Rodziłam na Piotra Skargi. I gdybym miała jeszcze raz rodzić (byle nie poniżej 36 tygodnia), to pewnie rodziła bym tam znowu.
Co do KTG, to mieli jedno na pewno przed salami porodowymi. Inne słyszałam będąc już na sali poporodowej, jak dudniło w nocy na czyimś brzuszku.
Ale rzeczywiście super sprzętu tam nie mają, tylko taki niezbędny. Urodziłam wcześniaka (34 dni przed terminem) i nie bylo żadnych problemów.
Personel w większości miły i uczynny od pań w kuchni, sprzątających, położnych, pilęgniarek po lekarzy.
Nawet miła atmosfera na sali operacyjnej (anastezjolog i polożna zabawiali mnie rozmową
) pozwoliła mi przetrwać.
Brudu nie widziałam. Czysto choć niestety jedna ubikacja rzeczywiście sprzed potopu. Część okien wymieniona na nowe, część nie.
Ten oddział rzeczywiście wymaga remontu. Co do zamykania, t oczywiście można pozamykać wiele oddzialow, tylko gdzie będzie można się leczyć?
Akurat mnie odpowiadało na Piotra Skargi to, że nie było tam zamętu i sali nabitej po brzegi - spokój i miła atmosfera.
Słyszałam też opinię o tym oddziale, że lekarze są dokładni i rozważni. I z tego co zauważyłam nie było wyduszania na siłę porodów naturalnych - jak to teraz moda, bo NFZ tak chce i co rusz się o tym słyszy.
Właśnie tego bardzo się bałam, że moje dziecko zostanie zmolestowane porodem, a i tak skończy się cesarką (no nie będę się jeszcze raz chwalić ile mam lat
). "Molestowanie" porodowe odbija się na całym życiu potem, choć nie zawsze się zdaje z tego sprawę. Oczywiście gdybym miała 25 lat to zdecydowanie chciała bym rodzić naturalnie, bo jednak jak życie pokazuje poród cc mimo, że jest bezbolesny w momencie samego porodu, to potem te biedne kobiety po cesarce ledwo się ruszają skręcając się z bólu przez długi czas, a te po normalnym porodzie brykają już po korytarzach szpitala nieźle sobie radząc.
Pozdrawiam Hania