kaha:
1. U mnie znieczulenie dawali tylko jeśli wyniki krwi były OK. - no i płaciłam za tą przyjemność, mimo, że SN i szpital miejski
ale zaplaciłabym wtedy każda cenę, a ulga ogromna - mamy pięne zdjecia, filmiki z porodówki - w życiu bym tego nie miała umęczona skurczami
2. Nie byłam nacięta - nie wiem. Mi mówili, że pękniecie goi się szybciej, zaufałam położnej, ze wie co robi i nie da mi popęać za bardzo. Miałam jedno malutkie, jeden szew - po tygodniu się wchłonął i śladu nie ma.
3. Mój trzymał, pot ocierał, trzymał mnie na skurczach, bo rodziłam na kucka przy drabinkach, a potem pępowinę przecinał i jeszcze filmował malutką
4. Różnie - zależy jaki szpital i jak przebiega poród. U mnie jedna położna, na parte 2 położne i dochodzący lekarz anestezjolog do znieczulenia, ale tylko w I fazie porodu, potem już było bez znieczulenia parte
5. Boli trochę - da się przeżyć, nie wzięłam ani jednej przeciwbólowej - najbardziej pierwsze dwa dni, choć w porównaniu z porodem to jest żaden ból, a potem już jest lepiej. Ale boli = i tak mogłam siadać bez żadnych poduszek, ect. A chodziłam 2h po porodzie...
6. Nie trzeba, ale ja chciałam mieć własną położną, której ufam i która się mną zajmie i płaciłam
Dzięki temu jak przyjechałam to omijałam cała kolejkę na IP i szłam od razu na porodówkę, którą położna rezerwowała dla mnie od razu jak tylko wody odeszły i do niej zadzwoniłam, a przyjechałam jakieś 5h później ... więc w tym czasie już rodzących było sporo, ale miałam komfort tego, ze płącąc wiedziałam, że miejsce będzie i nie stresowało mnie to. Inaczej jest w miastach typu stolica, a pewnie inaczej w mniejszych. U nas jak jest boom to czasem ciężko do tego upragnionego szpitala się dostać...