Hej! Nie wiem czy jest tu jeszcze ktos sprzed 1-2lat. Nawet jeśli nie to chcialabym wszystkim starajacym sie dodac otuchy i nadziei.
Bylam tu jakis czas temu z problemem 5 poronien w 5-6tyg. Wszystkie standardowe badania nic nie wykazywaly, lekarze rozkladali rece i sami przyznawali, ze nie wiedza o co chodzi. Przed ostatnim poronieniem przeszłam leczenie immunosupresyjne, które niestety nie przynioslo efektów i poronilam piąty raz. Wyłączyłam sie pozniej z forum. Zrobilam ostatnie badania, ktore mi zostaly-ana3, z ktorych nic nie wyszlo, kiry - tez dobre i mlr-5,8%. Postanowiliśmy zrobić szczepienia, co do których nie bylam przekonana. Po 3 szczepieniach mlr wynosil ponad 60%. Podeszlismy do transferu, ktory się udal i w 8tc kolejne sczepienie. W miedzy czasie bylam caly czas pod opieka niemieckiej immunolog, ktora co dwa tyg robila mi profil immunologiczny i hormony. Na komórki NK bralam co tydzien wlewy z intralipidu do 12 tyg, potem co 1,5 tyg dwa wlewy i ostatni po dwoch tyg. Sterydy w zależności od wynikow 10-20mg i odstawilam je w 18 tyg. Progesteron i estrogeny mialam regularnie badane i okazało sie, ze standardowe dawki przy ivf to bylo duzo za malo. Bralam po 4mg x3 estrofemu i progesteron 600mg dowcipnie, 200 doustnie i 1-2 zastrzyki z prolutexu. Na poczatku mialam 40mg clexane, ale odstawilam z powodu ciaglych krwawien. Do tego metformina 2x500mg do 12tyg.
Ciaza nie byla i nie jest niestety bezproblemowa. Najpierw krwawilam do 9 tyg, nie bylo to plamienie, ale krwawienie, takie jak przy poronieniach. Akurat ten jeden raz bylam pewna, ze sie wlasnie nie uda. Ale dalismy rade. Potem lozysko zakrywalo cala szyjke. Mialam chwile przerwy okolo polowy ciazy i wtedy moglam troche pozyc jak czlowiek. Niestety pozniej zaczela sie skracac szyjka. Wiec prawie cala ciaze przelezalam. Teraz leze juz praktycznie caly czas, zeby wytrwac jak najdłużej.
Nie wiem co dokladnie mi pomoglo, czy to w końcu dobra ilosc hormonow, duzo wlewow, czy moze szczepienia. Jestem jednak bardzo wdzięczna docentowi Pasnikowi, zloty czlowiek, zawsze odpowiadal na wszystkie moje pytania, zawsze znalazl czas na odpowiedzi meilowe. Bylam raz u profesora M. Wywarl na mnie niestety zle wrazenie, jakby na sile chciał wyciagnac pieniadze. Chcial badan, ktore u mnie nie mialy najmniejszego sensu. W dodatku mowil, ze tylko w jego laboratorium badania sa wiarygodne. Moja doktorka z niemiec tez jest godna polecenia, jesli ktos tu mieszka. Jest bardzo skrupulatna.
Dziewczyny, jestem najlepszym przykładem na to, ze warto sie nie poddawac, warto zaryzykować. Przeplakalam tyle nocy. Bylam u kresu wytrzymalosci, tak bardzo chcialam miec kolejne dziecko (mam juz 4letniego syna) . Do Łodzi mamy 1000km w jedna stronę, ale uparlam się. Wiedzialam, ze byc moze to jest ostatnia rzecz, szczepienia, dzieki ktorej zajde w ciaze. Jednocześnie nie mialam juz nadziei, podtrzymywal ja moj maz. Dzis jestem w 33 tyg ciazy i spodziewam sie corki i syna. Nie jest mi lekko w tej ciazy. Kosztowala mnie ona duzo stresu. Ciaza po poronieniach nie jest latwa, nie potrafilam sie nia cieszyc. Caly czas balam sie, ze cos pojdzie nie tak. Po 30 tyg strach zszedl. Dzisiaj, mimo obecnej sytuacji z wirusem, czuje w sercu radosc. Nadal budzac się, czasami nie mogę uwierzyc, ze to nie sen,że moj upór dal tak wspanialy efekt.
Sorki za referat, ale moze kogos podniesie na duchu, da nadzieję. Malo co sie nie poddalam, ale skoro mi sie w koncu udalo to i pewnie wiekszosci z Was sie uda!