Lekarza nie pamiętam, bo to już po długim porodzie sn było i było mi wszystko jedno.
Po cc wypisują już nawet po 2 dniach, ja niestety musiałam zostać 5 (córcia miała podwyższone CRP i słabo przybierała). Ale koleżankę z sali, która miała cc rano w środę wypisali po południu w piątek.
CC miałam o 22, pionizowali rano, jakoś przed obchodem. Tata dziecka oczywiście nie może być podczas operacji - nie iwem czy jakikolwiek szpital w Krk na to pozwala. Córka była ze mną od razu. Tata niby może kangurować, tak mówili jak jak byliśmy odwiedzić szpital, ale męża generalnie zlali jak o to zapytał "zimno jest, bla bla bla" - był lipiec
Pisałam kilka stron wcześniej o swoich wrażeniach... Generalnie mam uczucia mieszane, ale trafiłam wydaje mi się na dyżur najmniej miłej położnej. Wpakowaly mi dziecko do łóżka, ja sparaliżowana od pasa w dół, trzymałam ją ręką, bojąc się zeby nie spadła - żadnych barierek nie było w łóżku... Mężowi kazały już iść bo późno, mimo, że dziewczyna z łóżka obok nie miała nic przeciwko. Dzwonek dostałam dopiero jak poprosiłam, z lekką łaską.. Kolejne położne już były fajniejsze, fakt pomagają w karmieniu itd. Ale ta noc, zaraz po cc to był dla mnie koszmar, byłam przerażona, bałam się że dziecko mi spadnie, nie zmrużyłam oka. Na pewno jak masz planowane cięcie to jest lepiej. Rano cię tną, potem po południu pionizują, jest dzień więc tata dziecka może z Wami być cały czas i pomagać. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie oddać dziecka po cc na noc do położnych, taka kruszynka potrzebuje mamusi
Tylko powinni albo pozwolić tacie zostać, żeby pomógł, albo po cc powinna być jakaś sala dla mam i dzieci pod nadzorem położnej. Bo np. córka jak oderwala sie od piersi to płakała, a ja leżąc na wznak, nie umiałam jej przystawić, musiałam dzwonić dzwonkiem itd itd. No źle to wspominam