reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród na SIEMIRADZKIEGO w Krakowie

witam,

tez sie zastanawiam nad tym szpitalem albo nad ujastkiem. Moj termin to 01.12.2011 wiec troche czasu jeszcze do zastanowienia mam:) Dziewczyny a jak wy sugerujecie? gdzie najlepiej rodzic?
Obecnie mam lekarza ktory pracuje na Ujastku, ale nie ukrywam ze szukam dobrego kontaktu do lekarza z siemiradzkiego (najlepiej by był to mezczyzna). Wybieram sie z mezem na dni otwarte 22.05. i zobaczymy jak to wszystko tam wyglada (dla zainteresowanych relacje z dni otwartych zamieszcze w przyszlym tyg).
Mam prosbe do dziewczyn ktore tam rodzily, czy mozecie polecic jakiegos dobrego ginekologa?
Polożne juz sobie wypisałam z postów powyżej :)
Dzieki z gory za wszelkie informacje:)
Brzuchy do gory:)
 
reklama
Witam,
rodziłam tam we wrześniu 2010, co prawda był to drugi poród -łatwiejszy i szybszy, jednak byłam bardzo zadowolona. Położne bardzo mile i życzliwe, oddział polożniczy odnowiony i bardzo czysty. Mam same pozytywne wspomnienia, naprawdę polecam.
 
hej:)
rodziłam tam 3miesiące temu i aż włos mi sie jeży jak czytam niektóre posty. osobiście byłam zadowolona. nawet bardzo:)
personel przyjazny i raczej pomocny (wiadomo, że ludzie są różni i zdarzają się czasem niechlubne wyjątki), łazienki i sale czyste, jak czegos potrzeba (zarówno dla mamy jak i dla dziecka) to albo sami przynoszą albo wystarczy poprosić... jedzenie bardzo dobre, ale moim zdaniem nie zawsze odpowiednie dla kobiet karmiących piersią (wszyscy tam zgodnie uważają, że nie ma żadnej specjalnej diety przy karmieniu piersią i może i nie ma, ale mój maluch po serze żółtym, który zjadłam w szpitalu miał zaraz po przyjeździe do domu kolkę). I jeszcze tam kilka "wspaniałych" teorii usłyszałam np o tym, że dziecku nie musi sie odbic po jedzeniu:)

w skrócie mówiąc, to mam wrażenie, że oni tam bardzo lubią takie nowoczesne teorie, które w moim przypadku sie nie sprawdziły, ale wracając do porodu, to nie mam żadnych zastrzeżeń. (porównania w sumie też, bo to był pierwszy raz).
nie byłam na dniu otwartym, nie miałam opłaconej położnej, rodziłam bez męża, na zwykłej sali porodowej (mnie akurat to,że inne kobiety rodziły obok nie przeszkadzało, a nawet uspakajało, bo czas leciał mi szybciej), po porodzie tez leżałam na zwykłej, niekomercyjnej sali.
Przy porodzie lekarz rzeczywiście nie ma aż takiego znaczenia, bo wszystkim zajmuje sie położna. Mój poród obierała akurat pani Danusia Mazur i musze przyznać, że zna sie ona na swojej robocie, bo wszystko poszło szybko, sprawnie i bez problemów:) znieczulenia zzo ja akurat nie miałam, choc mi proponowali. z tego co wiem nie trzeba za nie osobno płacić. Z tego co sie orientuję, to chyba prawie zawsze nacinają krocze. Zresztą chyba lepiej jak natną niz jak samo pęknie...

Jeszcze jedno: widziałam gdzieś wyżej bardzo niepochlebna opinie o dr Kaszowiczu i jestem w szoku. Byłam u niego w szpitalu 2 razy na USG i zawsze był miły, usmiechniety, opowiadał co widac na ekranie i wszystko cierpliwie tłumaczył. Zupełnie nie rozumiem skąd ta opinia o nim, ale widać ktoś miał chyba zły humor i jechał po wszystkim jak leciało zapominając, że usg dopochwowe robi sie przez prezerwatywe i końcówka po jej ściągnięciu jest czysta:)
 
Żona mojego kuzyna rodziła w tym szpitalu i nie była zadowolona. Przez cały poród (rodziła cały dzień) miała tylko raz robione ktg...
 
Witam, planujemy rodzić na siemieradzkiego, chodzimy do dr Janosza, według mnie super odpowiada na kazde pytanie nie patrząc na zegarek chociaz poczekalnia pełna ;) (sami tez czekamy ;) ) Moje pytanie do Was jakie wkońcu są ceny w tym szpitalu ??? wiem że znieczulenie teraz kosztuje 400 zł, a co do porodu rodzinnego?? i jak to wygląda?? nie potrzebuje osobnej położnej zależy mi tylko żeby mój mąż mógł być ze mną cały czas - przy 1 dziecku był bardzo pomocny ;) Szpital wybraliśmy ze względu na opinie a nie stać nas na pakiety które ponoć są bardzo drogie.....
 
dziewczyny pogubiłam sie prawde mówiąc....

wiec moze od pocztku prosze o potwierdzenie czy:

1...czy zzo podają jesli pacjentka chce je wziąć
2...czy jest obecnie płatne ( rok 2011) nie w poprzednich latach
3...czy pierworódki nacinają, czy pytają czy sie wyraza zgodę


z góry dziekuje
 
dziewczyny mam jeszcze jedno pytanie czy zzo w simiradzkim jest płatne, na innym wątku dziewczyna pisze ze kosztuje 300zł, moze mi to któras potwierdzić

dzieki
 
Tak znieczulenie jest płatne 400 zł, rodziłam 3 lipca i skorzystałam ;) Polecam !! Płaciłam także za poród rodzinny 300 zł wtedy macie do dyspozycji osobny pokój niestety jest tylko jeden i nie zawsze wolny. Oczywiście maja tez inne pokoje do porodu ale tamte to koszt powyzej 1000 zł z tego co sie orientuje.
 
szczerze, to jestem w szoku!!! rodziłam tu w lutym tego roku i znieczulenie było bezpłatne - Pani doktor, która była przy porodzie , jeszcze przy samym usg na kilka godzin przed porodem pytala mnie czy chce zzo. Co prawda płaciłam za poród rodzinny i za położną. Tak czy inaczej od początku mówili nam, że znieczulenie jest darmowe. A na marginesie to na prawdę polecam dni otwarte szpitala- najlepiej zadzwonić i zapytać kiedy będą najbliższe, bo te podawane na stronie nie zawsze są aktualne. I właśnie wtedy rozwiejecie wszelkie wątpliwości. Pozdrawiam!!
 
reklama
Rodziłam niedawno NA SIEMIRADZKIEGO i zdecydowanie odradzam!! Wspominam to jak najgorszy horror i do dzisiaj nie mogę się nadziwić, że można w dzisiejszych czasach być jeszcze skazanym na taki poród.

Prawda jest zazwyczaj taka, że poród ściśle zależy od położnej, a na Siemiradzkiego można ją sobie zamówić (800zł). Moja ginekolog poradziła mi ten szpital i Panią Olimpię . Zawczasu załatwiłam formalności i wykupiłam opcje:
· Poród rodzinny +
· Położna Olimpia (dodatkowo sprawdziłam w necie - świetne opinie, jeśli w ogóle nie najlepsze ze wszystkich) +
· Salka dwuosobowa po porodzie – do salki nie mam nic do zarzucenia, jest super.
Poród mój wyglądał następująco – rodziłam przez całą noc na korytarzu na patologii (bo prawdopodobnie akurat brakowało salek na porodówce).

Przyjechałam do szpitala na zleconą próbę oksytocynową (było już kilka dni po ustalonym terminie porodu), niestety na tej próbie odeszły mi wody. O godz. 16:00 Zakwaterowano mnie do 5-o osobowej sali na patologii, gdyż akurat brakowało salek na porodówce. Byłam wyrozumiała i miałam pełne zaufanie do Pani Olimpii, dlatego sądziłam, że niedługo coś się zwolni i mnie przeniosą – każdemu szpitalowi może się przecież zdarzyć chwilowe przeciążenie. Moja położna Olimpia kończyła właśnie swój dyżur i poszła do domu w myśl zasady – jak to określiła – że dopóki nic się nie dzieje nie jest potrzebna. Ale o godz. 23:00 dalej byłam na patologii, a zaczęły mi się skurcze. Ponieważ byłam na oksytocynie, a moja szyjka macicy nie chciała się otworzyć, miałam bardzo bolesne skurcze, od samego początku co 4 min. Położna (?), która akurat miała na patologii dyżur była poirytowana tym, że wyszłam na korytarz z salki i chciałam pochodzić. Nakazała, żebym spróbowała się przespać, albo wzięła sobie prysznic. Raczej uważałam się zawsze z osobę wytrzymałą na ból, ale te skurcze były straszne – prysznic tylko pogarszał sprawę, a na łóżku zwijałam się z bólu, a konkretniej kładłam na podłodze pod łóżkiem tak to bolało. Położna z dyżuru była wściekła, bo reszta dziewczyn z mojego pokoju wpadła w histerię (wszystkie dopiero czekał poród i strasznie się wystraszyły) więc wspaniałomyślnie przystała jednak na to żebym po korytarzu chodziła. Sama jak sądzę poszła spać, a w każdym razie zniknęła ze swojego stanowiska. I tak zostałam na tym korytarzu sama, z koszmarnymi skurczami co kilka minut, a o mężu – którego nie można tam było wpuścić, i o drabinkach albo piłce mogłam pomarzyć (taki ekstra rodzinny poród). I co najlepsze tak do samego rana. Godzina za godziną nie mogłam uwierzyć, że wszyscy mają mnie tak dokładnie w d…e, że nikt nie przenosi mnie na porodówkę, żebym mogła rodzić na sali, z mężem, i w warunkach cywilizowanych, bo wątpię w czystość tego korytarza, a na kolanach po nim chodziłam i twarzą ciągnęłam po ścianie. Dwa razy w ciągu nocy miałam badanie – położna na siłę pchała mi rękę, żeby rozszerzyć moją szyjkę macicy, bo pomimo już tylu godzin dalej się nie otwierała ( w efekcie mam dzisiaj pękniętą szyjkę macicy). Błagałam ich o cesarkę, ale powiedziano mi, że u nich urodzę naturalnie!

O chyba 6:00 rano zdecydowałam, że jednak nikt tego za mnie nie zrobi i zadzwoniłam do Pani Olimpii, że już nie mam siły nawet stać o własnych siłach – i takim to sposobem wreszcie trafiłam na porodówkę. Najpierw do pokoju przygotowań, gdzie położne z tego oddziału nakazały mi wziąć długi prysznic, a dokładnie lać gorącą wodą po brzuchu przez co najmniej 20min. Ostatnio się dowiedziałam, że tego nie wolno absolutnie robić, bo grozi odklejeniem łożyska, ale wtedy zastosowałam się do zaleceń, a ból pod tą ciepłą wodą był już zupełnie masakryczny. Położne szybko jednak uciszyły moje jęki arogancko informując mnie, że nie jestem na oddziale sama, a niektórzy śpią. Najbardziej bałam się, że zrobią krzywdę mi i mojemu dziecku. Siedziałam więc cicho w kuckach pod prysznicem nie mogąc uwierzyć, że to co się dzieje to mój poród. Następnie przy lewatywie przeprosiłam położną za to że wcześniej śmiałam zajęczeć za głośno i z pokorą wysłuchałam stwierdzenia, że „no trochę się za mocno egzaltowałam”. Następnie przeniesiono mnie na salę do porodu, wpuszczono męża i pojawiła się Pani Olimpia. To czysta paranoja – byłam już w tak złym stanie, że nie mogłam sama dojść do kibla w tej salce, żeby się wysikać, zresztą myślę, że o tym, w jak złym byłam stanie świadczyć może fakt, że dostałam wtedy znieczulenie od razu podpajęczynówkowe, a nie zewnątrzoponowe. Tak się trzęsłam, że bałam się, że nie będą w stanie się wkłuć we mnie albo nie zdążą pomiędzy skurczami. Znieczulenie jest fantastyczne. Zasnęłam po nim na 2 godziny, a kiedy się przebudziłam od razu zaczęła się druga faza porodu – nawet nie wzięłam już drugiej dawki znieczulenia, którą zawsze proponują. Faza porodu właściwego w porównaniu z tym co, przeszłam wcześniej, to była betka. Trochę pękłam przy ostatnim parciu, więc Pani Ola szybko mnie zaszyła – tu akurat żałowałam, że nie wzięłam tej drugiej dawki znieczulenia, bo to bolało, a wiem że dziewczyny po drugiej dawce nic nie czuły z szycia. I wszystko co złe – myślałam - już za mną. Euforia z posiadania dziecka była tak duża, że nawet podziękowałam jeszcze Pani Olimpii czekoladkami i dobrym trunkiem, podobnie pielęgniarkom i położnym na oddziale. A także mojej ginekolog, która prowadziła moją ciąże i zorganizowała poród w Siemiradzkim. Do niej jeszcze oczywiście poszłam w połogu na kontrolne badanie – tak wszystko pięknie i ładnie. I postanowiłam czym prędzej zapomnieć o koszmarze porodu. Aż tu właśnie ostatnio byłam u innego ginekologa i okazuje się, ŻE MAM PĘKNIĘTĄ SZYJKĘ MACICY – a jak to określił ten lekarz – wystarczyło tylko 2 szwy założyć, ale taką fuszerkę odstawiają w tych szpitalach. Teraz porządek może zrobić tylko plastyka. I co teraz myślę o Pani Olimpii i Siemiradzkim?



A za tą fuszerkę zapłaciłam 1500zł, i powiem więcej - w Karcie leczenia szpitalnego mam napisane: Kontrola szyjki macicy - bez zastrzeżeń. Oszukują, stąd pewnie wysokie pozycje w rankingach. Poczytajcie sobie opinie na stronie akcji RODZIĆ PO LUDZKU - tam jest więcej komentarzy o tym szpitalu, a nawet o Pani Olimpii - widziałam wpis dziewczyny, która napisała, że tak ją Olimpia poszyła, że musiała się leczyć w innym szpitalu gdzie ją szyli od nowa, i szyli jej też pękniętą szyjkę macicy, którą Olimpia też jej zostawiła bez szwów. Jak u mnie. Jak mnie szyła, to też się nie obyło bez głupawych dopowiastek: szyję ciaśniej dla męża. A pękniętą szyjkę, to ciekawe dla kogo zostawiła?[FONT=&amp]

Żałuję, że uwierzyłam pozytywnym opiniom o tym szpitalu i zdecydowałam się tam rodzić.
[/FONT]
 
Ostatnia edycja:
Do góry