedynakiem.Drugie spotkanie u nich na Wigilii - jakież było moje zdziwienie kiedy na stole zastałam zwykły obiad zamiast dań wigilijnych. Trzecie spotkanie miało miejsce dwa dni póżniej u mnie w domu już na zaręczynach. Już wtedy nie spodobało mi się jej zachowanie. Widziała pierwszy raz moich rodziców , a obgadała w taki sposób całą swoją i teścia rodzinę ,że wyszło na to że to są jakieś potwory a ona taka biedna wśród nich musi żyć.
Kiedy już po zaręczynach w Nowy Rok odwiedziliśmy teściów , teść dał mi piękny złoty pierścionek po swojej matce. Gdybyście widziały reakcję teściowej....Założe się że po naszym wyjściu była u nich niezła awantura.
W połowie stycznia zdecydowaliśmy sie na wynajęcie mieszkania i wyprowadzkę z domów rodzinnych. Okazało się wtedy ,że to przerosło oczekiwania mojej teściowej. Myślała ,że będziemy mieszkać u moich rodziców, nie płacąc za nic a kasę będziemy ładować w ich mieszkanie. I wtedy już się zaczęło.
Mój mąż mieszkająć w domu rodzinnym i pracując nie miał prawie żadnych oszczędności. A to musiał dać na czynsz bo akurat teściom brakło , a to na telefon , a to podatek za działkę a to lekarz teściowej , a to wymiana okien , ciągle coś. Więc nic dziwnego, że jak sie wyprowadził i zabrał kasę i jeszcze przeciwstawił się mamusi wynajmując mieszkanie zaczęły się problemy. Wprowadzając się do " naszego" mieszkania przyniósł tylko dwie reklamówki z ciuchami i bielizną. Nie dostał nawet ręcznika od matki. I tak przetrwaliśmy do weekendu majowego. Gdzie to na działce mojego męża , którą dostał po matce teścia , a rządzi teściowa spotkaliśmy się z jej rodziną. NIE BYŁO TO MIŁE SPOTKANIE.Skończyło się awanturą i naszym wyjazdem tego samego dnia.
Pod koniec maja na wsi u rodziny teściowej miała odbyć się komunia wnuczki jej siostry. Ja powiedziałam ,że po takim przyjęciu mnie do tej rodziny ja nie jadę . Zaczęły się telefony od teściowej z prośbami i grożbami ,żebym pojechała bo inaczej ona też nie będzie mogła pojechać , bo mój mąż beze mnie nie pojedzie. Uległam.... Komunia nawet ok, szkoda tylko ,że czułam się jak intruz. Mijały dni aż nadszedł początek sierpnia- nasz ślub. Z tą imprezą też było związanych wiele awantur oczywiście przez kogo jak nie teściową. Nie dołożyli się jednym groszem do wesela, na ślub przyszli bez prezentu ,BEZ KWIATÓW, z domu moich rodziców jako jedyni do kościoła szli na piechotę, bo nie miał ich kto zabrać, teściowa chciała jechać z nami ..... Zepsuła nam całe przyjęcie - nie mamy czego miło wspominać. Po ślubie pojechaliśmy na urlop na działkę , oczywiście teściowa też. Całe dwa tygodnie była na naszym utrzymaniu. Czas mijał , na koniec października teściowa zaprosiła nas na obiad ( ochydztwo - nie umie gotować). I znów awantura. Nie dokończyliśmy jedzenia. Teściowa chciała jechać 1 listopada do siebie na wieś . Nie pomyślała ,że mamy inne plany. Jej słowa były jak brzytwa :" tak było i tak będzie,że co rok tam jeździmy. Najlepiej by było żebyście się rozeszli".
Od tamtej chwili nasze stosunki nigdy już się nie układały. Teściowa oczernia mnie na każdym kroku, obgaduje, wymyśla niestworzone rzeczy , wybaczałam ze względu na męża ale ile można. Po tej listopadowej awanturze z awanturą do moich rodziców zadzwonił jej szwagier, wyobrazacie sobie?????????
Najgorsze jest to ,że buntuje przeciwko mnie mojego męża , co przyczynia sie do bardzo częstych awantur u nas w domu.
Dzwoni tylko do niego do pracy i ciągle wymyśla nowe historie. Ostatnio też 1 listopada . : Zatrułam się , tata jest przeziębiony proszę przyjechac zabrać wiązanki i znicze i rozwieść po wszystkich cmentarzach" Mój mąż do pracowitych nie należy sama go tak wychowała 1 listopada wolał siedzieć z moim ojcem i koniaczek popijać. Następnego dnia przypomniało mu się późnym wieczorem. Kiedy następnego dnia chcieliśmy pojechać , mówię do niego najpierw zadzwoń czy to jeszcze aktualne i wtedy się zaczęło . Nie dała mu dojść do słowa , a on też nie umiał się postawić. wyszło na to,że to oczywiście ja nie dałam mu pojechać i że to ja znów jestem ta najgorsza. Mam się u teściów nie pokazywać , nie chcą nawet żebym była na ich pogrzebie. Nie chcą mnie znać.
U mojej teściowej wszystko musi być tak jak ona chce , nie liczą się inni. Nawet teść nie wiele ma tam do powiedzenia ( jest 11 lat młodszy od teściowej) .
Na początku zwalałam to na jej wiek, ale teraz to wiem ,że taki ma charakter. Kiedyś pojechałam do niej z moją mamą na taką babską rozmowę, miałm nadzieję że sobie wyjaśnimy i zapomnimy o przykrościach , chciałam dobrze ze względu na męża . Chciałam ratowac nasze małżeństwo. Owszem teściowa przyznała się do wszystkiego ,ze łzami w oczach mnie przepraszała: " dziecko wybacz mi " i wybaczyłam. Szkoda tylko że tuz po naszym wyjściu zadzwoniła do mojego męża i naopowiadała mu ,że taką awanturę jej zrobiłyśmy i wogóle ,że tak sie zdenerwowała że musi wezwać karetkę.
Małżeństwem jesteśmy do dziś , kochamy się ale miłość odeszła gdzieś na dno serca. Resztę wypełnia żal, smutek , wzajemne pretensje. Do tego doprowadziła moja teściowa nie mogąc pogodzić się z tym,że syn ma rodzinę.
Nie życzę nikomu żeby trafił na kogoś takiego.
W dzisiejszy poście napisalam tylko nieliczne sytuacje z teściową w roli głównej. Tego co ona wyprawia nie da się opisać.
Pozdrawiam M.