reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Poronienia nawykowe - leczenie immunologiczne

Czytam i czytam o tych dietach.Mi Jerzak też przepisała gluckophage 500 i oczywiście dieta.Mam PCO ale żadnej insulinoodpornosci nie.Insulinę mam w porządku. Hmmm to po co to? Po to bo każdemu daje stały zestaw leków czy jak? Gluckophage biorę choć ciągle jest mi nie dobrze.Co do diety to ciężko mi to idzie.Im więcej razy mówię sobie,,Nie wolno.Nie jedz" tym więcej jem słodkiego.No masakra.D... mi rośnie i tyle.I na co mi to gluckophage?
 
reklama
Oleńka - ja mam insulinę na czczo 4, po 1h - 40 a po dwóch - ok. 21 .
Nie ma PCO, insulinooporności też nie a dostałam glukophage 500 mg na słabe przepływy w tt macicznych.
Chyba pomogło bo po 2 m-ce skontrolowałam je i były już w normie.
Jerzak kazała mi stosować do 16 tc ( o ile kiedyś uda mi się zająć) ale z tego co czytam to się tak zastanawiam, czy nie odstawić go trochę wcześniej a porządnie wziąć się za dietę.

Meliskaa - weź dziś tylko 2,5 mg bo nie będzie 24 h odstępu do kolejnej dawki.
Jutro rano już 5 mg.
 
Oleńka - na to wygląda, że zapobiegawczo ;-)
Hmmm tego to już kompletnie nie rozumie. Zapobiegawczo to można podczas ciąży badać glukozę i insulinę.
Dziwne to leczenie naszej profesor ..
 
Meliska ja też wierzę w encorton i też uważam że nie zaszkodzi a może pomóc tym bardziej że bierzesz bardzo małą dawkę -ja startowałam od 10mg. Ja nie byłam u Jerzakowej ale założę się o wszystko że u mnie też zdiagnozowałaby takie rzeczy jakie Wam. Ja insuliny nawet nie badałam, tylko glukozę. Jestem w stanie wyobrazić sobie że też powychodziłyby mi niestworzone rzeczy. A przy moich torbielowatych jajnikach i skaczącej prolaktynie to na 100% faszerowałaby mnie lekami. I dlatego do niej nie pojechałam bo mnie już jeden biznesmen wystarczył :-)

Gosiu super że już lepiej, wyobrażam sobie jaka to ulga;-)

Alusiu, Magda może coś w tym faktycznie jest że jak się odpuszcza to potem się udaje....Ja odpuściłam na rok bo musiałam w czasie leczenia ale to było straszne, bo mając świadomość że mój mąż jest w kraju i możemy działać musiałam odpuszczać. I później te wyniki MLR do d...y. To wszystko mnie tak łamało że szok....I non stop musiałam podejmować decyzję czy decydujemy się brnąć w to dalej czy odpuszczamy. Jak dostałam zielone światło to poczułam się tak jakbym już była w ciąży - tak wielka była moja radość:) A nikt mi przecież nie dawał żadnej gwarancji że się uda. Jeszcze u mnie dochodziły decyzje - czy mąż ma przyjechać czy nie, raz mu się udawało trafić ale czasami przyjeżdżał np wieczorem a ja byłam przekonana że owu była rano. Czego ja nie wyprawiałam, molestowałam Go nawet w samochodzie w drodze z Warszawy, chociaz nie powiem bo było fajnie:-D No i się udało:) Mój cud ma już prawie 400 gram i codziennie mnie podkopuje w brzuchu:-)
 
Ostatnia edycja:
Dzięki dziewczyny za słowa otuchy... piszę, bo mam świadomość że tylko tutaj jestem rozumiana...
Na około ciągle słyszę wyluzuj, będzie ok... tylko nie bardzo wiem jak, nie bardzo potrafię...
kiedyś któraś już tutaj pisała o tym jak życie kręci się wokół ciąży... u mnie właśnie dzieje się podobnie...
nie na zewnątrz w otoczeniu, tylko w środku... zmagam się z tym sama, nie chcę niepokoić mojego m... i już po prostu nie mogę...

dobił mnie trochę jeszcze wywiad Justyny Kowalczyk... jak czytałam jej słowa to jak bym słyszała za światów siebie...
od 3 lat moje życie to kłamstwo... na zewnątrz owszem niby ok, ale środek wyniszczały - oszukuję sama siebie...
nie ma dnia bym nie myśłała, nie ma dnia bym z sobą nie walczyła...
Madzia
wiem co znaczy kolejne @, Kaira znam uczucie kolejnych 2 kresek... nie potrafię się tylko zresetować :baffled:
Musiałam się wypisać ...

Gosia dobrze, że gorączka ustaje... zwalczasz to EBV.
Pietrucha nie potrafię przestać o Tobie myśleć....

Dla naszych nowym mamusi, wszystkich brzuchatek wszystkie dobre, radości.
Dla starających się woli walki, pokładów nadziei.
 
Alusia - doskonale Cię rozumiem. Moje życie od 2012 to życie wokół ciąży. Do tego stopnia że w 2014 roku ocknęłam się, że nie bardzo wiem gdzie 2013 rok mi uciekł.
Jeśli chodzi o otoczenie, postępuję tak samo. Jestem zadaniowa, więc tylko odhaczam wykonane zadania. Nawet szczególnie nad nimi się nie skupiam. ? Tylko raz wybuchłam w okolicy Świąt BN, że wcale nie jest tak kolorowo a ja wcale nie jestem taka silna....

Przy nadziei trzyma mnie tylko to że chyba ten 2014 to rok cudów i my też swoich się doczekamy.

Pozdrawiam Wszystkie mamusie, zaciążone i staraczki.
 
Witajcie Dziewczyny!

Widzę,że coraz więcej z Was ma suwaczek,który mknie szybko do przodu,gratuluję i trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązania.

Długo mnie tutaj nie było ale podczytuję Was czasem i trzymam kciuki.

Dziewczyny mam pytanie odnośnie listeriozy. Robiłam badanie z krwi na to paskudztwo i wyszło pozytywnie,czy któraś z Was miała ta bakterię,czytałam,że leczy sie to antybiotykiem kilka tygodni.Macie jakieś doświadczenia albo wiadomości na ten temat?
Swoją drogą pierwszy lekarz w ciągu 6 lat skierował mnie na badanie na listerioze,wcześniej żaden na to nie wpadł:crazy: a ta bakteria mogła być przyczyną wszystkich moich strat.

Pozdrawiam!!
 
reklama
Witajcie dziewczyny.
Na wstępie chcę pogratulować naszym mamusiom - Aditce i Kairze - niech maluchy się zdrowo chowają. Pozostałym życzę zdrowych ciąż.
Słowa swoje skieruję do Alusi: kochana piszę do Ciebie jako jedna z tych, którym do tej pory się nie udało zajść w ciążę po 4 poronieniach i leczeniu w Łodzi. Pamiętaj, że nie jesteś z tym sama. Dziewczyny dobrze piszą - ten reset się przydaje, naprawdę. Powiem Ci jak ja do tego podchodzę: na początku było leczenie - szczepienia - starania i guzik z tego wyszedł. W międzyczasie strata pracy, szukanie drugiej i załamka totalna, wręcz depresja jak u Justyny K. bo nastała stagnacja i mój mózg wymyślał coraz to nowe scenariusze, nie miałam czym się zająć, ciągle jeden temat - DZIECKO. Męża męczyłam, znajomych męczyłam, rodziców też. Nagle postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i jedno cv, drugie cv, czterdzieste cv - i przyszedł efekt w postaci pracy w miejscu, do którego myślę, że jestem stworzona. Ta praca dała mi nadzieję i siłę do walki- może dlatego, że jest to praca w szkole z dzieciakami. I np. teraz wiem, że w tym roku to nie jest najlepszy czas na dziecko. Mimo, że się nie zabezpieczamy i jakoś nie uważamy, to w ciąży nie jestem, ale powiem ci jedno - to nie jest tragedia, naprawdę. Ja dopiero teraz wiem, że żyję - że nie czeka mnie wizyta u lekarza, że nie czekają mnie znów leki, po których czuję się fatalnie. Taka ulga- że nic nie muszę. I decyzję o dziecku i kolejnym leczeniu odkładam na coraz dalszy plan i dalszy, ale wiem jedno - na pewno się kiedyś uda, bo medycyna działa cuda w tym zakresie i jeszcze ta droga nie jest zamknięta przede mną. Mam macicę, jajniki, jajeczka - jak nie jedno leczenie to drugie, zawsze jest jakies wyjście, nawet z najbardziej fatalnej sytuacji. Dziewczynom się udało, nam tez się uda, jak nie teraz to za rok, dwa, ale się uda! Teraz mam czas na moją pracę, na moje zachcianki, na wyjazdy, na zwiedzanie, na spotkania towarzyskie - i wiem, że w tym roku to najlepsze wyjście, bo każdy z poprzednich był taki sam - leczenie - badanie- leczenie- starania - leczenie. Wiem, że może niektórzy tu stwierdzą, że łatwo mi mówić - bo młoda, bo ma jeszcze czas. Ale ja naprawdę przeżyłam to samo co wszystkie, popadłam z jednej skrajności w drugą i to uczucie bezsensu i niemocy jest u nas wszystkich takie samo i każda odczuwa je TAK SAMO!
Mi pomaga praca - może tobie tez pomoże? Może jakieś robótki ręczne? Może wyjazd gdzieś na wakacje? Naprawdę Alusiu kochana trzeba przede wszystkim ŻYĆ! I być z mężem blisko, bo dziś jesteśmy, a jutro już nas nie ma, a ja np. też chcę żeby mój mąż miał w domu żonę, która z nim gdzieś wychodzi, cieszy się życiem, a nie taką która wiecznie jest w rozsypce i siedzi w internecie i szuka przyczyn, objawów, innych metod leczenia i płacze (taka własnie byłam przez ostatnie 2 lata, aż do tego roku, kiedy wszystko się zmieniło). Może rodzice chcą skopać ogródek - to skopię, może babcia potrzebuje pomocy - to pomogę, znajomi chcą wyjść na piwo - idę! Bo życie krótkie jest, a ja nie chcę się zamartwiać cały czas, bo to zabija wewnętrznie. Teraz jest czas na zarabianie pieniędzy, na przyjemności - a jak za rok czy dwa skończy mi się umowa, to pomyślę co dalej, ale teraz nie chcę się zamartwiać, kiedy świeci słońce (tak jak dzisiaj u mnie w mazowieckim ;-)), kiedy wyjdę na zewnątrz, pójdę na koncert znajomej, pobędę z koleżankami, wieczorem posłucham dobrej muzyki z kompa i wypiję winko z mężem. Z takich chwil trzeba korzystać, a dziecko - dalej jest priorytetem, ale to jeszcze widocznie nie jest ten czas. Alusiu trzymam kciuki za Ciebie, nie poddawaj się, bo jeszcze nie wszystko stracone. Jak zrobisz miesiąc czy dwa przerwy - nic się nie stanie, naprawdę. A ty odżyjesz, czego ci życzę.
No to się rozpisałam.
Pozdrawiam.
 
Do góry