Cześć dziewczyny.
Piszę, bo może któraś z Was miała podobne problemy...
W czerwcu 2016r. poroniłam po raz pierwszy. Już na samym początku ciąży dowiedziałam się, ze mam autoimmunologiczne zapalenie tarczycy... Ciąża nie była jakoś szczególnie planowana. Była nawet zdziwieniem, ale bardzo się cieszyliśmy. Wyniki wszystkich badań, w tym krzywej cukrowej miałam bardzo dobre. Tarczyce udało się też zoptymalizować. Niestety nie udało się donosić maleństwa szczęśliwie...
Powód poronienia nieznany, ponieważ żaden lekarz nie zalecił mi szczegółowych badań typu - badanie kariotypu, genetyczne, itd. Tego nie robi się ponoć po pierwszej stracie.... Lekarze tłumaczyli, ze takie "spontaniczne" poronienia zdarzają się co u 4 pacjentki i najpewniej była to wada genetyczna płodu, a ja miałam tego pecha, ze byłam tą czwartą... Miałam zabieg, pomimo samoistnego poronienia, ponieważ organizm nie wyczyścił się całkowicie. Wiek ciąży ciężki do oceny, wg. OM 9 tc + kilka dni, wg USG maksymalnie 7 tc. W pierwszej ciąży zażywałam euthyrox, pregna plus + luteine.
Ok, jakoś tę utratę znieśliśmy z Mężem, choć nie było łatwo...
Po 3 miesiącach mogliśmy zacząć starania ponownie. Bardzo chcieliśmy tego dziecka wiec zaczęliśmy od października, podeszliśmy z ogromnym entuzjazmem i udało się już w drugim cyklu; czyli zaciążyłam w listopadzie 2016r. Cieszyliśmy się bardzo... najpierw niestety było podejrzenie pustego jaja płodowego, na szczęście po tygodniu pojawił się dzidziuś z pulsującym serduszkiem. Niestety, na wizycie w zeszły wtorek idąc pewni, ze będzie wszystko ok, ponieważ na wcześniejszym usg serduszko juz biło, dowiedzieliśmy się, że niestety... serduszko znów przestało bić.
rozpacz okropna... oczywiście poszliśmy na konsultacje do innych lekarzy, ale każdy powiedział to samo... nie ma szans.
Teraz wg OM 11 tc + 2 dni. Wg usg - 6/7 tc. W tej ciąży brałam: euthyrox, pregna plus, Accard oraz Duphaston 3x1.
Obecnie czekam w domu na poronienie, do którego raczej samoistnie nie dojdzie... mam skierowanie na piątek na zabieg, także znów czeka mnie najgorsze...
Tym razem postanowiliśmy zrobić badania kosmówki (genetyczne) oraz mam zalecenie by wybrać się na badania do poradni hemostazy...
Czy któraś z Was miała podobne przeżycia? Czy robiła badania, o których napisałam i czy coś wykazały?
Badania nie są tanie. Niestety lekarze u mnie podejrzewają, ze może to być: albo mega pech, albo wada genetyczna płodu - pod względem doboru chromosomów, lub nadkrzepliwość czyli trombofilia... boję się bardzo co mogą wykazać te badania.
Lekarz powiedział, ze w kolejnej ciąży pewnie wprowadzi mi clexane, czyli zastrzyki w brzuch. Bardzo się tego boje, tak jak i kolejnej ciąży i straty...
choć teraz byłam pewna, ze się uda...
Sytuacja wyglada tak, jakby dzieciątko do pewnego czasu - powiedzmy 5 tc, rozwijało się prawidłowo i nagle obumierało...
Miała któraś z Was podobny przypadek?
Bardzo proszę o odpowiedzi...