Dziękujemy za gratulacje
Powolutku poznajemy sie z Olą
zaczyna sie uśmiechać (pewnie nieświadomie, ale rodzice się cieszą).
Dziewczyny co do mojego porodu to tak jak Wam pisałam zadnych objawów brak, na ktg zero skurczy, aż 26.02 około 22 zaczeły mnie boleć krzyże i zobaczyłam niewielkie plamienie. Poszłam do łazienki ale ten ból nie ustąpił więc mówię do męża jedzmy do szpitala, przynajmniej sprawdzą czy z Olą wszystko dobrze. Przyjechaliśmy ok 23:15, na izbie przyjęć zeszło do pare minut po pólnocy. Tam sprawdzany jest obwob brzucha (mialam 108 cm
, takim cyrklem mierzona miednica, ta słynna ankieta, podpisywanie dokumentów i dla Mamy i dla Dziecka i ta ankieta
Na przyjęciu mialam juz date 27.02.2013, bo skonczylysmy po polnocy. Wrocila lekarka z porodu i mnie zbadała. Na usg wyszło jej że Dziecko jest Małe (2880 g) i że musimy podpiąć ktg i poobserwować czy wszystko dobrze, ale zaznaczyła że napewno dziś nie urodzę. Mnie chyba pod wpływem stresu wszystko ustało, więc niezbyt byłam zachwycona pobytm na patologii. I jakiś stres mnie dopadł, czy Ola jest zdrowa?
Leżałam na sali 4 osobowej na przeciwko łazienki. Wiadomo patologia jest przed remontem, ale jest czysto i personel super! Ktg skonczylam po 2, a od 5:30 tak jak pisała Marcepanowa kolejna runda
potem sniadania, obchody, badania itp (pobrali mi krew pod kątem znieczulenia - mimo, ze nie rozmiawiałam z nikim o nim). Rano wróciły mi te bóle krzyża i nie chciały ustąpić, ale ktg nie pokazywało zadnych skurczy. Te bóle był coraz bardziej natarczywe, a plamienie coraz wieksze(odpadal czop sluzowy) . Ok. 14 zaczelo mi sie cos saczyc dodatkowego, wiec z wkladka biegne czy to nie wody i tak hurra papierek pokazal ze to one
No wiec kolejne ktg i znowu zero skurczy. Ale na badaniu wyszło, że szyjka max. skrócona i coś się zaczyna dziać. Ja już nie mogłam wytrzymać z bólu pleców, żadna pozycja nie pomagała, ani prysznic, ani okłady nic. Po 16 skierowano mnie na porodówkę, bo te bóle pleców okazały się być skurczami krzyżowymi, dlatego nie wychodziły na ktg. U mnie żadne inne nie wystąpiły skurcze plóc tych krzyżowych i położna powiedziała, że tylko kilka % kobiet tak ma i że są niestety bardziej dokuczliwe niż skurcze na dole brzucha (super pocieszenie). Skurcze miałam co 3 minuty trwajace 30-40 sekund. O 19 zmiana położnej i trafiłam na Pania Kasię Grabowską - przemiła i cudna kobieta. Polecam wszystkim. Widząc jaka jestem wykończona, poprosiła lekarza o podanie mi glukozy na wzmocnienie i jakiegoś roztworu rozkurczowego. Zaczelam pytac o mozliwosc zzo. Rozmiawiałyśmy trochę o plusach i minusach, ale ja przy rozwarciu 4 cm ok. 19:30 stwierdziłam, że chyba nie dam rady jej urodzić bez zzo. Przyszedł lekarz konsultacja z anestezjologiem i jest decyzja pozytywna. Ok 20 miałam zakładane - uczucie niezbyt miłe, zwłaszcza wkłucie, ale dużo bardziej przyjemne niż te skurcze. Dostałam jedną dawkę i u mnie zadziałało bardzo dobrze - równomiernie się rozłożyło, czułam tylko delikatne uciski podczas skurczy i nie miałam zadnych skutków ubocznych. Podpieto mi ktg i już do końca porodu leżałam na łóżku. Na ktg pojawiły się wachania tętna dziecka, nawet 2 razy włączył się alarm i zastanawiano się czy nie będzie cc. Mogło być to spowodowane zzo, ale przy porodzie Małą była owinięta pepowiną, a to też mogło powodować zaburzenia pracy serca. Ponieważ byłam jedyną rodzącą Położna była ze mną cały czas. Mowiła kiedy oddychać przeponowo, kiedy relaks itp. O 23 rozwarcie na 10 cm, mnie zaczelo schodzic znieczulenie i zaczynamy 2 faze porodu. Przyszedl lekarz. U mnie skurcze parte trwały 55 minut. Lekarz pytał o ochronę krocza, ewentualne nacięcia. Położna nadawała rytm parcia i łapania oddechu. U mnie ze względu na kontrolę tętna Oli niektóre skurcze musiałam przeczekać oddychając, może dlatego tak długo to trwało. Jak zaczęła pojawiać się główka doszła Pani Pediatra z Oddziału Noworodkowego, ja mogłam dotknąć i poczuć długie włosy Oli
Jak przeszła główka i okazało się że szyja jest owinięta pępowiną na jednym wdechu wyparłam Olę i wtedy doszło do pępknięcia. Ale mimo szwów nawet tak bardzo nie boli i da się z tym żyć. Ola urodziła się o godzinie 00:05 ma strasznie donośny głos (chyba słychać ją było piętro wyżej) dostała 10 pkt. Potem położona przy piersiach i chyba w ciągu 15 minut zaczęła szukać piersi. Jak skończyło się szycie położna przystawiła mi Córeczkę do piersi i udało nam się pierwszy raz nakarmic (chociaż łatwe to nie było bo Ola jest strasznym nerwusem jak wypadnie jej piers). Po 2 przeniesli nas do sali poporodowej i Ola zostałą już ze mną. Ta noc bez męża, ja umęczona, Dziecko głodne była najgorsza, ale Panie co chwile doglądają, jak Dziecko dłużej placze przychodza na ratunek!
Po 2 dobach wypisali nas do domku, Ola dostala szczepienia, ja czuję się dobrze. Pierwsza nocka za nami.
Cudownie jest mieć już Skarba po tej stronie brzuszka
Idziemy się karmić, więc w wolnej chwili napisze Wam jeszcze co wg mnie się przydaje w szpitalu.
Polecam szpital i cały personel.
Wczoraj było dużo wypisów więc Dziewczyny do roboty!
))