tak sobie czytam i czytam az wreszcie i ja napisze o mojej tesciowej...to jest normalnie masakra...jak mala miala 1,5 tygodnia wyladowala w szpitalu...tesciowa stwierdzila ze my nic nie potrafimy zalatwic i stwierdzila ze to ona pojdzie porozmawiac z lekarzem...ale sie wtedy wkurzylam (delikatnie powiedziane)...juz nawet do szpitala przyjechala!! syknelam jej, ze to MY jestesmy rodzicami i ze to MY mamy byc informowani o jej zdrowiu. Codziennie dzwoni do swojego syna (mojego meza) i caly czas cos truje!! Napewno nigdy nie zostawie z nia malej!!! Ona jest nieobliczalna!! Boje sie, ze bedzie jej dawac rozne dziwne leki i wogole. Moj maz dopoki mieszkal ze swoimi rodzicami dzien w dzien dostawal garsc-doslownie!-garsc pigulek przez co mial tak marna odpornosc ze byle podmuch wiatru powodowal u niego przeziebienie lub grype. Odkad mieszka ze mna nie dostaje zadnych tabletek i ani razu nie byl chory!!
Bralismy slub cywilny (bylam wtedy w ciazy) i jaka obrazona byla, ze kupilam czarna sukienke!!! Probowala mi wcisnac jakas ktora wygladala jak worek po zalozeniu!! Nawet w dniu slubu dzwonila zebym jednak ten worek zalozyla
masakra normalnie...jeszcze trula nam ze musimy wziasc slub koscielny i chciala zebysmy to zrobili miesiac po porodzie-w pazdzierniku. Wkurzylam sie i powiedzialam ze nie ma mowy-chce tego dnia wygladac ladnie i szczuplo. Zamknela sie, ale sprawa jak bumerang wraca. W tym roku slub bierze moja siostra i nie moze zrozumiec ta kobieta ze slub to ogromny wydatek i moi rodzice nie maja az tyle kasy, zeby wydac na dwa sluby!!! Na szczescie w tej kwestii zgadza sie ze mna moj maz...
Za kazdym razem (choc rzadko zabieramy ze soba do nich córcie) probuje nas wygonic do kina i za kazdym razem mowie stanowczo nie! Staram sie jak najbardziej skrocic czas wizyt u nich. Po za tym tak narzeka ze rzadko widzi wnuczke, ale sama nie przyjedzie do nas. Mieszkamy z moimi rodzicami (my mamy pietro, a rodzice parter, wiec jest wygodnie). Zawsze to moja mama dzwoni z zyczeniami, a ona nigdy. Ostatnio stwierdzila ze nie bedzie juz dzwonic skoro ona nigdy tego nie robi. Nawet na swieta moi rodzice przygotowali drobny prezent ktory my zawiezlismy a oni nic...troche to przykre, ale to ich wybor....
A moj tesc to jest dopiero porazka...
moj maz jezdzi bardzo dobrze. Poniewaz razem pracuja, odwozi go kawalek...jechal 20 km/h jak bylo slisko a ten powiedzial ze jedzie za szybko...na trasie jedzie 50km/h i tez jest za szybko...co chwile mowi mu jak ma jechac...az nieraz ja mam ochote sie wtracic...albo grzecznie poprosic zeby wysiadl albo delikatnie mowiac zeby sie zamknal bo to nie on prowadzi....jak zrobie prawko to zabiore go na mala przejazdzke i wtedy sie opamieta (juz to sobie obiecalam ze to zrobie
).
Inna sprawa, ze jestem dosc samodzielna osoba i nie lubie jak ktos mi pomaga...ostatnio byla przygoda z wozkiem, pustym wozkiem bez dziecka, zeby wejsc czy zejsc od nich z klatki trzeba pokonac 4 schodki...oczywiscie ten wylecial ze on pomoze i zaczyna szarpac ten wozek...ja szarpnelam mocniej i zrezygnowal
... albo jeszcze jak bylam w ciazy bralismy od nich lozeczko. Maz wzial szczebelki itp, a ja materacyk (bardzo lekki) i oczywiscie wyrywal mi ja, mowiac ze ja zaniesie...wkurzylam sie po raz enty i sie przestraszyl
i odpuscil... Wiem ze stara sie byc poprostu mily, ale ja nie akceptuje takiej nadgorliwosci
Przepraszam, ze tak sie rozpisalam, ale wreszcie moglam to wszystko z siebie wyrzucic
Zapewne w weekend pojedziemy do nich
i opisze (jesli moge) jak wygladalo to nasze spotkanie....
Dziekuje
Pozdrawiam