nie wiem czy są to przypadki "złego trafienia" czy szara rzeczywistość panująca w szpitalu.
Ja rodziłam w sierpniu wiec mam wspaniałego pięciomiesięcznego synka, który wynagradza mi całą tą historie pobytu w Rydygierze
Generalnie poród miałam ciężki, miałam duuuuży krwotok, zalałam prawie cała salę porodów rodzinnych. przez 2 doby nie byłam w stanie podnieść sie sama z łóżka. Morfologia spadła o połowę, potrzebowałam transfuzji. Na drugi dzień lekarz na obchodzie zapytał jak mi sie parametry po przetoczeniu poprawiły a tu konsternacja... zapomniano mi zrobić badań po transfuzjii. Krew pobierano mi wiec na stojąco na korytarzu w drodze do łazienki
Synek nocował na noworodkach bo nie byłam w stanie sie nim zająć. jeszcze przed transfuzją poczłapałam korytarzem po ścianie żeby go zobaczyć to usłyszałam tylko że jeszcze zasłabnę i kłopotu narobię. A myślałam, że jak słabnąć to tylko pod fachową opieką lekarską
Z racji tak ogromnej anemii pokarmu oczywiście nie miałam a nocujący w noworodkach synek dostawał butelkę. Za dnia było już gorzej bo dowiedziałam sie od p. ordynator że cyt. "butelka to zbrodnia" i NIE WOLNO mi karmić dziecka butelką. Trzeba było przemycać Młodemu mleczko dzięki uprzejmości jednej z pielęgniarek.
Na wieczornych badaniach noworodków miła pielęgniarka powiedziała że synek nie traci wag i nie trzeba mu dawać butli tylko próbować przystawiać do piersi, po czym ta sama pani wpadła do mnie na sale po północy z awanturą, że nie przyszłam po butelkę dla dziecka, które tak traci na wadze że nie wypiszą nas terminowo ze szpitala i w ogóle głodzę dziecko. Po krótkiej rozmowie Pani stwierdziła że się chyba pomyliła i to nie o nas chodziło.
W szpitalu spędziliśmy dodatkową dobę ze względu na żółtaczkę Synka, która jednak nie była tak silna żeby trzeba go było naświetlać. No ale p. Ordynator czerpie chyba dziką satysfakcję z faktu straszenia rodziców złym stanem zdrowia ich dzieci.
Aha i jeszcze sprawa zapisów ktg... pani Kasiu(to taka "sympatyczna" pielęgniarka robiąca zapisy)... tak urodziłam synka mimo że jak pani powiedział chłopaki sa głupie i jest juz ich tyle, przepraszam serdecznie że przychodziłam na zapisy aż trzy razy i że wtedy było gorąco i jak to pani ładnie ujęła dupę zawracałam. wiem że w domu trza siedzieć jak jest tak ciepło i dopóki czuję ruchy znaczy wszystko jest ok. Ja i mój Synek pozdrawiamy panią serdecznie. Grunt to zadowolenie z życia i swojej pracy
Nie wiem czy jeszcze chciałabym rodzić kiedyś w tym szpitalu ale chyba lepszy wróg znany niż nieznany....
Ja rodziłam w sierpniu wiec mam wspaniałego pięciomiesięcznego synka, który wynagradza mi całą tą historie pobytu w Rydygierze
Na wieczornych badaniach noworodków miła pielęgniarka powiedziała że synek nie traci wag i nie trzeba mu dawać butli tylko próbować przystawiać do piersi, po czym ta sama pani wpadła do mnie na sale po północy z awanturą, że nie przyszłam po butelkę dla dziecka, które tak traci na wadze że nie wypiszą nas terminowo ze szpitala i w ogóle głodzę dziecko. Po krótkiej rozmowie Pani stwierdziła że się chyba pomyliła i to nie o nas chodziło.
W szpitalu spędziliśmy dodatkową dobę ze względu na żółtaczkę Synka, która jednak nie była tak silna żeby trzeba go było naświetlać. No ale p. Ordynator czerpie chyba dziką satysfakcję z faktu straszenia rodziców złym stanem zdrowia ich dzieci.
Aha i jeszcze sprawa zapisów ktg... pani Kasiu(to taka "sympatyczna" pielęgniarka robiąca zapisy)... tak urodziłam synka mimo że jak pani powiedział chłopaki sa głupie i jest juz ich tyle, przepraszam serdecznie że przychodziłam na zapisy aż trzy razy i że wtedy było gorąco i jak to pani ładnie ujęła dupę zawracałam. wiem że w domu trza siedzieć jak jest tak ciepło i dopóki czuję ruchy znaczy wszystko jest ok. Ja i mój Synek pozdrawiamy panią serdecznie. Grunt to zadowolenie z życia i swojej pracy
Nie wiem czy jeszcze chciałabym rodzić kiedyś w tym szpitalu ale chyba lepszy wróg znany niż nieznany....