reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Problem z izolacją

Dołączam do rozumiejących. Ja mam jedną przyjaciółkę, z którą gadam codziennie, a widujemy się raz na dwa, trzy miesiące. Ona nie ma dzieci, więc częściej gdzieś wychodzi, ale i tak musi to potem "odchorować". Mąż spotyka się z chłopakami raz na pół roku może. Jak idzie na spotkania pracownicze, to mówiąc wprost, idzie na darmowe jedzenie. Oboje lubimy swój dom, lubimy spokój, swoje towarzystwo i nie zamierzamy się nikomu z tego tłumaczyć. I Ty też nie powinnaś. Masz absolutne prawo robić ze swoim życiem i swoim czasem co uważasz. Jeśli najlepiej czujesz się w domu, to siedź w domu. Tych, którzy uważają Cię za dziwną odsuń od siebie. Zasługujesz na ludzi, którzy rozumieją co czujesz.
 
reklama
A czy według Pani to zle ? Czy to problem ? Bliscy uważają ze to problem , ja nie czuje , zeby to było zle , czuje sie zle , ze oni tego nie rozumieją …’
taki masz charakter/temperament. z opisu nie wydaje mi się to nic złego, przepraszam, że wejdę w pytanie do @seremida ;)

ludzie są różni.
 
Rozwiązanie jest bardzo proste - godzina spotkania taka, która odpowiada wszystkim. Czyli np. 17/18.

A co do reszty, to szczerze tak, dla mnie jest to dziwne, że tak bardzo Ci źle, bo musisz wyjść do ludzi. Zastanowilabym się głebiej, skąd to wynika. Ja nie chciałabym potem takiego podejścia "sprzedać" dziecku. Wyjście raz na czas i poszukanie wspólnych tematow ze znajomą nie jest znowu wielkim poświęceniem. A wspólnych tematow nie macie, bo zwyczajnie unikasz tych spotkań ile możesz.
Nie wiem, czemu uważasz, że spotkanie znajomych raz na czas to wielkie zmuszanie się. Znaczy, zrozumialabym, gdyby oni Cię np. jakoś mocno krytykowali, ale sama piszesz, że absolutnie nic do nich nie masz. To skąd Twoja reakcja jest aż tak mocna?
Nie mam problemu z wyjściem do ludzi . Byliśmy niedawno na spotkaniu ze znajomymi , było nas więcej i byli tez oni , rozmawialismy w grupie i bylo okej , ale jakbyśmy byli tylko we 4 to jakoś dla mnie niefajnie :(
 
Nic nie jest z Tobą nie tak i nie słuchaj takiego gadania. Masz prawo kogoś nie lubić, nie czuć się z nim fajnie, nie chcieć się spotykać we dwie pary. Nie rozumiem kompletnie co może być w tym złego.
 
bardzo dziękuje za takie miłe komentarze , nie spodziewałam się szczerze mówiąc i cieszę się , ze nie tylko ja tak mam , ze w towarzystwie nie każdego się odnajduję
 
Ja bardzo dobrze Cię rozumiem. Twój syn ma rok, to jeszcze małe dziecko, które potrzebuje wieczornego wyciszenia, spokojnej kolacji, kąpieli, bajki na dobranoc. Szanujesz komfort swojego dziecka i swój własny. Według mnie nie ma nic złego w tym, żeby mąż raz na jakiś czas poszedł z synem do swoich znajomych a ty będziesz miała czas dla siebie. Rozumiem, że na spotkaniu towarzyskim nie kręcą Cię rozmowy o dzieciach 😀 Mam tak samo. Córka ma pół roku, wolę spotkania z moimi bezdzietnymi koleżankami, które znam od dziecka i rozmowy o wszystkim niż spotkania z bratem mojego męża i jego żona, którzy mają dwoje tylko trochę straszych dzieci i rozmowy o jedzeniu, kupach, szczepionkach, drzemkach. Dzieci i tak wspólnie się nie bawią, moja jest najmłodsza, więc ja musze cały czas uważać, żeby któreś z pozostałych jej nie rozdeptalo 😅 No a potem sprzątanie zabawek po całym domu, sprzątanie po kawie, cieście, łącznie z odkurzaniem i myciem podlog bo dzieci jak jedzą to wszystko jest wszędzie. Zdecydowanie po takim spotkaniu potrzebujemy odpoczynku, a córka ma problemy z zaśnięciem. U nas godziny spotkania trudno zgrać, bo zawsze któreś dziecko ma drzemkę... Też słyszałam, że nie mogę się tak izolować, ale to dla mnie żadna frajda ze spotkania, bo ostatnio to nawet nie było jak porozmawiać..tu kawa, tu ciocia piciu, tu sie wylało, tam zrobiła kupę i trzeba było przebrać, a to płacze któreś bo się uderzyło.. kosmos😂
Moja rada, wypuszczaj męża z synem na spotkania w ciągu dnia (tak, zeby utrzymać rutyne dnia), a Ty sobie rób wtedy co Ci pasuje. Niech to będzie czas dla Ciebie. Potem możesz po nich pojechać, wejść na chwilę, zamienić kilka słów i zabrać chłopaków do domu. Znajomym możecie wytłumaczyć to tym, że właśnie Ty potrzebujesz dla siebie czasu i tak to organizujecie. No moim zdaniem mąż powinien Cię zrozumieć a teściowej nie wiem po co się zwierzałaś, bo po jej reakcji to jeszcze gotowa chodzić i opowiadać o Twoimi podejściu do kontaktów towarzyskich.
Mój maz ma liczna rzesze znajomych i uwielbia z nimi spędzać czas . Czesro wieczorami wychodzi do kolegów na piwo , nie mam mu za zle … maly już wtedy spi , a ja robie sobie spa domowe albo po prostu ogarniam chatę np. Zmywam podłogi . Mamy dwa różne charaktery bo on na przykład świetnie odnajduje się na takich wiejskich imprezach jak dożynki itd a ja powiedzmy na koncertach czy dyskotekach , gdzie mało się rozmawia , a więcej tańczy , śpiewa itd . Ciężko go gdziekolwiek w takie miejsce wyrwać bo mówi ze nie lubi tłumów . Z teściowa mam dobry kontakt i powiem szczerze ze trochę zaskoczyła mnie jej reakcja .
 
Rozwiązanie jest bardzo proste - godzina spotkania taka, która odpowiada wszystkim. Czyli np. 17/18.

A co do reszty, to szczerze tak, dla mnie jest to dziwne, że tak bardzo Ci źle, bo musisz wyjść do ludzi. Zastanowilabym się głebiej, skąd to wynika. Ja nie chciałabym potem takiego podejścia "sprzedać" dziecku. Wyjście raz na czas i poszukanie wspólnych tematow ze znajomą nie jest znowu wielkim poświęceniem. A wspólnych tematow nie macie, bo zwyczajnie unikasz tych spotkań ile możesz.
Nie wiem, czemu uważasz, że spotkanie znajomych raz na czas to wielkie zmuszanie się. Znaczy, zrozumialabym, gdyby oni Cię np. jakoś mocno krytykowali, ale sama piszesz, że absolutnie nic do nich nie masz. To skąd Twoja reakcja jest aż tak mocna?
Może nie mamy wspólnych tematów tez dlatego , ze razem nic nie przeżyłyśmy . Nie mamy wspólnych wspomnień . A jeżeli chodzi o sprzedanie dziecku takiego podejścia
, to zależy mi aby sprzedac
Mu taka wartość jakiej ja nie miałam … czyli zrozumienie … i aby nie czuł powinności naginania własnych granic dlatego , zeby komuś było miło . Ja mam z tym problem do dziś . Często robie coś wbrew sobie , mam
Problem z mówieniem nie , a jak już powiem to ,, nie „ to rozmyślam czy na prwno dobrze postąpiłam i czy nikogo przypadkiem nie uraziłam , czy kiedyś nie odwróci się to przeciwko mnie …. Chciałabym aby mial przyjaciół , pewnie ze tak , ale takich z krorymi będzie się czuł swobodnie .
 
Ja też rozumiem, że nie chcesz wychodzić i przemęczać dziecka. Ja daję swoim o 18 kolację, później kąpiel i spanie. Tak są przyzwyczajone, zresztą widać po nich, gdy potrzebują spać trochę wcześniej / później. A raczej ja widzę, bo ile ja się nasłucham od znajomych, że za wcześnie! Spotykamy się często z sąsiadami, ich dziecko chodzi spać dużo później. I ta kobieta potrafi mi marudzić cały czas, że za wcześnie ich kładę, że przecież oni chcą później... A to ja później cierpię jak mam przemęczone dzieci, bo ani nie chcą zasnąć, ani dobrze spać. Budzą się z płaczem, krzykiem w nocy. Najgorsze jest to, że mąż nie jest po mojej stronie, bo przecież "dadzą radę". Ale to tylko ja wstaję w nocy i to takie przeciąganie dzieci BARDZO mnie denerwuje, bo nie słucha mnie nikt, a tylko ja ponoszę konsekwencje. I oczywiście dzieci, dla których również następny dzień jest rozregulowany, bo niewyspane, marudne, nawet się bawić normalnie nie chcą.

A nie każdego trzeba lubić, nawet jak jest bardzo ciepły i życzliwy. Mąż może się spotykać ze swoimi znajomymi sam, zabierając dziecko.
 
Hej, kolejna rozumiejąca do kompletu. Ja też nie jestem jakaś super towarzyska, ale w naszym przypadku mąż jest taki sam. Ostatnio nawet pokazał mi mema: "Kolega się ożenił i mówi żona go nigdzie nie puszcza. A tak naprawdę on sam nie chce wychodzić"😅😅😅

Ogólnie moim zdaniem nie powinnaś się przejmować tym bardziej, że sama czujesz się z tym dobrze. Ja też bym nie chciała przekazać dziecku podejścia, że MUSI gdzieś wychodzić. Czasami jak byłam powiedzmy na studiach to miałam ochotę iść na imprezę i szłam, a jak nie chciałam to nie i koniec. Wkurzało mnie niemiłosiernie namawianiem koleżanek i wypytywanie dlaczego nie chcę iść. Najgorsze było, że tłumaczenie, że taka jestem i akurat nie mam ochoty, że potrzebuje czasu sama ze sobą to było za mało...

Każdy powinien zrozumieć, że są ludzie, którzy mogą się spotykać ze znajomymi codziennie,a są i tacy dla których raz na 2-3 miesiące to często. Ja ze znajomymi spotykam się bardzo rzadko, zwłaszcza ostatnio. Z rodziną dużo częściej, ale to mój i męża wspólny wybór.

Ostatnio nasza pediatra mi powiedziała, że mając dziecko trzeba czasem być egoistą o tyle. Chodziło akurat o spotkanie się z innymi dziećmi i łapanie chorób. Ja się z nią zgadzam i naprawdę nie chodzi tylko o choroby.
 
reklama
Ja też rozumiem, że nie chcesz wychodzić i przemęczać dziecka. Ja daję swoim o 18 kolację, później kąpiel i spanie. Tak są przyzwyczajone, zresztą widać po nich, gdy potrzebują spać trochę wcześniej / później. A raczej ja widzę, bo ile ja się nasłucham od znajomych, że za wcześnie! Spotykamy się często z sąsiadami, ich dziecko chodzi spać dużo później. I ta kobieta potrafi mi marudzić cały czas, że za wcześnie ich kładę, że przecież oni chcą później... A to ja później cierpię jak mam przemęczone dzieci, bo ani nie chcą zasnąć, ani dobrze spać. Budzą się z płaczem, krzykiem w nocy. Najgorsze jest to, że mąż nie jest po mojej stronie, bo przecież "dadzą radę". Ale to tylko ja wstaję w nocy i to takie przeciąganie dzieci BARDZO mnie denerwuje, bo nie słucha mnie nikt, a tylko ja ponoszę konsekwencje. I oczywiście dzieci, dla których również następny dzień jest rozregulowany, bo niewyspane, marudne, nawet się bawić normalnie nie chcą.

A nie każdego trzeba lubić, nawet jak jest bardzo ciepły i życzliwy. Mąż może się spotykać ze swoimi znajomymi sam, zabierając dziecko.
Ja też nie rozumiem takiego przeciągania. Pamietam jak kiedyś byłam u kogoś z wizytą, kiedy jeszcze nie byliśmy rodzicami i mówię do męża, że już się zbieramy, bo dzieci gospodarzy marudzą i są zmęczone. W gospodarze, że luzik. Ja sobie myślę wtf dzieci ledwo łażą a oni zero litości dla nich... Sami niech sobie łażą i ktoś im siedzi na głowie jak padają na twarz.
 
Do góry