Ja miałam położna z przychodni. O jakiś wizytach w ciąży, manekinach, planach porodu (było to na szkole rodzenia, w szpitalu nikt nie zwracał na to uwagi) to pierwsze słyszę.
Przyszła po porodzie z 6 razy. Zobaczyła raz moja blizne, ważyła dziecko, pytała czym karmie i tyle. Gdybym potrzebowała przychodzilaby częściej. Do sprawdzania warunków jest pielęgniarka środowiskowa u nas, była 2 razy kiedy dziecko skończyło 3 miesiące, później pół roku, a później wirus więc jej nie było.
Często do kobiet które mają kolejne dzieci wcale nie przychodzą, jeśli nie chcą.. albo tylko raz. Myślę, że to wcale nie jest zle, że mają te wizyty. jedne sobie radza dobrze, a inne są w rozsypce i rady douczonej położnej mogą być złotem. Ale jak przyjdzie taka starucha, co powie dopajac glukoza, to chyba tylko szkody narobi.
Jest tak ogromny dostęp do wiedzy, a wiele kobiet dalej da sobie wcisnąć kit. I tutaj dorzucam siebie. Byłam doedukowana, a jednak jedna baba pielęgniarka w szpitalu i tak mi wodę z mózgu zrobiła. Ważne, jest nie dać sobie wmówić czegoś, czego jesteśmy pewni, ale też potrafić słuchać. Moje dziecko płakało i ta położna na pierwszej wizycie powiedziała, że je przegrzewam. Może nie jakoś ekstremalnie, ale faktycznie. Człowiek chce jak najlepiej i tak wychodzi. Przeszło jak ręką odjal.
Jestem tylko ciekawa dlaczego jest tak dużo patologii i zaniedbanych dzieci.. nawet to pytanie jej zadałam. Ona mówi, że nie spotyka się tego często... A ja myślę, że właśnie tam nie chodzą, bo to któreś dziecko z kolei, albo rodzice za odegrana rolę mogą dostać oskara.
Przyszła po porodzie z 6 razy. Zobaczyła raz moja blizne, ważyła dziecko, pytała czym karmie i tyle. Gdybym potrzebowała przychodzilaby częściej. Do sprawdzania warunków jest pielęgniarka środowiskowa u nas, była 2 razy kiedy dziecko skończyło 3 miesiące, później pół roku, a później wirus więc jej nie było.
Często do kobiet które mają kolejne dzieci wcale nie przychodzą, jeśli nie chcą.. albo tylko raz. Myślę, że to wcale nie jest zle, że mają te wizyty. jedne sobie radza dobrze, a inne są w rozsypce i rady douczonej położnej mogą być złotem. Ale jak przyjdzie taka starucha, co powie dopajac glukoza, to chyba tylko szkody narobi.
Jest tak ogromny dostęp do wiedzy, a wiele kobiet dalej da sobie wcisnąć kit. I tutaj dorzucam siebie. Byłam doedukowana, a jednak jedna baba pielęgniarka w szpitalu i tak mi wodę z mózgu zrobiła. Ważne, jest nie dać sobie wmówić czegoś, czego jesteśmy pewni, ale też potrafić słuchać. Moje dziecko płakało i ta położna na pierwszej wizycie powiedziała, że je przegrzewam. Może nie jakoś ekstremalnie, ale faktycznie. Człowiek chce jak najlepiej i tak wychodzi. Przeszło jak ręką odjal.
Jestem tylko ciekawa dlaczego jest tak dużo patologii i zaniedbanych dzieci.. nawet to pytanie jej zadałam. Ona mówi, że nie spotyka się tego często... A ja myślę, że właśnie tam nie chodzą, bo to któreś dziecko z kolei, albo rodzice za odegrana rolę mogą dostać oskara.