reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

POGADUCHY O WSZYSTKIM

Ja wysłałam Alexa do szkoły prywatnej gł. dlatego, ze w rejonowej jest 6 klas pierwszych i chodza na 12.45 do szkoły, to dla mnie dzień w plecy i szkoda najlepszych godzin na "zabijanie", a poza tym mam jeszcze maluszka w domu, więc łatwiej mi kiedy Alex ma zajęcia dodatkowe w szkole, a nie musimy go wozić. Napewno nie jest to takie dzeciństwo jak moje typu bieganie po podwórku z dzieciakami, ale i tak bym go nie puscia w dzisiejszych czasach...zareszta z kim by biegał, wszyscy koledzy tez w szkołach albo na zajęciach, nie mamy znajomych dzieci biegających po dworzu, bo mają jakieś inne sposoby na czas wolny.
 
reklama
Patryk na szczęście codziennie chodzi na 8.00 i lekcje ma najczęsciej do 12.20. Dochodzą jeszcze zajęcia dodatkowe w czwartek i wtedy kończy o 13.15. Jestem z tego bardzo zadowolona, bo nie wyobrażam sobie, aby chodził na 12. :( Byłby to problem... ::)
Ja miałam tak samo zwykłe dzieciństwo... :D Szkołę skończyłam, studia też, więc nie jest ze mną tak źle... 8)
 
Ja wybrałam prywatną szkołę głównie ze względu na bezpieczeństwo. No i bałam się, że Kajetan "zgubi się" w dużej szkole. A jeżeli chodzi o wygórowane ambicje to typ szkoły chyba nie ma tu znaczenia. Ważniejsza jest postawa nauczycieli i oczekiwania rodziców.
Szkoda mi tylko, że takie zabiegane dzieci nie mają czasu na prawdziwe przyjaźnie (ja moje przyjaciółki poznałam jeszcze w przedszkolu i do dziś trzymamy się razem). Kajtek ma kolegów ze szkołyi i kolegów, którzy są dziećmi naszych znajomych. Do tego dodać można kolegów z tenisa czy z basenu. I tyle. Spotykają się na zajęciach, po czym są przez rodziców rozwożeni do domów. Nie ma czasu na jakieś bliższe związki. Wszystko jest powierzchowne i chwilowe. Boję się, że kiedy się już usamodzielni nie będzie umial nawiązywać bliższych kontaktów z innymi ludźmi, bo tego trzeba nauczyć się w dzieciństwie. Trzeba się czasem pokłócić, obrazić, przeprosić, a dzieci teraz nie mają na to czasu.
 
Więc teraz widzę plus przedszkola i szkoły publicznej ;). Patryk ma przyjaciela od pierwszych klas przedszkola i cały czas trzymają się razem. Teraz, kiedy już trochę podrośli ;), spotykają się co sobotę, raz u Patryka, raz u kolegi. Są ze soba bardzo zrzyci. Pożyczają sobie różne rzeczy. Mam zamiar zaprosić go na urodziny Patryka i będę wkładała dużo sił, aby była to długa przyjaźń, taka do czasów pełnoletnich. Zresztą widzę, że rozumieją się bardzo dobrze i mimo różnych poglądów, potrafią się ze sobą dogadać. :laugh:
 
Takie znajomości, o których piszesz muszą mieć odpowiednie warunki, aby się mogły rozwinąć i utrwalić. Najlepiej jak dzieci mieszkają blisko siebie, wtedy wszystko toczy się naturalnie. Gorzej jeżeli w klasie jest zbieranina dzieci z różnych dzielnic, a nawet miejscowości. Wtedy trudniej jest spotkać się po szkole, bo to już cała operacja logistyczna,
Za moich szkolnych czasów obowiązywała rejonizacja, wszystkie koleżanki mieszkały w tej samej dzielnicy, rodzice się znali. Było bezpieczniej, nikt nie straszył pedofilami. Same chodziłyśmy do szkoły, odwiedzałyśmy się prawie codziennie. I tego najbardziej żałuję. Czasy się zmieniły, ludzie pracują do wieczora i po powrocie z pracy nie mają ochoty na towarzystwo obcych dzieci. Dzieciaki też mają więcej zajęć i ledwo nadążają ze wszystkim.
Mój synuś ma świetnych kolegów w klasie, ale niestety trudno im się spotkać po szkole. Dobrze, że chociaż mają białą i zieloną szkołę!
 
Ja też z przyjemnością wspominam czasy szkolne i wspólne wypady do lasu, nad jezioro z koleżankami. Mieszkałyśmy blisko siebie i większość czasu spędzałyśmy razem. :)
Patryk blisko naszego domu ma dwie koleżanki, bawią się ze sobą często, ale dziewczyny dla chłopaka w wieku 7 lat to raczej kiepski kompan do zabawy... ::) Kolega Patryka mieszka około 5km od nas, narazie nie ma mowy, aby sami jeździli do siebie, więc jestem prywatnym kierowcą mojego syna... :p
Szkoda mi tych czasów mojego dzieciństwa, kiedy mogłam czuć się bezpieczna... chodziła 1km do szkoły, czasami po ciemku do kościoła, nigdy nie spotkało mnie nic złego, a teraz ??? Strach wysłać dziecko na zakupy 0,5km do sklepu... :(
 
Tak, te czasy już nie wrócą i trzeba się z tym pogodzić. Nasze dzieci żyją w innych czasach i inaczej trzeba je wychowywać.
A co do dziewczyn... Kajtek też na razie ma awersję do damskiego towarzystwa. W tym wieku po prostu nie wypada bawić się z dziewczynami!
 
reklama
Nie, to ten wiek! Zapytany, czy go dziewczyny podrywają się oburza. We wrześniu byliśmy na urodzinach u jego kuzynki.Tam były tylko dziewczynki. Po półgodzinie pojechaliśmy do domu!!!
 
Do góry