Kochana nie jest to tajemnica, wiec nie widzę problemu żeby odpowiedzieć Ci na Twoje pytania. Bardzo chciałabym, żebyś Ty tez uwierzyła ze walka wcale nie jest przegrana bo kariotyp jest nieprawidłowy. Wiem, ciężka sytuacja i ja tez miałam kryzys poznając nasze wyniki. Ale wtedy tez ktoś stanął na mojej drodze i dał nadzieje... W pewnym skrócie: kariotypy badaliśmy po 3 stracie, czyli po ok 2-3 latach staran o dziecko. Wynik był chwilowo wyrokiem, tak jak u Ciebie. Dla mnie w całej sytuacji było mimo wszystko pocieszające, ze wina nie leżała tylko u mnie. No bo przecież przeciwciała, tarczyca i inne problemy to była moja sprawa...
Wszystkie ciąże były naturalne! Na początku oczywiście było łatwiej. Chciałam ciąże i byłam w niej w pierwszych 2-3 cyklach. Potem przyszedł bunt. Myślalam, Boże czemu dajesz mi życie pod sercem a potem zaraz zabierasz. Przez łzy mówiłam, obym nigdy nie mogła zajść skoro nie mogę donosić. Na szczęśliwa ciąże naczekałam sie juz dużo dłużej. Zaskoczyło dopiero chyba po 10 miesiącach. Juz myślałam ze sie nie uda... Jednak...
Miałam skierowanie na amniopunkcję, ale jednak jej nie wykonałam. Rozważałam wtedy wszystko, ale wiedziałam ze zły wynik nic nie zmieni. Ze skoro nadal nosze ta ciąże to znaczy ze tak ma być. Ryzyko przy badaniu było dla mnie zbyt duże... Nigdy bym sobie nie wybaczyła gdybym straciła to zdrowe jak sie okazało dzieciątko.... Zdałam sie na Boga. Robiliśmy tylko Pappa. Test Nifty tez rozważałam... Ale jakos do końca nie dopuszczalam do siebie ze z moim dzieckiem moze być coś nie tak... Nigdy nie badaliśmy tez żadnego innego nasze aniołka... To było zatrudne... Jak śledziłas forum to wiesz, ze po moim zdrowym synku byłam znowu w ciazy... Straciłam ja w pierwszy roczek urodzin mojego synka. Musiałam sie jednak jakos zebrać... Teraz znów zobaczyłam 2 kreski. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń...
Przepraszam za nie składne pisanie,ale mój sprzęt skrzętnie mi utrudnia pisanie.