reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Potrzebuje się wygadać...

reklama
Niestety co posiadane przed ślubem należy do majątku odrębnego. W momencie, gdy grunt należy do Ciebie, to wybudowany dom też będzie należał wyłącznie do Ciebie.
Można po ślubie wciągnąć do wspólnoty małżeńskiej u notariusza i jest jakby się dostało/kupiło po ślubie ☺️ znajomi tak robili z 2 lata temu z mieszkaniem.
 
poki co nic z tym nie zrobie przezzzz 5? lat. juz nie pamietam dokladnie, w kazdym razie jesli jest to darowizna to musialabym zaplacic podatek gdyby miala byc na nas oboje to troche slaby interes :(
Tak przez 5 lat nie opłaca się sprzedawać bo podatek jest wysoki.
Ja naprawdę rozumiem Twoje rozterki. Sama mieszkałam z rodzicami 27 lat bo nie miałam z narzeczonym albo zdolności albo wystarczająco dużego wkładu własnego do mieszkania. 🤷 a nie chcieliśmy kupować 48 metrów w wielkiej płycie, żeby tylko szybko kupić.

Czekaliśmy ponad rok z kupnem i niby super, fajnie a kredyt nas teraz naprawdę obciąża. W międzyczasie ślub i dopiero teraz staramy się o dziecko. Nadal są lepsze gorsze chwile, ale oboje dążymy do tego samego.

Zastanówcie się jak to rozegrać, we dwoje. Sami najlepiej wiecie czego chcecie, na co was stać. A z tą nieruchomością to po ślubie możesz połowę mężowi darować. Jak będzie mężem to będziecie zwolnieni z podatku.
 
slub wezmiemy, w koncu go zaciagne do urzedu, tylko nie poki jestem w ciazy.
A nie lepiej, żeby sam poszedl 😁😁. Nie wiem czy kwestie macie przegadana, bo może on nie chce ślubu? :) my dopiero wzięliśmy ślub jak mloda miała 3 lata, nagle nam się zachciało 😂 zorganizowałam wesele w 4 msc, bo nie dla mnie organizacja 2 letnia ślubu bo może by nam się odwidziało 😂
 
A nie lepiej, żeby sam poszedl 😁😁. Nie wiem czy kwestie macie przegadana, bo może on nie chce ślubu? :) my dopiero wzięliśmy ślub jak mloda miała 3 lata, nagle nam się zachciało 😂 zorganizowałam wesele w 4 msc, bo nie dla mnie organizacja 2 letnia ślubu bo może by nam się odwidziało 😂



sam sie oswiadczyl, to nie byl moj pomysl, wiec cos tam chyba chce. Marudzil mi cos pod koniec roku o slubie, ale powiedzialam ze z brzuchem nie bede przysiegi skladac. Jemu to się ogólnie kościelny marzy, a mi wystarczy szybki cywilny w gronie najblizszych. Nie mam ani pieniedzy ani checi na wielkie, wystawne weselicho. Szkoda nerwow.
 
@Meghh Nikt niestety nie wie, co go czeka. Musicie po prostu przekalkulować jaki kredyt możecie wziąć (w necie znajdziesz nawet kalkulatory, które pozwolą to przeliczyć) i będziesz wiedziała, czy możecie na to się "szarpnąć".
Czy macie już ekipy, które mogłyby się podjąć tej budowy? Kto miałby wziąć kredyt na budowę? Ty, niemąż czy oboje razem? Pamiętaj, że nie wszystkie banki takiego kredytu udzielą kobiecie w ciąży (nie wszystkie banki wliczają dochód kobiety w ciąży do zdolności kredytowej).
Niby już macie projekt, coś zaczęliście robić - naprawdę nie rozumiem skąd wątpliwości...
 
Chyba istnieje coś takiego jak podział majątku i jego wspólnota. Moja jest dzialka-na papierze oczywiście, tylko moja ponieważ to darowizna. Jego będzie wkład w formie gotówki, która ma bo widzę ją codziennie na koncie (ispokajając domysły co niektórych)
Jeżeli działka będzie przedmiotem współwłasności, to dom również. Jeżeli działka będzie Twoja, to dom również wyłącznie Twój, niezależnie od jakiejkolwiek umowy, tego za czyje pieniądze będzie finansowany itp. Kwestia wzajemnych rozliczeń w takiej sytuacji to zupełnie oddzielna sprawa.
 
Oczywiście można później przekazać majątek osobisty do majątku wspólnego. Będzie to wymagało wyceny nieruchomości, bo od wartości zależy taksa notarialna (więc póki jest to sama ziemia, to będzie taniej). Do tego dojdą koszty sądowe wpisu do hipoteki.
A póki co niemąż będzie inwestował w dom, który w świetle prawa nie jest jego.
 
Hej wiesz przeczytałam Twój wpis i nasuwają mi się pewnie wnioski. Po pierwsze skarżysz się na partnera, że wasze stosunki się jakby pogorszyły, że przyjaciółki wolą spotkać się same a tobie mówią żebyś organizowała wyprawkę bo on ci nie pomoże itd... to może coś jest na rzeczy? Mam męża i mam w nim wielkie wsparciez razem zbudowaliśmy domek, wzięliśmy kredyt, wspólnie podjęliśmy decyzję o ślubie i dziecku (niestety za mną kilka poronień) ale ciągle się wspieramy a Ty, mam wrażenie, nie masz w nim wsparcia albo nie masz takiego jak byś chciała otrzymać. Wydaje się, że jesteś w rozsypce i potrzebujesz się komuś wygadać, żeby ktoś się pocieszył, coś doradził i Twój partner powinien to robić.
Z drugiej strony narzekasz na mieszkanie z rodzicami, że dom w budowie, że kredyt itd... a Ty marzysz o własnym kąciku i żeby dziecko miało pokoik. Powiem Ci tak, każda z nas o tym marzy żeby ułożyć sobie życie mieć śliczny domek i urodzić dziecko ale niestety nie zawsze tak to wygląda. Jesteście młodzi, dopiero rozpoczynacie karierę zawodową, póki co macie gdzie mieszkać i macie rodziców którzy wam pomogą, spokojnie nie wszystko na raz. Przestań oglądać instamamy i różowe pokoiki ich córek. 90% młodych rodziców na starcie mieszka albo w ciasnych mieszkankach albo z rodzicami albo na wynajmie i powoli małymi kroczkami układają sobie życie :) doceń, że masz gdzie mieszkać, że ktoś będzie przy tobie żeby Ci pomóc zająć się dzieckiem. Sytuacja na rynku jest jaka jest, nikt tego nie przewidział. Najważniejsze zeby dzidziuś był zdrowy a reszta sama się ułoży.
My z mężem również mieszkaliśmy u rodziców i wiem dobrze jakie to wyzwanie, dawało nam to tak w kość, że pewnego dnia wprowadziliśmy się do budowanego przez nas (własnymi rękami 2 lata) domu bez kuchenki, bez drzwi i mebli i sprzętów. Nie wszystko jet jeszcze skończone ale nie stać nas na to, żeby mieć wszystko na tip top jak celebrytki z instagrama.
 
reklama
Naprawdę nie wiem czego oczekuje pisząc to wszystko, chyba muszę dać upust myślom. Nie wiem od czego zacząć, żeby nie było od środka... Będzie pewnie chaotycznie. Znamy się kilkanascie lat, po kilku okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego, po roku zażyłej przyjaźni weszliśmy w związek, tak leci sobie 9 roczek, ponad rok po zaręczynach. Od dawna planowaliśmy budowę domu i dzieci. No i ruszyła machina! W. Ubiegłym roku zaczelismy wiosna starać się o pozwolenie na budowę, trwało to, ale udało się, trzeba było zrobić zjazd na posesję, jednak ciężko było nam kogoś znalezc , jedna firma się zobowiązała, zrobiła kosztorys ale trochę jakby wodza nas za nos i stoimy w miejscu. Oczywiste jest, że za gotówkę niestety niewiele zrobimy więc konieczny kredyt. Plan był wstępnie taki, że rusza budowa i zachodzimy w ciążę. U mnie w pracy zrobiło się bardzo nieciekawie, przyslowiowa sodówa niektórym odbiła i zakrawało to o mobbing, ja nabawiłam się nerwicy i zapalenia żołądka... Nie spałam po nocach, kawa, energetyk, tryb zombie. Później uszkodzilam sobie kolano i trafiłam na rehabilitację, na l4- bardzo odetchnęłam psychicznie. W międzyczasie stwierdziliśmy że nadchodzi nowy rok, czas zmian, nasz rok, ruszy budowa od wiosny, więc odstawiłam tabletki anty. W listopadzie 2021 się udało!! Niestety kilka tygodni później poroniłam. Była załamka, momenty zwątpienia w moją kobiecość i wartość plus przykrość ze strony pracy gdzie kierowniczka wszystkim wokół rozpuściła ze specjalnie sobie dziecko zrobiłam bo nie chce mi się pracować (dostawałam gratulacje ciąży po poronieniu). Zdecydowaliśmy, że od razu próbujemy dalej no i się udało! Dziś jestem w 5miesiacu i... Totalnej rozsypce. Narzeczony oznajmił mi, że nie weźmiemy w najbliższym czasie kredytu bo wysokie oprocentowanie, ok rozumiem choć gdybym go nie przycisnęła to nie porozmawiałbym ze mną o tym. Do gościa od budowy zjazdu dzwoni już miesiąc... W końcu sama wysmarowalam do niego maila bo dwa razy nie zjawił się na spotkaniu. Cieszyłam się z wiosny i wspólnych wycieczek, tymczasem moja szyjka już się skraca i lekarz zalecił mi jak najwięcej odpoczywać jeśli chce donosić spokojnie ciążę, mamy też przez to delikatny zakaz na seks. Niby można, ale nie za dużo, nie za mocno... Zawsze czułam się słaba w te klocki ale teraz to jestem totalnie sfrustrowana, że nawet do tego się nie nadaje... Nawet chłopa zadowolić nie mogę... Czuje jakbyśmy przez to wszystko stawali się sobie obcy. Nie mam nawet komu się wygadać bo "przyjaciółki" wola albo wypić drinka i poimprezowac albo dają mi rady typu "no zacznij kompletować wyprawkę bo wiesz, że ten twój ci nie pomoże" SERIO?! dlatego odpuściłam sobie jakiekolwiek rozmowy z nimi. Boje się że skrzywdziłam bobasa decydując się o wydaniu go na świat. Wstyd mi ale w płaczu powiedziałam że żałuję tej decyzji. Czuje się nieszczęśliwa, jakbym wpadła w jakieś błędne koło. Brak mi czułości, seksu, spokoju, wkur*ia mnie fakt mieszkania z moimi rodzicami... wszędzie ich bałagan, nic nie może być po mojemu, pobudki o 6 rano, spać o 19... Jak dziecko podrośnie to gdzie będzie spać? Z nami? Bo o domu już ciężko mi choćby marzyć... Nie umiem tego sobie poukładać, a narzeczonemu mam wrażenie nic nie przeszkadza. Czas leci, on sprawia wrażenie niewzruszonego, nie widzi tego jak może wyglądać nasza przyszłość. Jest zawodowym kierowcą i pół tygodnia spędza poza domem, martwię się że zostanę z wszystkim sama. Próbowałam poruszyć z nim jakoś temat tego, że mi źle... Ale odpowiedziało mi milczenie, gdy go przycisnęłam okazało się że on nie wie o co mi chodzi... Nie wiem jak z nim rozmawiać. Nie wiem co robić. Dziś znow zaczęłam z nim temat i mamy rozmawiać, szukać rozwiązania gdy wróci do domu. Chciałabym móc to zrzucić na hormony ale to chyba nie tylko to. Niby mam dużo, jesteśmy zdrowi, mamy dach nad głową, dzieciątko jest zdrowego prawidłowo się rozwija... Jednak boli mnie to że chciałam innego życia dla dziecka i nas. Marzyłam o naszym domu, o tym że urzadze dziecku śliczny pokoik, będę mieć piękny salon i wielki taras a kiedy narzeczony wróci z trasy będzie uprawiać dziki seks w każdym pomieszczeniu... Czuje jakby jemu nie zależało, choć z tyłu głowy go usprawiedliwiam że to facet i on nie przejmuje się jak baba, ale tu chodzi o nasz przyszłość!! Dosyć mam proszenia, upominania, przypominania... Dosyć mam sytuacji idzie proszę choćby o umycie okien, obiecuję mi to przez tydzień po czym tego nie robi, leży na kanapie i niewzruszony patrzy jak ja to robię... Proszę, daj znać jak dojedziesz, jak będziesz wracał, napisz czy zdążysz... To nie ma na to czasu, w domu natomiast nie rozstaje się z telefonem. I nie szukam tu absolutnie usprawiedliwienia dla siebie ani dowodu, że to jego wina. Chciałam to jakoś z siebie wyrzucić... Nie wiem może to po prostu ja szukam dziury w całym? Czuje się zła, smutna, sfrustrowana, bezużyteczna, nieatrakcyjna, niepotrzebna, mało tego skoro ledwo ogarniam własne życie to jak śmiałam zdecydować się na dziecko. Chyba mi odbiło...
Niestety w życiu mało kiedy układa się wszystko po myśli jak byśmy tego chcieli. Zawsze się trafią jakieś trudności. Z dziecka akurat powinnaś się najbardziej cieszyć, zobaczysz jak je pokochasz jak się urodzi. Nie ma co się teraz wszystkim zamartwiać, powinnaś skupić się na sobie teraz i dziecku aby nie doświadczało już stresów w brzuchu. Co do partnera nie chce cie straszyć ale raczej takie zachowanie do niczego dobrego nie prowadzi na przyszłość. Już mój kiedyś był leser i na mojej głowie była większość obowiązków a gdy pojawiły się dzieci to więcej marudzi niż robi. Mam z nim 2 malutkich dzieci i jak bym cofla czas to bym raczej innego ojca dla nich wybrała niż mojego męża 😂. Więc widzisz życie mało kiedy jest kolorowe i piękne jak sobie wszystko zaplanujemy. Ale glowa do góry 😀
 
Do góry