reklama
roxie123
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 31 Styczeń 2017
- Postów
- 6 291
@Ag86 ja robiłam z krwi acard to standard ja już przed staraniami brałam nawet , i podobno pomaga w zagnieżdżeniu . Ja nie panikuje ale jestem w gorącej wodzie kąpana i wszystko bym chciała wiedzieć od razu ;p cierpliwość ćwiczyć muszę
@bertha o to wcześniej niż ja ja tak koło 18go bede testować skoro ow dopiero teraz, no może z 2 dni wcześniej spróbuję
@Liluli dobrze , przynajmniej będą mieć Was na oku jeszcze chwila i utulisz swoje cudo :*
@kas90 oby się sprawdziły Twoje słowa kochana ;* działamy od niedzieli cały czas xD M badał żołnierze i na wojne mogą iść śmiało xD
A Wy rośnijcie zdrowo :* kilogramami się nie przejmuj ważne , że malutka zdrowa i ma się dobrze
@bertha o to wcześniej niż ja ja tak koło 18go bede testować skoro ow dopiero teraz, no może z 2 dni wcześniej spróbuję
@Liluli dobrze , przynajmniej będą mieć Was na oku jeszcze chwila i utulisz swoje cudo :*
@kas90 oby się sprawdziły Twoje słowa kochana ;* działamy od niedzieli cały czas xD M badał żołnierze i na wojne mogą iść śmiało xD
A Wy rośnijcie zdrowo :* kilogramami się nie przejmuj ważne , że malutka zdrowa i ma się dobrze
Kochane staraczki, nie wiem czy to wazne, jednak wam napisze. My zaszlismy w ciaze po poltora roku od ostatniego poronienia. Tez chcielismy szybko... i nie chodzi o to, tylko ze sie nieudawalo. To ze ciaze w ostatnim czasie sie posypaly to wynik tego, ze wiele z nas jest tu juz jakis spory kawalek czasu. Diagnozy, leczenie zabralo co najmniej pol roku. Abstrachuje od blokad psychicznych i innych czynnikow. Same wiecie ile czasem trzeba czekac na pierwsza wizyte u dobrego specjalisty. Potem na wyniki badan. Kolejny krok doprowadzenie ciala do gotowosci staran az w koncu czas upragniony tzw zielone swiatelko. To nie jest tak ze przychodzimy tu i zachodzimy w ciaze. Tak, sa tacy, co zbyt dlugo czekac nie musza i ciesza. Sa tacy, ktorzy wciaz czekaja. Grunt to sie nie poddawac. Tez mialam momenty ze znikalam, czy lzy lecialy bo komus sie udalo. To byl wynik mojego chcenia, niecierpliwosci i nieprzepracowanych strat. Bo w glebi kazda ciaza, dla mnie szczegolnie dziewczyn z endometrioza, dawala ogromna nadzieje. Dostalam tu duzo wsparcia, wiele wiedzy, a co najwazniejsze nadziei. Najpierw zaczelam cieszyc sie dzieciaczkami i brzuszkami, ktore byly. Potem uslyszalam, ze my naturalnie dzieci miec nie bedziemy i jedynie in vitro z pgd ma sens i jak dr P powiedzial zeby chociaz jedno sie udalo... A my nie mielismy pieniedzy. Dziewczyny jak zwykle dodaly nam skrzydel. Zdecydowalismy sie sprobowac. Wtedy uslyszalam, ze stymulacja zagraza mojemu zyciu. I tak szlismy do przodu. Bylismy po wizycie w osrodku adopcyjnym. Tam tez nam odmowiono. Mi glowe zwolnily te wyroki. Fakt ze mielismy w zasadzie zostac bezdzietni. Wiec nic nie mielismy do stracenia. I wlasnie w takiej chwili jeszcze dzis pamietam moje przerazenie lzy i radosc kiedy zobaczylam 2 kreski na tescie. Musialam sprawdzic bo mialam umowiony TK glowy z kontrastem. Nie myslcie sobie, ze to wyjatkowa historia. Tu tylko takie sa. Gdyby posluchac sciezki nafoczki, bea25ta, porzeczki, berthy, liluli, susany, czy kazdej innej, to one podobnie wygladaja. Krete, wyboiste ze wspanialymi BOHATERKAMI w roli glownej.
Dziewczyny, moge Wam za to tylko skromne DZIEKUJE napisac [emoji253][emoji178][emoji146][emoji471]
Napisane na HUAWEI CUN-L21 w aplikacji Forum BabyBoom
Dziewczyny, moge Wam za to tylko skromne DZIEKUJE napisac [emoji253][emoji178][emoji146][emoji471]
Napisane na HUAWEI CUN-L21 w aplikacji Forum BabyBoom
Marthi
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Grudzień 2016
- Postów
- 2 288
@marshia - to faktycznie się bardziej opłaca. Ja MTHFR robiłam jako jedno z ostatnich badań, a wcześniej Leidena i te inne osobno... I za samą MTHFR w Diagnostyce w Poznaniu płaciłam jakieś 160 zł... Nie mówiąc już o V leidena itd. Za to wszystko osobno wyszło mi około 1000 zł w labolatorium przy Szpitalnej.
@Destino - czyli potwierdza się kolejny fakt, cud, że kiedy już myślałaś, że nic z tego, że nie robiłaś sobie większych nadziei na ciąże... zobaczyłaś te upragnione dwie kreseczki Prawdą jest, że na wizyty się czeka długo, potem na wyniki badań, itd. Sama mam to za sobą i to bylo właściwie ostatnie pół roku mojego życia - od lekarza do lekarza, od wizyty do wizyty, od badań do wyników (a co za tym idzie też od wypłaty do wypłaty) bo wszystko robione prywatnie praktycznie oprócz kariotypów. Każda z nas ma momenty wzruszenia, sama nie raz uroniłam łezkę jak ktoś ze znajomych poinformował, że spodziewają się dziecka, ale tak jak napisałaś, te stany są zależne od PRZEPRACOWANIA swoich strat. Ja myślę, że ten etap PRZEPRACOWANIA strat mam za sobą. Wiadomo, w sercu zawsze pozostanie miejsce na moje Aniołki i nigdy o nich nie zapomnę, ale już się z tym pogodziłam.... Już nie płaczę (z poniekąd złości, zazdrości i bezradności), jak widzę koleżankę, kuzynkę czy kogokolwiek w ciąży. Sama jakiś czas temu pisałam o tym Wam post, że się z tym męczę i nad sobą staram pracować, ale czasem to silniejsze ode mnie... Wiadomo, jestesmy tylko ludźmi i to takimi, którzy mają różne ułomności - moją ułomnością BYŁA ta zazdrość, bezradność i płacz, kiedy dowiadywałam się, że komuś się udało a mi nie (bo nie mogłam się wtedy starać). Myślę, że ostatnie jednak miesiące pomogły mi od tego odejść. Być może też nauczyło mnie wiele to, że w naszym towarzystwie też pojawiły się poronienia i w najbliższym otoczeniu nie jestem z tym sama, że mam teraz z kim też w realu o tym porozmawiać? Życie uczy pokory, uczy nas cierpliwości i tego, by brnąć i iść do celu, ale nie za wszelką cenę, nie tu i teraz, w moim wypadku. Ja dzięki temu, że zostałam już w wielu sytuacjach życiowych mocno "naznaczona" i doświadczona, negatywnie, wiem, że moje plany są niczym w stosunku do tego, co pisze nam los... Ten rok, 2017 zaczął się dla mnie okropnie - drugie poronienie, następnego dnia włamanie do rodzinnego domu, gdzie okradli rodziców ze wszystkich oszczędności, które składali całe życie, potem nawrót raka u mojej mamy, teraz uśpienie 14 letniego przyjaciela psa... tego jest naprawdę sporo. Mogłabym wymieniać i wymieniać.... ale wiem, że nic nie dzieje się bez powodu, bez przyczyny. We wszystkim jest jakiś cel tego Najwyższego. Wierzę, że skoro to włamanie do domu rodziców, nauczyło mnie jeszcze większej miłości do nich, oraz tego, że na świecie najważniejsza jest rodzina i dziękuję Bogu, że okradli im tylko pieniadze, a nie, że im sie cos stalo, że dzięki temu bardzo się do siebie zbliżyliśmy i mogę z dumą powiedzieć, że mam najkochańszych rodziców na świecie i takich, dla których wszystko bym zrobiła (a uwierzcie, jeszcze rok / dwa lata temu pewnie bym aż tak nie pisała), to nie ma rzeczy niemożliwych. Wierzę, że i moje straty miały jakiś głębszy sens w życiu i w końcu się uda. Bez znaczenia na miesiąc, na spinanie się, na cokolwiek... Czuję spokój ducha i staram się robić tyle dobrego dla innych ile tylko mogę. Staram się odpokutować to, co mnie spotkało (być może była to kara za coś?), stałam się o wiele bardziej empatyczna i wyrozumiała i mam nadzieję, że dane mi będzie doświadczyć tego cudu, który także bije pod Twoim serduszkiem Destinko, bo wiem, że to nadaje sens życiu...
@Destino - czyli potwierdza się kolejny fakt, cud, że kiedy już myślałaś, że nic z tego, że nie robiłaś sobie większych nadziei na ciąże... zobaczyłaś te upragnione dwie kreseczki Prawdą jest, że na wizyty się czeka długo, potem na wyniki badań, itd. Sama mam to za sobą i to bylo właściwie ostatnie pół roku mojego życia - od lekarza do lekarza, od wizyty do wizyty, od badań do wyników (a co za tym idzie też od wypłaty do wypłaty) bo wszystko robione prywatnie praktycznie oprócz kariotypów. Każda z nas ma momenty wzruszenia, sama nie raz uroniłam łezkę jak ktoś ze znajomych poinformował, że spodziewają się dziecka, ale tak jak napisałaś, te stany są zależne od PRZEPRACOWANIA swoich strat. Ja myślę, że ten etap PRZEPRACOWANIA strat mam za sobą. Wiadomo, w sercu zawsze pozostanie miejsce na moje Aniołki i nigdy o nich nie zapomnę, ale już się z tym pogodziłam.... Już nie płaczę (z poniekąd złości, zazdrości i bezradności), jak widzę koleżankę, kuzynkę czy kogokolwiek w ciąży. Sama jakiś czas temu pisałam o tym Wam post, że się z tym męczę i nad sobą staram pracować, ale czasem to silniejsze ode mnie... Wiadomo, jestesmy tylko ludźmi i to takimi, którzy mają różne ułomności - moją ułomnością BYŁA ta zazdrość, bezradność i płacz, kiedy dowiadywałam się, że komuś się udało a mi nie (bo nie mogłam się wtedy starać). Myślę, że ostatnie jednak miesiące pomogły mi od tego odejść. Być może też nauczyło mnie wiele to, że w naszym towarzystwie też pojawiły się poronienia i w najbliższym otoczeniu nie jestem z tym sama, że mam teraz z kim też w realu o tym porozmawiać? Życie uczy pokory, uczy nas cierpliwości i tego, by brnąć i iść do celu, ale nie za wszelką cenę, nie tu i teraz, w moim wypadku. Ja dzięki temu, że zostałam już w wielu sytuacjach życiowych mocno "naznaczona" i doświadczona, negatywnie, wiem, że moje plany są niczym w stosunku do tego, co pisze nam los... Ten rok, 2017 zaczął się dla mnie okropnie - drugie poronienie, następnego dnia włamanie do rodzinnego domu, gdzie okradli rodziców ze wszystkich oszczędności, które składali całe życie, potem nawrót raka u mojej mamy, teraz uśpienie 14 letniego przyjaciela psa... tego jest naprawdę sporo. Mogłabym wymieniać i wymieniać.... ale wiem, że nic nie dzieje się bez powodu, bez przyczyny. We wszystkim jest jakiś cel tego Najwyższego. Wierzę, że skoro to włamanie do domu rodziców, nauczyło mnie jeszcze większej miłości do nich, oraz tego, że na świecie najważniejsza jest rodzina i dziękuję Bogu, że okradli im tylko pieniadze, a nie, że im sie cos stalo, że dzięki temu bardzo się do siebie zbliżyliśmy i mogę z dumą powiedzieć, że mam najkochańszych rodziców na świecie i takich, dla których wszystko bym zrobiła (a uwierzcie, jeszcze rok / dwa lata temu pewnie bym aż tak nie pisała), to nie ma rzeczy niemożliwych. Wierzę, że i moje straty miały jakiś głębszy sens w życiu i w końcu się uda. Bez znaczenia na miesiąc, na spinanie się, na cokolwiek... Czuję spokój ducha i staram się robić tyle dobrego dla innych ile tylko mogę. Staram się odpokutować to, co mnie spotkało (być może była to kara za coś?), stałam się o wiele bardziej empatyczna i wyrozumiała i mam nadzieję, że dane mi będzie doświadczyć tego cudu, który także bije pod Twoim serduszkiem Destinko, bo wiem, że to nadaje sens życiu...
reklama
burczuś
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 8 Październik 2014
- Postów
- 2 831
No to tupiemy nóżkami z niecierpliwością:
Bo ja nie wiem dziewczyny, czy Wy sobie zdajecie sprawę z tego,że Wasze dzieci są naszymi takimi promykami nadziei Poza tym, nie wiem czy wiecie, przeżywamy razem z Wami wszystkie "pod górkę", wszystkie zmartwienia, ale też wszystkie wizyty, wszystkie dobre wieści Czasami odświeżam stronę co chwilę, by sprawdzić, czy już są jakieś wieści od testujących, wizytujących, tudzież rodzących
Także ten... czekamy
@Liluli bądź dzielna, bo nagroda wymarzona
Podziel się: