Witam Dziewczyny, od dawna Was podczytuje, ale dopiero teraz postanowiłam napisać.Nie wiem jak mam zacząć moją historię,bo ból który odczuwam po kolejnej stracie jest tak ogromny, że odechciewa mi się żyć:-(Jestem jakimś beznadziejnym przypadkiem medycznym, bo nawet znakomity profesor z Łodzi nie był w stanie mi pomóc.Pięć razy poroniłam ciąże w ciągu czterech lat.Trzy ciąże na wczesnym etapie około 6 tygodnia, jedną w 2012 roku w 17 tygodniu(synek) i na początku maja w 21 tygodniu(synek). Po poronieniu w 17 tygodniu wykonano mi w Katowicach laparoskopie i histeroskopie, po której stwierdzono, że mam podwójną macicę, podzieloną grubym wałem łączno-tkankowym, którego nie można usunąć histeroskopowo, jedynie operacyjnie - co lekarz prowadzący odradza, bo grozi to późniejszymi zrostami i problemami z zajściem w ciąże. Lekarz stwierdził, że z tak małymi macicami, ciężko będzie donosić ciąże i zasugerował zmianę lekarza na profesora Malinowskiego z Łodzi, który jako jedyny jest mi w stanie pomóc. Pojechaliśmy do tego profesora, skierował mnie na rezonans magnetyczny, na którym wyszło, że mam dwurożną macicę i nie powinna ona być problemem z donoszeniem ciąży. Profesor skupił się na badaniach immunologicznych i zastosowaniu szczepień limfocytami u mnie i męża, bo w badaniach wyszło, że mój organizm traktuje ciąże jako intruza i wydala ją na pewnym etapie. Po prawie roku leczenia i siedmiu szczepieniach (MLR=47%)dostaliśmy zielone światło do zajścia w ciąże i udało się za pierwszym razem.Ciąża przebiegała idealnie, badania genetyczne w 12 tygodniu u doktora Kozaczewskiego w Gamecie wyszły super.W 13 tygodniu założono mi szew na szyjkę w Matce Polce, bo Profesor stwierdził, że szyjka jest słaba. Od 15 tygodnia zaczął napinać mi się brzuch, więc profesor zalecił 3 tabletki magne b6 trzy razy dziennie. W 20 tygodniu o 4 rano dostałam lekkich skurczy o 6 rano zebraliśmy się z mężem do szpitala.Mieszkamy na Śląsku, więc musieliśmy dojechać do Łodzi. Przed 8 byliśmy na miejscu w Matce Polce, po 9 byłam przyjęta na oddział medycyny matczyno-płodowej(jak na złość Profesor był na urlopie), dopiero ok. 10:30 zbadał mnie lekarz i stwierdził, ze szew się trzyma i trzeba zniwelować skurcze. Podano mi kroplówkę z magnezu, a po niej skurcze się już tak nasiliły, że bolało mnie całe podbrzusze, plecy, zaczęłam krzyczeć z bólu - poronienie w toku:-(Nie dało się już nic zrobić, odeszły mi wody, zdjęli mi szew i uśpili. Obudziłam się za godzinę i było już po wszystkim, położna pokazała mi synka(do tej pory mam widok tego małego człowieczka przed oczami i nie mogę sobie tego darować).Lekarz, który wykonywał łyżeczkowanie stwierdził, że mam przegrodę i to ona była powodem wczesnego porodu, dodatkowo miałam przegrodę w pochwie, którą usunął w trakcie zabiegu. Rozpisałam się strasznie, ale potrzebowałam się wygadać:-(Bardzo się cieszę,że po wielu stratach niektórym z Was udało się urodzić upragnione Maleństwo i tylko to mnie pociesza i dodaje nadziei.Też myślałam, że tym razem się uda, że ten rok 2014 będzie szczęśliwy również dla mnie:-( Gdy tak coraz więcej o tym myślę, to nie jestem pewna,czy w szpitalu nie zawinili i nie zadziałali za późno, a ta kroplówka z magnezu , to nie było za mało:-(Nie bagatelizujcie dziewczynki żadnych niepokojących objawów typu skurcze,napinanie brzucha i jak jest potrzeba to łykajcie nawet duże ilości nospy i innych leków rozkurczowych, bo czasami sam magnez nie wystarcza i jak trzeba leżeć to leżcie-chodzi mi tu o Ciebie droga Enya, bo bardzo Ci kibicuje, od momentu założenia tego wątku przez Ciebie na forum, tym bardziej, że mniej więcej w tym samym czasie zaczęłyśmy leczenie w Łodzi i pewnie widziałyśmy się na szczepieniach:-)Nie wiem co dalej robić,czy starać się ponownie zajść w ciąże, ale nie wyobrażam sobie kolejnej straty. Czy może już się poddać:-( Od prawie pięciu lat z mężem staramy się o dziecko i zostało nam odwiedzanie naszych synków na cmentarzu:-(Proszę doradźcie mi co dalej robić, może zmienić lekarza, tylko szkoda tych grubych pieniędzy, które tam zostawiliśmy:-(Pozdrawiam Was bardzo gorąco i życzę wszystkim zaciążonym szczęśliwego rozwiązania w terminie, a tym niezaciążonym owocnych starań:-)
Chciałam dodać, że robiliśmy już bardzo wiele badań w tym genetyczne i w kierunku trombofili, wyszła mi heterozygota CT-mutacja C677T - podobno niegroźna i całą ostatnią ciąże byłam prowadzona na żelaznym zestawie: encorton,fraxyparyna,luteina,duphaston,acard,femibion i po założeniu szwu globulki dopochwowe macmiror, a sekcja i wynik histopatologiczny nic nie wykazał.