Jestem i czytam Was regularnie, ale jakoś nie mam o czym pisać. Byłam w zeszłym tygodniu u gin i szyjka zamknięta, 3 cm, nic się nie dzieje, choć brzuch twardnieje mi porządnie każdej nocy. GBS jeszcze nie robiłam w tym miesiącu, ale wymaz robię co ok 4 tygodnie i zawsze ujemny, więc musiałabym mieć pecha, żeby na sam koniec złapać.
Odkąd przestałam leżeć pojawiły mi się ketony w moczu i schudłam 1,5 kg, ku przerażeniu lekarzy. Mówiłam od początku, że dieta 1800 kcal nie jest dla mnie, ale wtedy mówili, że za dużo jem...Teraz diabetolog kazał zwiększyć kaloryczność diety na 2400 kcal i okazało się, że jednak można. Nie rozumiem lekarzy...W związku z tym, że coraz ciężej mi komponować posiłki zaczęłam po prostu jest wszystko jak dawniej i wygląda na to, że cukrzyca mi dała spokój.
Jedynym zmartwieniem jest waga mojego synka, tydzień temu miał niewiele ponad 1900, czyli ma opóźnienie około 2 tygodnie. Niby mieści się w normie i nikt nie robi z tego afery, ale wydaje mi się to strasznie mało, martwię się, że nie dobije do 2,5 kg przy porodzie, zważywszy, że pewnie urodzę wcześniej. Jestem zła na lekarzy, że najpierw nikt mnie nie słuchał, a teraz, kiedy moja restrykcyjna dieta odbija się na nas obojgu, nagle wszystkie zasady można zmodyfikować. :-(
Nafoczka ja również czekam na dobre wieści.
Alusia Ty za tydzień masz być na wizycie spakowana do szpitala? Ależ to zleciało, widzę po Was dopiero. Kruszka to już 30 tydzień!