Talala6
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 28 Maj 2017
- Postów
- 845
Cześć, niestety ja też przeżyłam ten koszmar, o tym że mój synek nie żyje dowiedziałam się w 20 TC na badaniu połówkowym. Minęły już ponad dwa tygodnie a ja nadal nie dowierzam w to co się stało. Miałam ciężka ciążę od samego początku. Najpierw było podejrzenie ciąży pozamacicznej, więc dużo stresu. Później bardzo źle się czułam, miałam problemy z żołądkiem i refluksem który nasilił mi się okropnie tak że praktycznie nic nie mogłam jeść, schudłam ponad 4 kg (do wagi 46kg). Dodatkowo przeszłam Covid w 8 tygodniu, po którym miałam plamienia i po którym fizycznie czułam się bardzo źle. Pierwszy trymestr ciąży był straszny, dopiero gdy weszłam w drugi wszystko zaczęło się prostować. Coś tam jednak nie dawało mi spokoju z tyłu głowy i cały czas sobie tak myślałam,że po połówkowym USG zacznę kompletować wyprawkę. Cały czas się wstrzymywałam. Dodatkowo,martwiło mnie to że do 20tc nie czułam ruchów, gdzie inne dziewczyny pisały,że już czują. Jednak słowa ginekolog "ojej no bardzo mi przykro..." zostaną że mną do końca życia. Czarno przed oczami, szok i niedowierzanie.. później szpital, poród, zabieg i powrót do "normalnego" życia z ciągnącym się cały czas na usta "dlaczego!?".... Po porodzie lekarz i położna poinformowali mnie,że maluch zmarł dlatego,że okręcił się pępowina. Ciężko mi w to uwierzyć. Ciężko mi uwierzyć,że to tylko to,że nie było innej przyczyny, chociażby ten Covid... Jak takie maleństwo może się udusić pępowina... Szok,szok,szok. Jestem jeszcze przez badaniami, chce zrobić sobie standardowe badania po poronieniu,choć lekarka nie chciała mi ich dać twierdząc,że tutaj przyczyną jest ewidentna [emoji17]