Hej w końcu się zdecydowałam napisać co i jak
Dzisiaj bylam na zdjęciu szwów, ale po kolei W szpitalu zjawiliśmy się przed 7. Około 7.30 weszłam na IP gdzie dopełniono formalności ( z nerwów to zapominałam nr tel. męża ) i zrobiono mi krótkie usg. Badał mnie taki czarnoskóry lekarz, ale nie przypadł mi do gustu.. Bogu dzięki że już go nie spotkałam. Po badaniu przeszliśmy do poczekalni, mężowi kazano zanieść rzeczy dla bobasa na oddział noworodkowy, tam wszystko podpisali. Później przyszła po mnie pani ( nie wiem kto to był) zaprowadziła mnie na sale ( nie wiem jaką.. przedoperacyjną? Albo bardziej salę intensywnego nadzoru bo były tam panie po zabiegach, po cesarce, itp. ) Tam kazała wziąć prysznic i umyć brzuch płynem antybakteryjnym i założyć ich koszulę. Podpięli mnie do ktg i czekałam aż zejdą 2 kroplówki. Ogólnie Panie tam były bardzo miłe i pomocne, także było ok. Zanim zeszła 2 kroplówka przyszła po mnie (chyba) pani dr i powiedziała że jedziemy na operacyjną. Pod salą operacyjną czekał mąż, był buziak i pojechałam. Przywitał mnie mój Pan dr i zaprowadził mnie na blok. Chwilę tam stałam na środku bo jeszcze wszystko szykowali i jak się rozejrzałam to bardzo się zdziwiłam wygladem tej sali, bo spodziewałam się jakiejś super nowoczesnej sali operacyjnej, a ta była taka bardzo przeciętna, ale nic to kazali mi usiąsc na tym stole, Pani anestezjolog sie przedstawiła i powiedziała cos co chyba do końca życia będę pamietała.. Cos sobie tam majstruje przy strzykawkach i innych takich i nagle mówi: " Boże.. taka ta dziura duża a ja nie mogę trafic.." Moja mina była bezcenna.. chyba tez się zorientowała że cos palnęła i szybko się zreflektowała że na szczęście plecy pacjentek są duże i w nie zawsze trafi.. Wszyscy się roześmiali i jakoś od razu bylo lepiej Znieczulenie nic a nic nie boli, mniej niż pobieranie krwi. ( Dużym plusem jest to że przed każda czynnością która zamierzali na mnie wykonac byłam o tym uprzedzana, chocby o przetarciu gazikiem miejscu wkłócia). Ktoś mnie nachylił mocno do przodu i przytrzymał, dostałam znieczulenie, szybko mnie położyli i rozłożyli nogi. Pani mnie uprzedziła że mi założą cewnik, też nic nie poczułam. Dziwne uczucie było przy tym znieczuleniu, niby nie mogłam ruszyc nogami ale niby czulam cały czas.. Troche sie przestraszylam że oni zaczynają a ja jeszcze czuję, ale tak miało byc i nie bolało nic a nic..Potem rozłożyli parawan na moich piersiach i zaczęli. Cały czas doktor mnie zagadywał, tak samo pozostali obecni na sali.. Bardzo to było miłe. Jedynym nie przyjemnym momentem był nagły ból, taki ostry, kłójący i naprawdę mocny w prawej połowie klatki piersiowej, obojczyka.. Bolało bardzo, ale to podobno przez znieczulenie, potem mi cos podali i troche przeszło, ale przez cały pobyt w szpitalu od czasu do czasu sie to odzywało. Ani się obejrzałam jak wyjęli dzidzię, wcześniej nieźle mną majtało na boki bo nie mogli jej wyjąc, trochę mi pognietli po brzuchu, i trochę po żebrach i Lilka juz była. Potem przystawili mi ja do buzi, pocalowałam ją, poprzytulałam i ją zabrali do ważenia i żeby tata ją zobaczył J potem mi chyba spadło ciśnienie, bo strasznie, ale to strasznie zachcialo mi się spac;P jak dla mnie to bardzo szybko mnie zszyli i ani się obejrzałam, a tu już po wszystkim i siup na lóżko. Przed salą czekał mąż i razem z jakąs panią odwieźli mnie na pooperacyjną. Było nas tam trzy, mąż od razu został przy mnie, dzidzię dowieźli za jakąs godzinkę. Znieczulenie schodziło jakieś 3 – 4 godz. Po tym czasie mogłam już ruszac palcami ale nogi miałam zdrętwiałe chyba do wieczora. Wszystkie panie bardzo pomocne, co chwile przychodziły i pytały czy czegoś nie trzeba, czy w czyms nie pomóc. Jedna pani uczyła męza zmieiac pieluchę. Jak ktoś chce karmic piersią to panie od laktacji tez bardzo pomocne, ale butle daja bez problemu i nikt się o nic nie pyta. W pierwsze dwie noce dzidzię zabrali. Mężowie mogli siedziec do wieczora, bez ograniczeń i nikt nic nie miał do tego. Na następny dzień rano po cięciu ( cięcie miałam w piątek o 10 a w sobotę o 5 rano wstałam) pionizacja. Najpierw podnoszą oparcie w łóżku i każą chwilę posiedzieć ( mnie akurat spadło ciśnienie więc strasznie mi się kręciło w głowie, byłam strasznie senna) nawet nie było to tak bolesne ( a myślałam że będzie masakrycznie bolało bo w nocy próbowałam się przkręcac na boki i to była masakra!! )później każą spuścić nogi i hejaJ Jak wstalam to już prawie nic nie czułam, nie bolało ( bo przed wstaniem dają jeszcze przeciwbólowe), do łazienki tez doszłam bez problemu ( no może lekko przeszkadzał mi cewnik, podkład między nogami i ten duży podklad w którym trzeba było dojśc tam jak w pampersie;P ) po prysznicu to już byłam jak nowonarodzona. Dzidzię przynieśli o 6. Jak do wizyty nie było męża top przyszły panie które rozebrały i ubrały dzidzię do badanie, bo pomimo tego że już się wstało to i tak przeleżałam całą sobotę.
O 16 przenieśli mnie na inny oddział, położniczy i tam leżałam na Sali 2 osobowej. Przy przenosinach było dużo ciężej się zabrac niż przy pierwszym wstawaniu. Tam na oddziale też dawali bez ograniczeń przeciwbólowe. Na noc dzidzię można było zostawic, ale jak ktos oddawał to tez nie mieli nic przeciwko ( chociaż było jedo babsko które nie chcialo wziąć dziecka dziewczynie po ciężkim porodzie naturalnym która tam ze mna leżała, ale dziewczyna się uparła i oddała.. ale tamta dlugo nosem kreciła. :/ ) obchodzy wieczorne sprowadzały się do pytania czy wszystko dobrzeJ obchody ranne w sumie też,z tym że wieczorem chodzi jeden lekarz i pielęgniarka a rano 15 lekarzy i 15 pielęgniarek. Za to na obchody pediatrycznie nie mogę narzekac absolutnie, wszystko wyjaśnili, zbadali, o wszystkim informowaliJ cewnik wyjęli mi w Nd. O 5 rano. Też absolutnie nie bolało, bo pani pielęgniarka pow. Mi żebym wzięła głęboki wdech ( myślałam że wyciągnie ten cewnik jak już wezme ten wdech) i wyjęła go jak dopiero wciągałam powietrze, także takie zaskoczenie;P
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z cesarki, z opieki, z mojego lekarza prowadzącego i całego szpitalaJ:-)naprawdę polecam Ujastek. Jak jeszcze raz będę w ciąży to tylko cesarka i tylko tam
Dzisiaj bylam na zdjęciu szwów, ale po kolei W szpitalu zjawiliśmy się przed 7. Około 7.30 weszłam na IP gdzie dopełniono formalności ( z nerwów to zapominałam nr tel. męża ) i zrobiono mi krótkie usg. Badał mnie taki czarnoskóry lekarz, ale nie przypadł mi do gustu.. Bogu dzięki że już go nie spotkałam. Po badaniu przeszliśmy do poczekalni, mężowi kazano zanieść rzeczy dla bobasa na oddział noworodkowy, tam wszystko podpisali. Później przyszła po mnie pani ( nie wiem kto to był) zaprowadziła mnie na sale ( nie wiem jaką.. przedoperacyjną? Albo bardziej salę intensywnego nadzoru bo były tam panie po zabiegach, po cesarce, itp. ) Tam kazała wziąć prysznic i umyć brzuch płynem antybakteryjnym i założyć ich koszulę. Podpięli mnie do ktg i czekałam aż zejdą 2 kroplówki. Ogólnie Panie tam były bardzo miłe i pomocne, także było ok. Zanim zeszła 2 kroplówka przyszła po mnie (chyba) pani dr i powiedziała że jedziemy na operacyjną. Pod salą operacyjną czekał mąż, był buziak i pojechałam. Przywitał mnie mój Pan dr i zaprowadził mnie na blok. Chwilę tam stałam na środku bo jeszcze wszystko szykowali i jak się rozejrzałam to bardzo się zdziwiłam wygladem tej sali, bo spodziewałam się jakiejś super nowoczesnej sali operacyjnej, a ta była taka bardzo przeciętna, ale nic to kazali mi usiąsc na tym stole, Pani anestezjolog sie przedstawiła i powiedziała cos co chyba do końca życia będę pamietała.. Cos sobie tam majstruje przy strzykawkach i innych takich i nagle mówi: " Boże.. taka ta dziura duża a ja nie mogę trafic.." Moja mina była bezcenna.. chyba tez się zorientowała że cos palnęła i szybko się zreflektowała że na szczęście plecy pacjentek są duże i w nie zawsze trafi.. Wszyscy się roześmiali i jakoś od razu bylo lepiej Znieczulenie nic a nic nie boli, mniej niż pobieranie krwi. ( Dużym plusem jest to że przed każda czynnością która zamierzali na mnie wykonac byłam o tym uprzedzana, chocby o przetarciu gazikiem miejscu wkłócia). Ktoś mnie nachylił mocno do przodu i przytrzymał, dostałam znieczulenie, szybko mnie położyli i rozłożyli nogi. Pani mnie uprzedziła że mi założą cewnik, też nic nie poczułam. Dziwne uczucie było przy tym znieczuleniu, niby nie mogłam ruszyc nogami ale niby czulam cały czas.. Troche sie przestraszylam że oni zaczynają a ja jeszcze czuję, ale tak miało byc i nie bolało nic a nic..Potem rozłożyli parawan na moich piersiach i zaczęli. Cały czas doktor mnie zagadywał, tak samo pozostali obecni na sali.. Bardzo to było miłe. Jedynym nie przyjemnym momentem był nagły ból, taki ostry, kłójący i naprawdę mocny w prawej połowie klatki piersiowej, obojczyka.. Bolało bardzo, ale to podobno przez znieczulenie, potem mi cos podali i troche przeszło, ale przez cały pobyt w szpitalu od czasu do czasu sie to odzywało. Ani się obejrzałam jak wyjęli dzidzię, wcześniej nieźle mną majtało na boki bo nie mogli jej wyjąc, trochę mi pognietli po brzuchu, i trochę po żebrach i Lilka juz była. Potem przystawili mi ja do buzi, pocalowałam ją, poprzytulałam i ją zabrali do ważenia i żeby tata ją zobaczył J potem mi chyba spadło ciśnienie, bo strasznie, ale to strasznie zachcialo mi się spac;P jak dla mnie to bardzo szybko mnie zszyli i ani się obejrzałam, a tu już po wszystkim i siup na lóżko. Przed salą czekał mąż i razem z jakąs panią odwieźli mnie na pooperacyjną. Było nas tam trzy, mąż od razu został przy mnie, dzidzię dowieźli za jakąs godzinkę. Znieczulenie schodziło jakieś 3 – 4 godz. Po tym czasie mogłam już ruszac palcami ale nogi miałam zdrętwiałe chyba do wieczora. Wszystkie panie bardzo pomocne, co chwile przychodziły i pytały czy czegoś nie trzeba, czy w czyms nie pomóc. Jedna pani uczyła męza zmieiac pieluchę. Jak ktoś chce karmic piersią to panie od laktacji tez bardzo pomocne, ale butle daja bez problemu i nikt się o nic nie pyta. W pierwsze dwie noce dzidzię zabrali. Mężowie mogli siedziec do wieczora, bez ograniczeń i nikt nic nie miał do tego. Na następny dzień rano po cięciu ( cięcie miałam w piątek o 10 a w sobotę o 5 rano wstałam) pionizacja. Najpierw podnoszą oparcie w łóżku i każą chwilę posiedzieć ( mnie akurat spadło ciśnienie więc strasznie mi się kręciło w głowie, byłam strasznie senna) nawet nie było to tak bolesne ( a myślałam że będzie masakrycznie bolało bo w nocy próbowałam się przkręcac na boki i to była masakra!! )później każą spuścić nogi i hejaJ Jak wstalam to już prawie nic nie czułam, nie bolało ( bo przed wstaniem dają jeszcze przeciwbólowe), do łazienki tez doszłam bez problemu ( no może lekko przeszkadzał mi cewnik, podkład między nogami i ten duży podklad w którym trzeba było dojśc tam jak w pampersie;P ) po prysznicu to już byłam jak nowonarodzona. Dzidzię przynieśli o 6. Jak do wizyty nie było męża top przyszły panie które rozebrały i ubrały dzidzię do badanie, bo pomimo tego że już się wstało to i tak przeleżałam całą sobotę.
O 16 przenieśli mnie na inny oddział, położniczy i tam leżałam na Sali 2 osobowej. Przy przenosinach było dużo ciężej się zabrac niż przy pierwszym wstawaniu. Tam na oddziale też dawali bez ograniczeń przeciwbólowe. Na noc dzidzię można było zostawic, ale jak ktos oddawał to tez nie mieli nic przeciwko ( chociaż było jedo babsko które nie chcialo wziąć dziecka dziewczynie po ciężkim porodzie naturalnym która tam ze mna leżała, ale dziewczyna się uparła i oddała.. ale tamta dlugo nosem kreciła. :/ ) obchodzy wieczorne sprowadzały się do pytania czy wszystko dobrzeJ obchody ranne w sumie też,z tym że wieczorem chodzi jeden lekarz i pielęgniarka a rano 15 lekarzy i 15 pielęgniarek. Za to na obchody pediatrycznie nie mogę narzekac absolutnie, wszystko wyjaśnili, zbadali, o wszystkim informowaliJ cewnik wyjęli mi w Nd. O 5 rano. Też absolutnie nie bolało, bo pani pielęgniarka pow. Mi żebym wzięła głęboki wdech ( myślałam że wyciągnie ten cewnik jak już wezme ten wdech) i wyjęła go jak dopiero wciągałam powietrze, także takie zaskoczenie;P
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z cesarki, z opieki, z mojego lekarza prowadzącego i całego szpitalaJ:-)naprawdę polecam Ujastek. Jak jeszcze raz będę w ciąży to tylko cesarka i tylko tam