Anisen
kochamy Cię mocno
Wreszcie poczytałam i muszę powiedzieć ze ja miałam odrobinę hardkor
Pierwszy.
od 40 tygodnia mieszkałam u teścia ze względu na to że miałam nakaz rodzenia w Krakowiskim Uniwersyteckim . Rano w dzień porodu myliśmy na Ktg, zero skurkczy. Ale nie bylo mojego lekarza i ten który był mówi : zromiby jeszcze USG i przepływy. robimy a mu wychodzi ze mała mam ponad 4,5 kg !! maskara. I tekst : czemu Pani nie na cc bo z tą wagą pani drobna i nie urodzi. Ja strach w oczach. On ze skontaktuje sie z moim lekarzem ( to był jego przełożony) i kazał wrócić do domu. Mówi - zrobimy cc jak sie skurcze pojawią. Jedziemy do domu ja tel do lekarza który mnie uspokaja i mówi ze skoro 4 dni wcześniej nie była aż taka waga to teraz być nie moze, a jeśli to na cc on przyjedzie nawet bez dyżuru. Już spokojniej jadę i ... czuje pierwsze skurcze. jest 12 jak odchodzi mi czop. spokojnie, skurcze to 15 minut. Idę sie wykąpać. O 14 mówie teściowi ze jedziemy do Krakowa spowrotem i dzwonię do męża do NT. Ten mówi ze moze za godzinę wyjść z pracy. No to ja spokojnie torba, czekam teśc zapomniał akumulatora naładować czekam, skurcze co 8 minut. Ale lekkie Teśc musi kawę wypić. czekam teśc zapomniał sie ubrać, czekam jest 17 ! wyjeżdzamy spod Myslenic. Droga zajmuje normalnie 40 minut maks, jedziemy 1,5 godziny bo teść wjeżdza w zły pas i wogóle mnie nie słucha ! jesteśmy 18. 45 na izbie , mąz już czeka ( mimo ze miał do przejechania 85 km i jeszcze był zjeść i sie wykąpać ) i czeka na nas ( a ja mieszkałam u teścia żeby być blizej i szybciej w szpitalu). Przyjmują mnie, 4 cm, poród jest, skurcze są, jedyna wolna sala prodów rodzinnych. J nie ma wyjścia musimy mieć rodzinny albo rodzę na korytarzu . Ok 21 wchodzimy na salę porodów rodzinnych ( w między czasie badania, papiery itp. i sie zaczyna. podpinają mnie do KTg a tam tętno małej szaleje : skacze pod niebo albo zanika! strach. Leże, skurcze mocna, coraz mocniejsze. Chciała bym pochodzić ale nie mogę bo leże pod ktg. J ma obserwować tętno. Na porodówce sajgon , co chwila ktoś rodzi . Dopiero koło 23 pozwalaja mi wstać bo sie tętno unormowalo. niestery tylko na jakis czas, mi sie wydawało ze tylko chwilke podobno aż 45 minut ! Oczywiście wyników moich badań nie ma, nie mogą mi dać znieczulenia a do tego nei ma anestezjologa! podpinają do ktg znów tętno skacze! tuż po 1 w nocy padam na twarz zaczynają sie coraz bardzie dokuczliwe skurcze i już iwem ze to zaczynają sie parte. Morduje chłopa ze ma iśc po połozną już, on sie miga lae jak na niego nawrzeszczałam ze ma iśc już, natychmiast to poszedł. po chwili wracają . ja sina z bólu mówie ze chyba juz, ta spokojnie zobaczymy , sprawdza i wciska dzwonek tak mocnao ze malo go nie rozwali. I mówi : faktycznie już. główka sie rodzi. Potem każe przeć, nie, oddychać, nacina na skurczu i 1.35 rodzi sie córeczka 3.850 szczęśca. Dają mi ja na chwilkę, a potem J idzie z nią i lekarką pod lampy i na badanie a ja łozysko i szycie które boli diabelnie. znieczulenie na mnie nie działa. No i tu koszmarek bo nie ma sal na poporodowym zostaej do następnego dnia na tym samym łózku a Kinia w noworodkowym.
drugi zupełnie inny. Jest 10 dni po terminie. jedę na ktg i na test oksy. o 7. 30 przyjmują mnie na ktg, o 8 zero skurczy, papiery i przyjecie na oksytocynę. Tam znów papiery i lecimy pod kropłowkę. Najpierw ktg godzinę i o 10 podają oksy. są skurcze , po 10 mocnych na 10 odpinaja oksy, lezymy chwilkę, odpinają ktg i mówia mozna za chwilkę wtsatsać. zostajemy 3 godziny na porodowym po tym ktg będzie i jak nic to na oddział leżeć , za 2 dni kolejny test. Po 10 minutach chcę wstać i ... czuje jak zalewa mi nogi. wody odchodzą. wstaje i wylewa sie jak z wiaderka. wołam stażystkę, ta ściąga połozna która stwierdza wody czyste. Zostajemy, rodzimy. O 12 zaczynają sie skurcze. na początek chodzę. Nie mam rodzinnego wiec dusza , nie mam nic, ani piłki ani worka ani drabinek. masakra. o 14 podpinają mnie pod ktg bo mówie ze skurcze strasznie często. Połozna nie wierzy. Ale są. co 2 minuty, potem co 1 na maksa pokazuje ktg. proszę by pozwolili mi chodzić, nie za chwilkę. lreże pod ktg. Skurcze w zasadzie kończy sie jeden zaczyna drugi , bez przerwy. robi mi sie ciemno w oczach. wołam stażystkę, ta idzie po położna ( bo sobie damy zrobiły kawę na piętrze) , położna odprawia ją z kwitkiem bo za szybko. Na szczęście wchodzi druga zmiana i nowa połozna zagląda do nas zobaczyć co ją czeka na dyżurze. A dziewczyna blada , ja blada , reszta kobiet jaj mówi ze to nie wygląda dobrze. Połozna szybko myje ręce , bada mnie i leci jak oparzona : rodzimy. Zjawia sie jak ekspres i po 10 minutach Kuba jest na świecie. Cały czas mi mówiła że albo czekamy labo pomoze małemu. Bez nacinania za to bardziej na spokojnie . Kuba ma 3650 i rodzi sie z rączką na główce w pozie supermena. Ma strasznie ostre pazurki i troszke mi szyjkę podrapał ale bez szycia. dostaję go od razu na mnie , mały pełznie do cyca. karmimy sie , w tym czasie lozyszko. Całe 2 godziny na mnie. potem dopiero go czyszczą, ubierają , badają ale przy mnie. na chwilke wsadzają do tej kuwety i ja jadę jedną windą na górę on drugą. Zaraz po zakwaterowaniu w sali dostaję go z powrotem . Jest cudny, śpi. Wychodzimy 3 dnia )
Pierwszy.
od 40 tygodnia mieszkałam u teścia ze względu na to że miałam nakaz rodzenia w Krakowiskim Uniwersyteckim . Rano w dzień porodu myliśmy na Ktg, zero skurkczy. Ale nie bylo mojego lekarza i ten który był mówi : zromiby jeszcze USG i przepływy. robimy a mu wychodzi ze mała mam ponad 4,5 kg !! maskara. I tekst : czemu Pani nie na cc bo z tą wagą pani drobna i nie urodzi. Ja strach w oczach. On ze skontaktuje sie z moim lekarzem ( to był jego przełożony) i kazał wrócić do domu. Mówi - zrobimy cc jak sie skurcze pojawią. Jedziemy do domu ja tel do lekarza który mnie uspokaja i mówi ze skoro 4 dni wcześniej nie była aż taka waga to teraz być nie moze, a jeśli to na cc on przyjedzie nawet bez dyżuru. Już spokojniej jadę i ... czuje pierwsze skurcze. jest 12 jak odchodzi mi czop. spokojnie, skurcze to 15 minut. Idę sie wykąpać. O 14 mówie teściowi ze jedziemy do Krakowa spowrotem i dzwonię do męża do NT. Ten mówi ze moze za godzinę wyjść z pracy. No to ja spokojnie torba, czekam teśc zapomniał akumulatora naładować czekam, skurcze co 8 minut. Ale lekkie Teśc musi kawę wypić. czekam teśc zapomniał sie ubrać, czekam jest 17 ! wyjeżdzamy spod Myslenic. Droga zajmuje normalnie 40 minut maks, jedziemy 1,5 godziny bo teść wjeżdza w zły pas i wogóle mnie nie słucha ! jesteśmy 18. 45 na izbie , mąz już czeka ( mimo ze miał do przejechania 85 km i jeszcze był zjeść i sie wykąpać ) i czeka na nas ( a ja mieszkałam u teścia żeby być blizej i szybciej w szpitalu). Przyjmują mnie, 4 cm, poród jest, skurcze są, jedyna wolna sala prodów rodzinnych. J nie ma wyjścia musimy mieć rodzinny albo rodzę na korytarzu . Ok 21 wchodzimy na salę porodów rodzinnych ( w między czasie badania, papiery itp. i sie zaczyna. podpinają mnie do KTg a tam tętno małej szaleje : skacze pod niebo albo zanika! strach. Leże, skurcze mocna, coraz mocniejsze. Chciała bym pochodzić ale nie mogę bo leże pod ktg. J ma obserwować tętno. Na porodówce sajgon , co chwila ktoś rodzi . Dopiero koło 23 pozwalaja mi wstać bo sie tętno unormowalo. niestery tylko na jakis czas, mi sie wydawało ze tylko chwilke podobno aż 45 minut ! Oczywiście wyników moich badań nie ma, nie mogą mi dać znieczulenia a do tego nei ma anestezjologa! podpinają do ktg znów tętno skacze! tuż po 1 w nocy padam na twarz zaczynają sie coraz bardzie dokuczliwe skurcze i już iwem ze to zaczynają sie parte. Morduje chłopa ze ma iśc po połozną już, on sie miga lae jak na niego nawrzeszczałam ze ma iśc już, natychmiast to poszedł. po chwili wracają . ja sina z bólu mówie ze chyba juz, ta spokojnie zobaczymy , sprawdza i wciska dzwonek tak mocnao ze malo go nie rozwali. I mówi : faktycznie już. główka sie rodzi. Potem każe przeć, nie, oddychać, nacina na skurczu i 1.35 rodzi sie córeczka 3.850 szczęśca. Dają mi ja na chwilkę, a potem J idzie z nią i lekarką pod lampy i na badanie a ja łozysko i szycie które boli diabelnie. znieczulenie na mnie nie działa. No i tu koszmarek bo nie ma sal na poporodowym zostaej do następnego dnia na tym samym łózku a Kinia w noworodkowym.
drugi zupełnie inny. Jest 10 dni po terminie. jedę na ktg i na test oksy. o 7. 30 przyjmują mnie na ktg, o 8 zero skurczy, papiery i przyjecie na oksytocynę. Tam znów papiery i lecimy pod kropłowkę. Najpierw ktg godzinę i o 10 podają oksy. są skurcze , po 10 mocnych na 10 odpinaja oksy, lezymy chwilkę, odpinają ktg i mówia mozna za chwilkę wtsatsać. zostajemy 3 godziny na porodowym po tym ktg będzie i jak nic to na oddział leżeć , za 2 dni kolejny test. Po 10 minutach chcę wstać i ... czuje jak zalewa mi nogi. wody odchodzą. wstaje i wylewa sie jak z wiaderka. wołam stażystkę, ta ściąga połozna która stwierdza wody czyste. Zostajemy, rodzimy. O 12 zaczynają sie skurcze. na początek chodzę. Nie mam rodzinnego wiec dusza , nie mam nic, ani piłki ani worka ani drabinek. masakra. o 14 podpinają mnie pod ktg bo mówie ze skurcze strasznie często. Połozna nie wierzy. Ale są. co 2 minuty, potem co 1 na maksa pokazuje ktg. proszę by pozwolili mi chodzić, nie za chwilkę. lreże pod ktg. Skurcze w zasadzie kończy sie jeden zaczyna drugi , bez przerwy. robi mi sie ciemno w oczach. wołam stażystkę, ta idzie po położna ( bo sobie damy zrobiły kawę na piętrze) , położna odprawia ją z kwitkiem bo za szybko. Na szczęście wchodzi druga zmiana i nowa połozna zagląda do nas zobaczyć co ją czeka na dyżurze. A dziewczyna blada , ja blada , reszta kobiet jaj mówi ze to nie wygląda dobrze. Połozna szybko myje ręce , bada mnie i leci jak oparzona : rodzimy. Zjawia sie jak ekspres i po 10 minutach Kuba jest na świecie. Cały czas mi mówiła że albo czekamy labo pomoze małemu. Bez nacinania za to bardziej na spokojnie . Kuba ma 3650 i rodzi sie z rączką na główce w pozie supermena. Ma strasznie ostre pazurki i troszke mi szyjkę podrapał ale bez szycia. dostaję go od razu na mnie , mały pełznie do cyca. karmimy sie , w tym czasie lozyszko. Całe 2 godziny na mnie. potem dopiero go czyszczą, ubierają , badają ale przy mnie. na chwilke wsadzają do tej kuwety i ja jadę jedną windą na górę on drugą. Zaraz po zakwaterowaniu w sali dostaję go z powrotem . Jest cudny, śpi. Wychodzimy 3 dnia )