reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poronienia nawykowe - leczenie immunologiczne

Polecam również pana Doktora P wspaniały człowiek
Teraz zaczęłam chodzić do Przybycienia i polecam bardzo. Naprawdę świetny lekarz, widać, ze wie co robi. On ma fanklub pacjentek.
Chciałabym chodzić do gina który pracuje w szpitalu. Ja już nie wiem czy zostać u lekarza u którego chwilowo jestem czy zmieniać. Już byłam u trzech ginekologów z którzy pracują na Kopernika i dwóch z ujastka. Obawiam się że ciągle skakanie w chwili porodu nie będzie miało dla mnie dobrych konsekwencji.
 
reklama
Hej! Nie wiem czy jest tu jeszcze ktos sprzed 1-2lat. Nawet jeśli nie to chcialabym wszystkim starajacym sie dodac otuchy i nadziei.

Bylam tu jakis czas temu z problemem 5 poronien w 5-6tyg. Wszystkie standardowe badania nic nie wykazywaly, lekarze rozkladali rece i sami przyznawali, ze nie wiedza o co chodzi. Przed ostatnim poronieniem przeszłam leczenie immunosupresyjne, które niestety nie przynioslo efektów i poronilam piąty raz. Wyłączyłam sie pozniej z forum. Zrobilam ostatnie badania, ktore mi zostaly-ana3, z ktorych nic nie wyszlo, kiry - tez dobre i mlr-5,8%. Postanowiliśmy zrobić szczepienia, co do których nie bylam przekonana. Po 3 szczepieniach mlr wynosil ponad 60%. Podeszlismy do transferu, ktory się udal i w 8tc kolejne sczepienie. W miedzy czasie bylam caly czas pod opieka niemieckiej immunolog, ktora co dwa tyg robila mi profil immunologiczny i hormony. Na komórki NK bralam co tydzien wlewy z intralipidu do 12 tyg, potem co 1,5 tyg dwa wlewy i ostatni po dwoch tyg. Sterydy w zależności od wynikow 10-20mg i odstawilam je w 18 tyg. Progesteron i estrogeny mialam regularnie badane i okazało sie, ze standardowe dawki przy ivf to bylo duzo za malo. Bralam po 4mg x3 estrofemu i progesteron 600mg dowcipnie, 200 doustnie i 1-2 zastrzyki z prolutexu. Na poczatku mialam 40mg clexane, ale odstawilam z powodu ciaglych krwawien. Do tego metformina 2x500mg do 12tyg.

Ciaza nie byla i nie jest niestety bezproblemowa. Najpierw krwawilam do 9 tyg, nie bylo to plamienie, ale krwawienie, takie jak przy poronieniach. Akurat ten jeden raz bylam pewna, ze sie wlasnie nie uda. Ale dalismy rade. Potem lozysko zakrywalo cala szyjke. Mialam chwile przerwy okolo polowy ciazy i wtedy moglam troche pozyc jak czlowiek. Niestety pozniej zaczela sie skracac szyjka. Wiec prawie cala ciaze przelezalam. Teraz leze juz praktycznie caly czas, zeby wytrwac jak najdłużej.

Nie wiem co dokladnie mi pomoglo, czy to w końcu dobra ilosc hormonow, duzo wlewow, czy moze szczepienia. Jestem jednak bardzo wdzięczna docentowi Pasnikowi, zloty czlowiek, zawsze odpowiadal na wszystkie moje pytania, zawsze znalazl czas na odpowiedzi meilowe. Bylam raz u profesora M. Wywarl na mnie niestety zle wrazenie, jakby na sile chciał wyciagnac pieniadze. Chcial badan, ktore u mnie nie mialy najmniejszego sensu. W dodatku mowil, ze tylko w jego laboratorium badania sa wiarygodne. Moja doktorka z niemiec tez jest godna polecenia, jesli ktos tu mieszka. Jest bardzo skrupulatna.

Dziewczyny, jestem najlepszym przykładem na to, ze warto sie nie poddawac, warto zaryzykować. Przeplakalam tyle nocy. Bylam u kresu wytrzymalosci, tak bardzo chcialam miec kolejne dziecko (mam juz 4letniego syna) . Do Łodzi mamy 1000km w jedna stronę, ale uparlam się. Wiedzialam, ze byc moze to jest ostatnia rzecz, szczepienia, dzieki ktorej zajde w ciaze. Jednocześnie nie mialam juz nadziei, podtrzymywal ja moj maz. Dzis jestem w 33 tyg ciazy i spodziewam sie corki i syna. Nie jest mi lekko w tej ciazy. Kosztowala mnie ona duzo stresu. Ciaza po poronieniach nie jest latwa, nie potrafilam sie nia cieszyc. Caly czas balam sie, ze cos pojdzie nie tak. Po 30 tyg strach zszedl. Dzisiaj, mimo obecnej sytuacji z wirusem, czuje w sercu radosc. Nadal budzac się, czasami nie mogę uwierzyc, ze to nie sen,że moj upór dal tak wspanialy efekt.

Sorki za referat, ale moze kogos podniesie na duchu, da nadzieję. Malo co sie nie poddalam, ale skoro mi sie w koncu udalo to i pewnie wiekszosci z Was sie uda!
 
@jestem tu ponad rok i pamiętam Cię. Gratuluję! Upór popłaca. ;) dbaj o siebie.
Pozdrawiam z moimi "wywalczonymi" prawie 10miesiecznymi blizniakami.
Już niedługo będziecie razem! [emoji7][emoji7]
Hej! Nie wiem czy jest tu jeszcze ktos sprzed 1-2lat. Nawet jeśli nie to chcialabym wszystkim starajacym sie dodac otuchy i nadziei.

Bylam tu jakis czas temu z problemem 5 poronien w 5-6tyg. Wszystkie standardowe badania nic nie wykazywaly, lekarze rozkladali rece i sami przyznawali, ze nie wiedza o co chodzi. Przed ostatnim poronieniem przeszłam leczenie immunosupresyjne, które niestety nie przynioslo efektów i poronilam piąty raz. Wyłączyłam sie pozniej z forum. Zrobilam ostatnie badania, ktore mi zostaly-ana3, z ktorych nic nie wyszlo, kiry - tez dobre i mlr-5,8%. Postanowiliśmy zrobić szczepienia, co do których nie bylam przekonana. Po 3 szczepieniach mlr wynosil ponad 60%. Podeszlismy do transferu, ktory się udal i w 8tc kolejne sczepienie. W miedzy czasie bylam caly czas pod opieka niemieckiej immunolog, ktora co dwa tyg robila mi profil immunologiczny i hormony. Na komórki NK bralam co tydzien wlewy z intralipidu do 12 tyg, potem co 1,5 tyg dwa wlewy i ostatni po dwoch tyg. Sterydy w zależności od wynikow 10-20mg i odstawilam je w 18 tyg. Progesteron i estrogeny mialam regularnie badane i okazało sie, ze standardowe dawki przy ivf to bylo duzo za malo. Bralam po 4mg x3 estrofemu i progesteron 600mg dowcipnie, 200 doustnie i 1-2 zastrzyki z prolutexu. Na poczatku mialam 40mg clexane, ale odstawilam z powodu ciaglych krwawien. Do tego metformina 2x500mg do 12tyg.

Ciaza nie byla i nie jest niestety bezproblemowa. Najpierw krwawilam do 9 tyg, nie bylo to plamienie, ale krwawienie, takie jak przy poronieniach. Akurat ten jeden raz bylam pewna, ze sie wlasnie nie uda. Ale dalismy rade. Potem lozysko zakrywalo cala szyjke. Mialam chwile przerwy okolo polowy ciazy i wtedy moglam troche pozyc jak czlowiek. Niestety pozniej zaczela sie skracac szyjka. Wiec prawie cala ciaze przelezalam. Teraz leze juz praktycznie caly czas, zeby wytrwac jak najdłużej.

Nie wiem co dokladnie mi pomoglo, czy to w końcu dobra ilosc hormonow, duzo wlewow, czy moze szczepienia. Jestem jednak bardzo wdzięczna docentowi Pasnikowi, zloty czlowiek, zawsze odpowiadal na wszystkie moje pytania, zawsze znalazl czas na odpowiedzi meilowe. Bylam raz u profesora M. Wywarl na mnie niestety zle wrazenie, jakby na sile chciał wyciagnac pieniadze. Chcial badan, ktore u mnie nie mialy najmniejszego sensu. W dodatku mowil, ze tylko w jego laboratorium badania sa wiarygodne. Moja doktorka z niemiec tez jest godna polecenia, jesli ktos tu mieszka. Jest bardzo skrupulatna.

Dziewczyny, jestem najlepszym przykładem na to, ze warto sie nie poddawac, warto zaryzykować. Przeplakalam tyle nocy. Bylam u kresu wytrzymalosci, tak bardzo chcialam miec kolejne dziecko (mam juz 4letniego syna) . Do Łodzi mamy 1000km w jedna stronę, ale uparlam się. Wiedzialam, ze byc moze to jest ostatnia rzecz, szczepienia, dzieki ktorej zajde w ciaze. Jednocześnie nie mialam juz nadziei, podtrzymywal ja moj maz. Dzis jestem w 33 tyg ciazy i spodziewam sie corki i syna. Nie jest mi lekko w tej ciazy. Kosztowala mnie ona duzo stresu. Ciaza po poronieniach nie jest latwa, nie potrafilam sie nia cieszyc. Caly czas balam sie, ze cos pojdzie nie tak. Po 30 tyg strach zszedl. Dzisiaj, mimo obecnej sytuacji z wirusem, czuje w sercu radosc. Nadal budzac się, czasami nie mogę uwierzyc, ze to nie sen,że moj upór dal tak wspanialy efekt.

Sorki za referat, ale moze kogos podniesie na duchu, da nadzieję. Malo co sie nie poddalam, ale skoro mi sie w koncu udalo to i pewnie wiekszosci z Was sie uda!
 
Hej! Nie wiem czy jest tu jeszcze ktos sprzed 1-2lat. Nawet jeśli nie to chcialabym wszystkim starajacym sie dodac otuchy i nadziei.

Bylam tu jakis czas temu z problemem 5 poronien w 5-6tyg. Wszystkie standardowe badania nic nie wykazywaly, lekarze rozkladali rece i sami przyznawali, ze nie wiedza o co chodzi. Przed ostatnim poronieniem przeszłam leczenie immunosupresyjne, które niestety nie przynioslo efektów i poronilam piąty raz. Wyłączyłam sie pozniej z forum. Zrobilam ostatnie badania, ktore mi zostaly-ana3, z ktorych nic nie wyszlo, kiry - tez dobre i mlr-5,8%. Postanowiliśmy zrobić szczepienia, co do których nie bylam przekonana. Po 3 szczepieniach mlr wynosil ponad 60%. Podeszlismy do transferu, ktory się udal i w 8tc kolejne sczepienie. W miedzy czasie bylam caly czas pod opieka niemieckiej immunolog, ktora co dwa tyg robila mi profil immunologiczny i hormony. Na komórki NK bralam co tydzien wlewy z intralipidu do 12 tyg, potem co 1,5 tyg dwa wlewy i ostatni po dwoch tyg. Sterydy w zależności od wynikow 10-20mg i odstawilam je w 18 tyg. Progesteron i estrogeny mialam regularnie badane i okazało sie, ze standardowe dawki przy ivf to bylo duzo za malo. Bralam po 4mg x3 estrofemu i progesteron 600mg dowcipnie, 200 doustnie i 1-2 zastrzyki z prolutexu. Na poczatku mialam 40mg clexane, ale odstawilam z powodu ciaglych krwawien. Do tego metformina 2x500mg do 12tyg.

Ciaza nie byla i nie jest niestety bezproblemowa. Najpierw krwawilam do 9 tyg, nie bylo to plamienie, ale krwawienie, takie jak przy poronieniach. Akurat ten jeden raz bylam pewna, ze sie wlasnie nie uda. Ale dalismy rade. Potem lozysko zakrywalo cala szyjke. Mialam chwile przerwy okolo polowy ciazy i wtedy moglam troche pozyc jak czlowiek. Niestety pozniej zaczela sie skracac szyjka. Wiec prawie cala ciaze przelezalam. Teraz leze juz praktycznie caly czas, zeby wytrwac jak najdłużej.

Nie wiem co dokladnie mi pomoglo, czy to w końcu dobra ilosc hormonow, duzo wlewow, czy moze szczepienia. Jestem jednak bardzo wdzięczna docentowi Pasnikowi, zloty czlowiek, zawsze odpowiadal na wszystkie moje pytania, zawsze znalazl czas na odpowiedzi meilowe. Bylam raz u profesora M. Wywarl na mnie niestety zle wrazenie, jakby na sile chciał wyciagnac pieniadze. Chcial badan, ktore u mnie nie mialy najmniejszego sensu. W dodatku mowil, ze tylko w jego laboratorium badania sa wiarygodne. Moja doktorka z niemiec tez jest godna polecenia, jesli ktos tu mieszka. Jest bardzo skrupulatna.

Dziewczyny, jestem najlepszym przykładem na to, ze warto sie nie poddawac, warto zaryzykować. Przeplakalam tyle nocy. Bylam u kresu wytrzymalosci, tak bardzo chcialam miec kolejne dziecko (mam juz 4letniego syna) . Do Łodzi mamy 1000km w jedna stronę, ale uparlam się. Wiedzialam, ze byc moze to jest ostatnia rzecz, szczepienia, dzieki ktorej zajde w ciaze. Jednocześnie nie mialam juz nadziei, podtrzymywal ja moj maz. Dzis jestem w 33 tyg ciazy i spodziewam sie corki i syna. Nie jest mi lekko w tej ciazy. Kosztowala mnie ona duzo stresu. Ciaza po poronieniach nie jest latwa, nie potrafilam sie nia cieszyc. Caly czas balam sie, ze cos pojdzie nie tak. Po 30 tyg strach zszedl. Dzisiaj, mimo obecnej sytuacji z wirusem, czuje w sercu radosc. Nadal budzac się, czasami nie mogę uwierzyc, ze to nie sen,że moj upór dal tak wspanialy efekt.

Sorki za referat, ale moze kogos podniesie na duchu, da nadzieję. Malo co sie nie poddalam, ale skoro mi sie w koncu udalo to i pewnie wiekszosci z Was sie uda!

Hej. Ja Cię pamiętam. Super historia, dla wielu na pewno będzie bardzo potrzebna. Gratuluję i życzę wszystkiego dobrego dla Was. Już niedługo przytulisz swoje cudy :)
Sama też doczekałam córeczki, wczoraj skończyła 11 miesięcy :) i wlaśnie usilujemy się uspac ale nie idzie :p
 
Chciałabym chodzić do gina który pracuje w szpitalu. Ja już nie wiem czy zostać u lekarza u którego chwilowo jestem czy zmieniać. Już byłam u trzech ginekologów z którzy pracują na Kopernika i dwóch z ujastka. Obawiam się że ciągle skakanie w chwili porodu nie będzie miało dla mnie dobrych konsekwencji.

Wydaje mi się, ze to dwie różne sprawy-lekarz, który poprowadzi Ci ciąże do końca, pracuje jako położnik i świetnie się zna na przebiegu ciąży -nawet trudnej, ale już po pierwszym trymestrze i lekarz, który zna się na leczeniu niepłodności -w tym poronieniach nawykowych- bo to tez niepłodność.
Dr P ciąż nie prowadzi-jak już wszystko jest ok, odsyła do innych lekarzy -tez po transferze, on po prostu robi dzieci i to dość skutecznie. Z tego co wiem to Malina prowadzi ciąże, ale tez trzeba mieć i tak swojego lekarza prowadzącego na miejscu. Za to taki lekarz ze szpitala, raczej średnio pomoże w poronieniach nawykowych, a tym bardziej z przyczyn immunologicznych.
 
Kochane, a ja pytanie z pytaniem do Was jak zwykle.. Jestem dziś w 11+2 i dostałam takiego mega mocnego krwawienia jak z odkreconego kranu, byłam pewna, że to koniec, ale maluszek ma się dobrze, tylko mam krwiaka niezorganizowanego przy ujściu szyjki 2.5x3 cm. Póki co lekarz kazał odstawić acard, zastanawia się też nad chwilowym odstawieniem heparyny..
Powiedzcie, czy któraś z Was tak bardzo mocno krwawiła i mimo to robiła cały czas zastrzyki?? Czy jednak lekarze kazali Wam odstawiać zastrzyki??
 
Kochane, a ja pytanie z pytaniem do Was jak zwykle.. Jestem dziś w 11+2 i dostałam takiego mega mocnego krwawienia jak z odkreconego kranu, byłam pewna, że to koniec, ale maluszek ma się dobrze, tylko mam krwiaka niezorganizowanego przy ujściu szyjki 2.5x3 cm. Póki co lekarz kazał odstawić acard, zastanawia się też nad chwilowym odstawieniem heparyny..
Powiedzcie, czy któraś z Was tak bardzo mocno krwawiła i mimo to robiła cały czas zastrzyki?? Czy jednak lekarze kazali Wam odstawiać zastrzyki??
Z reguły odstawia się acard. Z tym, że on działa do 7 dni po odstawieniu. Tu na forum raczej nikt nie odstawil heparyny.
 
reklama
Ja może nie miałam mega krwawien, ale moja gin mówiła, żebym nigdy nie odstawiła heparyny. Odstawialam acard
Kochane, a ja pytanie z pytaniem do Was jak zwykle.. Jestem dziś w 11+2 i dostałam takiego mega mocnego krwawienia jak z odkreconego kranu, byłam pewna, że to koniec, ale maluszek ma się dobrze, tylko mam krwiaka niezorganizowanego przy ujściu szyjki 2.5x3 cm. Póki co lekarz kazał odstawić acard, zastanawia się też nad chwilowym odstawieniem heparyny..
Powiedzcie, czy któraś z Was tak bardzo mocno krwawiła i mimo to robiła cały czas zastrzyki?? Czy jednak lekarze kazali Wam odstawiać zastrzyki??
 
Do góry